Rafał Zapadka: „Wziąć za pysk” i przeprowadzić wybory

Rafał Zapadka: "Wziąć za pysk" i przeprowadzić wybory Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Żulia, która dzieli z nami, tzn. z resztką historycznego narodu, terytorium kraju prowadzi z organami naszego państwa wojnę na wyniszczenie. Jej zwieńczeniem będzie upadek Polski na niższy poziom bytu państwowego. Ograniczona suwerenność może być bowiem łatwo zastąpiona przez pełną zależność od obcego, w ramach np. kondominium lub autonomicznego wydzielonego terytorium (bantustan). Takie peryferyjne i liche państwo może być nawet członkiem ONZ, vide Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka do 1991 r.

Targowica, przebrana za ratowników medycznych, stara się dokonać destrukcji za pomocą stanu klęski żywiołowej. Chce jego wprowadzenia nie po to, aby szybciej i skuteczniej zwalczyć epidemię, ale w celu uniknięcia ogłoszonych wyborów. Przy czym, co rzadko się podkreśla, stan klęski jest po to, aby zapobiec katastrofom naturalnym lub technicznym oraz aby usunąć ich skutki. Instytucja ta nie została stworzona dla wygody polityków, aby ułatwić im machinacje oraz polityczne gry i zabawy polityczne. Jej zastosowanie w celu odłożenia wyborów prezydenckich będzie oczywistym nadużyciem.

Niebezpiecznym skutkiem wprowadzenia stanu nadzwyczajnego jest zgoda na zalanie Skarbu Państwa roszczeniami o wyrównanie strat majątkowych. Ponieważ lwia część naszej gospodarki jest w zagranicznych rękach, to będzie nieomal pewne (trzeba przyjąć wersję pesymistyczną), że zachodnim koncernom udałoby się wyszlamować Polskę z setek miliardów euro. Ta ewentualność nakazuje bronić się rękami i nogami przed stanem klęski żywiołowej, a jego zwolenników trzeba zaliczyć do szkodników bądź głupców. A w każdym razie do osobników niezdolnych do myślenia kategoriami interesu państwowego.

Nasze państwo toczy śmiertelna choroba wywołana wirusem „totalna opozycja”, inaczej zwanym „targowica”. Gdyby nie było tego patogenu, to Polska bezpiecznie wzięłaby ten niebezpieczny zakręt. Rząd z opozycją miałby szansę na zamrożenie walki politycznej. Współdziałając mogliby albo sensownie zmienić konstytucję, albo przeprowadzić wybory korespondencyjnie i internetowo. Zamiast tego walka o konstytucję i demokrację rozmiary przybiera takie, że kamień na kamieniu nie pozostanie.

Wojna wewnętrzna, z jaką mamy do czynienia, jest tak intensywna, tak gorąca, że – w innych czasach i okolicznościach – mogłaby sprowokować na jeden a dwa „zamachy majowe”. Dziś to nam nie grozi, bo nie ma bitnych legionistów oraz przywódcy zdolnego pociągnąć za sobą większość. A ponadto nad wszystkim czuwa „gospodarz domu”, który krzywdy nie da zrobić a to uberowi, a to TVN, a to firmie farmaceutycznej Roche, a już szczególnie czuwa nad mieniem bezspadkowym. Zza miedzy musztruje nas ober wychowawczyni, która nakręca totalną opozycję i obserwuje jak „Polska zmierza w kierunku najgłębszego kryzysu politycznego od 1989 roku” (dokładny cytat z komentarza zamieszczonego w FAZ: ”W czasie przypuszczalnie najcięższego od dziesięcioleci kryzysu gospodarczego w Europie Polska zmierza w kierunku najgłębszego kryzysu politycznego od 1989 roku”).

Poważne państwo wzięło by wszystkich za pysk i przeprowadziłoby wybory w konstytucyjnym terminie. Poważne to znaczy takie, które nie daje powodów, aby krzyczeć, tak jak Józef Piłsudski, „Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to ***urwy”.

Tytuł tego felietonu jest parafrazą słynnego zawołania Stefana Kisielewskiego „Wziąć za pysk i wprowadzić liberalizm”, które ogłosił za pierwszej komuny (chyba w stanie wojennym).

Rafał Zapadka (29.04.2020)

fot.Pixabay

Exit mobile version