Pachnąca (nie)prawda

Pachnąca (nie)prawda Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

I właśnie mamy kolosalny problem z prawdą, a konkretnie nowe ustalenia w sprawie okoliczności katastrofy smoleńskiej. Przy okazji odsłania się funkcja prawdy w naszej politycznej rzeczywistości. Wypada zatem wrócić do Feliksa Konecznego, niedocenianego polskiego historiozofa. Niedocenianego właśnie z powodu prawdy, niewygodnej zresztą. Sklasyfikował on różne cywilizacje, dokonał ich egzegezy i porównał je wg różnych kryteriów, a jednym z nich jest prawda.

Polska należy do cywilizacji łacińskiej, w której dążenie do prawdy jest jednym jej celów. Cywilizacja łacińska ma za fundament rzymskie prawo i rzymski katolicyzm. Z tych fundamentów wyrasta tak społeczny obyczaj jak i społeczne instytucje, w tym rzecz jasna i państwo. Prawda w naszej cywilizacji jest dobrem publicznym i ma wyższość nad wieloma innymi, wtórnymi do niej wartościami społecznymi i politycznymi.

W cywilizacji turańskiej, do której należy bez wątpienia Rosja, a po części Stany Zjednoczone, prawda służy umacnianiu władzy, która w Rosji jest skoncentrowana bardziej personalnie jak w USA. Stąd tajne archiwa, które jeśli się wykorzystuje, to do siania zamętu. Sprawa Katyńska w Rosji ma swój odpowiednik w zamachu na Kennedy’ego, czy WTC w bliższych nam czasach. Prawda znana jest jedynie wybranym. Reszta jest od prawdy odcięta, karmiona kłamstwem.

W cywilizacji bizantyńskiej, której emanacją są współczesne Niemcy i sterowana przez nie UE, prawdę używa się dla wzmocnienia państwa jako wartości nadrzędnej lub jak w przypadku UE do wzmocnienia instytucji. Jeśli prawda może im zaszkodzić, jest zwalczana i utajniana. W efekcie w obu tych odmiennych od łacińskiej cywilizacjach, na randze zyskuje kłamstwo, jako ważny czynnik umacniający władzę. Prawda w tej sytuacji jest reglamentowana jako zagrożenie bytu. Chowana w teczkach.

Według Konecznego, cywilizacje się nie mieszają, a zwalczają. Kwestia prawdy to jasno pokazuje. Bo albo prawda, albo fałsz. Sprawa zbrodni Katyńskiej jasno pokazuje, że Niemcy prawdę wykorzystali, aby skłócić aliantów. Sowieci najpierw kłamali, a kiedy nie dało się kłamać, to na spółkę z Anglią i Amerykanami ją utajnili. Utajnili w interesie wojennego sojuszu. Rosjanie zresztą materiały katyńskiej zbrodni pieczętują nadal jako ściśle tajne. Podobnie jak Anglicy materiały dotyczące śmierci generała Sikorskiego w Gibraltarze (A może w Aleksandrii?). Współczesne ataki na KK, są oczywistym aktem zwalczania tradycji łacińskiej w Europie, przez jej cywilizacyjnych konkurentów. W tej walce manipulowanie prawdą jest pożytecznym narzędziem, a niszczenie prawdy celem.

W tym cywilizacyjnym kontekście prawda o zamachu w Smoleńsku, wyłożona na stół, zgodnie z duchem „prawda nas wyzwoli” może spotkać się z cichym dyplomatycznym potępieniem, bo naruszająca jakieś mniej lub bardziej jawne interesy. Pragmatyka polityczna nakazuje wziąć pod uwagę skutki prawdy o Tupolewie 154, jakie wywrze na nasze relacje z ważnymi dla nas międzynarodowymi partnerami. Bo, kolokwialnie rzecz formułując, dowalenie Rosji, może skutkować rykoszetem w nasze relacje z państwami dla których prawda nie ma żadnej pozytywnej wartości. Smród jaki się po światowym politycznym salonie rozniesie, może okazać się czynnikiem zniechęcającym do Polski, jako kraju awanturniczego i „niczego” nie rozumiejącego ze skomplikowanej układanki interesów elit światowych.

A ponieważ Polska nie należy do światowej elity politycznej, warto hamować imperatyw ogłaszania światu naszej prawdy i odczekać na dobry moment, aby wpasować się w polityczne trendy tak, aby ta prawda działała na naszą korzyść.

 

Tekst: Krzysztof Chmielnik

fot. Pixabay

 

Exit mobile version