Zwierzę umierało na ich oczach

koń

Fot. A. Ambrożak

Sytuacja miała miejsce w jednym z gospodarstw na terenie gminy Lubrza, gdzie poważnie rozchorował się koń. Właściciele byli bezradni, bo podczas weekendu kontakt z lekarzami weterynarii był prawie niemożliwy.

Właściciele wspierani przez innych mieszkańców, sołtysa oraz wójta dzwonili do specjalistów weterynarii z całego województwa, nikt nie chciał zdecydować się na przyjazd. Dopiero po dziesięciu godzinach po interwencji Biura Ochrony Zwierząt pojawił się lekarz, niestety było już za późno.

Jan Pietruszka, właściciel konia, mówi, że najgorsza była bezradność, gdyby specjalista zareagował odpowiednio szybko, zwierze mogłoby żyć:

Sprawę komentuje wójt gminy Lubrza Ryszard Skonieczek, który również szukał pomocy dla zwierzęcia. Jak mówi, kontaktował się z innymi wójtami, którzy przekazywali mu numery do weterynarzy, niestety bezskutecznie:

To nie pierwsza tego typu sytuacja, rolnik z regionu miał podobny problem z krową, ze względu na późny przyjazd weterynarza, zwierzęcia nie udało się uratować:

Sytuację komentują Lubuszanie, którzy zaznaczają, że dobrym rozwiązaniem byłoby przywrócenie dyżurów weterynarzy, tak aby podczas weekendów i świąt właściciele zwierząt nie zostawali sami:

Kontaktowaliśmy się w tej sprawie z Powiatowym Inspektorem Weterynarii w Świebodzinie oraz z Lubuską Izbą Lekarsko-Weterynaryjną, specjaliści jednak nie zabrali głosu.

Exit mobile version