Inteligencja za szybką

Inteligencja za szybką Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Dawano dawno temu, za górami, za lasami. Za siedmioma górami i rzekami… Nie, nie, nie będziemy opowiadać żadnej bajki. Ale można początek tego felietonu, korzystając z tej bajkowej stylistyki nieco zmodyfikować. A zatem jeszcze raz.

W czasach kiedy nikt nie wiedział co to Google i nikt nie miał pojęcia, że powstanie Facebook. Kiedy jeszcze nikomu się nie śniło publikowanie idiotyzmów na Youtubie, a czasy smartfonów miały dopiero nadejść, ważący 1,5 tony komputer o poetyckiej nazwie „Deep Blue”, wygrał pierwszą partię szachów z Garim Kasparowem, szachowym geniuszem i najlepszym szachistą owych czasów. Był rok 1997.

Dzisiaj ledwie 23 lat później, pokolenie od dziecka bawiące się komputerami, obdarowane przy byle okazji smartfonami i tabletami, wkracza do gospodarki i poważnego życia politycznego. Technologiczna przepaść pokoleniowa nigdy w dziejach nie była tak gigantyczna. Większość dzisiejszych emerytów nie umie obsługiwać własnych telefonów, nie rozumie wielu zjawisk korzystających z funkcji on-line, a znaczny odsetek polityków, ma bardzo mgliste pojęcie o potencjale internetu i współczesnych systemach obsługi, gromadzenia i przekazywania danych.

No i przydarzyła się nam epidemia koronawirusa, która uzmysłowiła wspomnianą technologiczną pokoleniową przepaść. Jak się ona objawia zapytacie? A no tak!

Chciałem załatwić prolongatę recepty i wybrałem numer przychodni, w której ordynuje mój lekarz rodzinny. Miły głos w słuchawce oznajmił, że jestem 18 w kolejce. Powtarzał ten komunikat co kilka sekund, co jakiś czas zmniejszając moją kolejkową pozycję. Mniej więcej po 30 minutach zgłosiła się żywa sympatyczna pani, której przedstawiłem moje oczekiwania, a po 2 godzinach mój smartfon kliknięciem poinformował mnie, że na moim e-koncie pojawiła się e-recepta. Z tąż e-receptą poszedłem do apteki, gdzie nabyłem stosowne dla wieku i zdrowia leki.

Wracając z apteki, o której, dzięki internetowi, wiem, że moje leki są tam najtańsze w mieście, pomyślałem sobie o Garim Kasparowie i sztucznej inteligencji, która niegdyś ważyła 1,5 tony, a dzisiaj mam ją w 300 gramowym pudełeczku z szybką. I o tym, że suwając po niejpalcem, mogę znacznie ułatwić, a czasem i uprzyjemnić życie. Ale nie uniosłem się nad ziemię, bo ciążyłami świadomość, że służba zdrowia, od której jestem poniekąd uzależniony, często z racji wieku ludzi nią zarządzających,nie dosyć wyraźnie dostrzega współczesne możliwości technologiczne.

Bo wyobrażam sobie, że poprzez system czujników, jestem podłączony do sztucznej inteligencji on-line. Owa sztuczna inteligencja wyposażona w wiedzę najwybitniejszych światowych speców, stawia mi diagnozę on-line. I niech nikt mi nie wmawia, że nie ma stosownych czujników. I niech mi nikt nie wmawia, że gra w szachy jest mniej skomplikowana od stawiania medycznej diagnozy. Bo większość naszych dolegliwości, dla sztucznej inteligencji to po prostu pryszcz, a jedynie drobna ich część wymaga inteligencji ludzkiej. A rytuał czekania miesiącami w kolejce do lekarza specjalisty wynika z barier intelektualnych, a nie technologicznych.

Exit mobile version