Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 31. 01.20
O korzyściach naszego wstąpienia do Unii Europejskiej zapisano już tony papieru (pozostając przy oldschoolowej, symbolicznej poetyce), zatem powtarzanie po raz kolejny tych konkretnych argumentów mija się z celem. Jeśli celem jest poważny i odpowiedzialny dyskurs oparty o rzetelne dane i pogłębione analizy. Warto przy okazji zauważyć, że rozmowy o UE zawierają zwykle poważny ładunek emocjonalny (zabobonny) od zarania. Mało kto zauważył (- ał) np., że podział na euroentuzjastów i eurosceptyków był z gruntu zmanipulowany i intelektualnie chybiony. Odsyłam zatem do definicji pojęć entuzjasta (emocje) i sceptyk (niewiara?), żeby zauważyć, że już na wstępie zabrakło miejsca na kalkulacje (spekulacje?) ekonomiczne i polityczne zdrowe rozumowe i rozsądkowe. I nawet jeśli na końcu tej swoistej drogi w 2004. roku był zero-jedynkowy zgoła plebiscyt, to jednak poważna grupa Rodaków (racjonalistów?) została pozbawiona głosu.
Natomiast zdroworozsądkowe zdanie, że powinniśmy zostać w UE dotąd, dokąd nam się będzie to opłacało, do dziś ” szuka” tak swego autora jak zwolenników. Tym bardziej, że dzisiejszy stan dyskusji na temat UE znowu wszedł w fazę zmitologizowanych do cna oskarżeń, podejrzeń i namiętnych deklaracji. Opozycja totalna dość nonszalancko, ale namiętnie oskarża rządzących o dążenie do Polexitu, używając tego hasła jako wygodnej „pałki”. Zaś obóz rządzący traktuje go jak „gorący kartofel” ,wobec znanej z sondaży opinii Rodaków. Pojawił sie nawet (o zgrozo!) pomysł, „pachnący” słusznie minioną epoką, zapisania przynależności do UE w Konstytucji RP.
Oczywiście pola do tej postpolitycznej „nawalanki” dostarcza owa powszechna (sondażowa!) akceptacja Rodaków dla UE, bodaj najwyższa w Europie. I tak jakakolwiek poważna, rzetelna i odpowiedzialna dyskusja o Polexicie jest ex definitione… niemożliwa. Stąd warto przy całej „palecie” różnic między RP i Wielką Brytanią śledzić , o przyczynach nie zapominając, skutki Brexitu. A`propos, czy to nie Otto von Bismark mawiał, że tylko idiota uczy się na błędach własnych?