Czy jest gorzej niż w stanie wojennym?

Czy jest gorzej niż w stanie wojennym? Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 23. 08. 20

Otóż to! Wszystkich tych (PT Czytelników – pozdrawiam!), którzy po przeczytaniu tytułowego pytania doszli do wniosku, że ja też zwariowałem pragnę uspokoić. To tylko kolejna (?) próba przywołania tragikomicznej retoryki, która wciąż jeszcze dominuje w napędzanych przez tabloidalnie skażone media, obłudnie głoszące jednocześnie hasła „pojednania” i „łączenia”, w tzw. dyskursie medialnym. Tego typu bowiem hasła, wypowiedzi, tezy, opinie i komentarze, które wypowiadane też oficjalnie, nota bene frontalnie demaskują (oczywiste?) założenie o aktualnym braku wolności (a wolności słowa w szczególności) i zamordyzmie „kaczystowskiego reżimu”.

 Sama wolność słowa zaś, czyli (przepraszam za banał) fundament demokracji w sensie najszerszym z możliwych, to przecież również problem nie lada, a w skrajnych przypadkach drażliwy nawet. Ale to temat na oddzielną refleksję, aktualną jak najbardziej. Dziś bowiem dzieli nas zaledwie kilka dni od 40. rocznicy powstania „Solidarności”, rocznicy wydarzeń znaczących dla losów świata, Europy, a osobliwie nas samych zarówno świadków tamtych wydarzeń, ale też następnych pokoleń. Toteż nie retoryczna bynajmniej strona tytułowego pytania może ( powinna) od biedy sprawiać pewną trudność jedynie mało rozgarniętym abnegatom i nieukom z młodego pokolenia. Jeśli zatem taka  jako się rzekło tragikomiczna retoryka używana jest bez umiaru i znajduje odbiorców (nie tylko młodych nieuków) to znaczy ni mnie nie więcej, że choroba postpolitycznego marketingu i politycznej poprawności osiągnęła już stan krytyczny.

 Rzecz jednak w tym, że na każdy, nawet (albo przede wszystkim) zdroworozsądkowy w tych sprawach komentarz jest podobna liczba oderwanych od rzeczywistości zideologizowanych bredni. Większość z owych wypowiadanych z nadęciem (vide aktorzy, ostatnio Peszek) prowokacyjnych treści nadaje się wyłącznie do… kabaretu, tylko dlatego, że czas prawdziwych psychiatrów wydaje się zbyt cenny. Jeśli jednak sięgnąć do literatury na ten temat ( w tym temacie to błąd!) to stary, ale  „jary” Orwell wydaje się nie tyle wciąż aktualny, co profetyczny zgoła. Natomiast najnowszy Douglas Murray (Wydawnictwo Zysk i ska Poznań) ze swoim bestsellerowym „Szaleństwem tłumów” to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce dzisiejsze problemy widzieć lepiej w perspektywie trzeciej dekady XXI wieku.

 PS. Uznałem, że „Nowa Solidarność” nie zasługuje na żaden poważny komentarz. Do kabaretu!

tekst: Andrzej Pierzchała

foto: Pixabay

Exit mobile version