„Globalna wojna handlowa” – brytyjskie reakcje na cła

Keir Starmer (PAP/EPA/ANDY RAIN)

Keir Starmer (PAP/EPA/ANDY RAIN)

„Globalna wojna handlowa” – to określenie pojawia dziś się w wielu brytyjskich gazetach, od lewa do prawa: od „Guardiana” po „Daily Mail”. Ale media podkreślają, że cios jest mniejszy, niż w przypadku Unii Europejskiej.

„Królestwo uniknęło najgorszego gniewu Donalda Trumpa” – podkreśla „Mail”. „Daily Telegraph” pisze o „brexitowej dywidendzie”. „Times” stwierdza natomiast, że wielu ekonomistów obawia się, że nawet to łagodniejsze dla Wielkiej Brytanii uderzenie USA zetrze na proch i tak słaby już wzrost gospodarczy w Królestwie. O widmie recesji pisze też „Telegraph”.

Brytyjskie media podkreślają, że rząd od dawna prowadzi ostrożną dyplomację, unika ostrych słów i gestów. Negocjuje właśnie umowę handlową. „Trwają negocjacje nad umową dotyczącą gospodarczego dobrobytu – taką, którą wzmacnia nasze stosunki. Będziemy walczyć o najlepszy układ dla naszego kraju” – deklarował rano premier Keir Starmer.

„Czy delikatne podejście Starmera jest sukcesem? Pierwsze sygnały są obiecujące” – ocenia w analizie dziennikarka Guardiana Eleni Courea. Pisze, że ważne są szczegóły. Kompleksowe porozumienia wynegocjować jest trudno, a za uniknięcie ceł Brytyjczycy prawdopodobnie będą musieli coś Ameryce oddać. Media spekulują, że chodzić może np. o rezygnację z brytyjskiego podatku cyfrowego. Rząd temu oficjalnie zaprzecza.

Dziennik „I” podkreśla tymczasem, że próbując oczarować Donalda Trumpa Brytyjczycy sięgają po swoją broń specjalną: monarchię. Prezydenta mają zmiękczyć: król Karol, niedawne zaproszenie na uroczystą wizytę do Królestwa oraz brytyjskie pompa i ceremoniał, do których amerykański lider ma słabość.

Czytaj także:

Czytaj także:

Exit mobile version