Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) oceniła w rozmowie z PAP, że podczas kampanii wyborczej sejmowe prace nad projektami aborcyjnymi mogą być utrudnione. Kampania ma to do siebie, że każdy chce zaprezentować swoją odrębność od innych, a nie zdolność do kompromisu – dodała.
Szefowa komisji nadzwyczajnej ds. rozpatrzenia projektów aborcyjnych Dorota Łoboda (KO) poinformowała PAP, że prace nad projektami aborcyjnymi będą czekać na zmianę prezydenta, który mógłby się włączyć w negocjacje z koalicjantami.
„Kampania nie jest dobrym momentem na to, byśmy się o to spierali. Nie chcemy, by nasza praca poszła na marne i by prezydent nam to zawetował na ostatniej prostej” – podkreśliła.
Kucharska-Dziedzic zgodziła się z tezą, że czas kampanii jest trudnym momentem na przekonywanie kogokolwiek do zmiany lub korekty swojego stanowiska.
„Ostatnie dwie kampanie, zarówno samorządowa, jak i kampania do europarlamentu pokazały, że wszelkie podnoszone przez parlamentarzystów kwestie, które mogą być oceniane jako światopoglądowe, sprawiały, że wszystkie strony dyskusji usztywniały się w swoich stanowiskach i nie dawały się przekonać” – tłumaczyła w rozmowie z PAP.
Posłanka Lewicy stwierdziła, że podczas kampanii każdy chce zaprezentować swoją odrębność od innych, a nie zdolność do kompromisu. Dopytywana, czy przemawia do niej argument o wstrzymaniu prac nad projektami z powodu możliwego zawetowania ustaw przez prezydenta Andrzeja Dudę, wskazała, że nie wiadomo, kto wygra nadchodzące wybory prezydenckie i czy kolejny prezydent będzie skłonny podpisać ustawy aborcyjne.
„Jestem z tych, co wolą być mile zaskoczeni, niż niemile rozczarowani, więc ten argument do mnie nie trafiał nigdy” – podkreśliła.
Przyznała natomiast, że jest świadoma, iż Duda nie podpisze żadnej ustawy liberalizującej prawo aborcyjne.
„W kampanii wyborczej zapewne żadna ze stron nie zmieni swojego zdania, więc rozumiem, że to jest pewien rodzaj oczekiwania przez te kilka miesięcy na potencjalnie lepsze czasy, a czy one będą lepsze to zobaczymy, na ile się kobiety zmobilizują” – dodała.
W styczniu nadzwyczajna komisja ds. rozpatrzenia projektów aborcyjnych miała się zająć dwoma projektami przepisów aborcyjnych – projektem ws. częściowej dekryminalizacji przerywania za zgodą kobiety jej ciąży oraz dekryminalizacji pomocy w samodzielnej aborcji, który w lipcu przepadł w głosowaniu, a także propozycją Trzeciej Drogi zmierzającą do przywrócenia stanu prawnego sprzed wyroku TK, a więc przywrócenia przesłanki do usunięcia ciąży w przypadku prawdopodobieństwa ciężkiej wady płodu. Według koalicyjnych uzgodnień, z projektu dekryminalizacyjnego miała zniknąć niekaralność za przerwanie cudzej ciąży i pozostać wyłącznie niekaralność za pomoc w aborcji – po to, by uzyskać poparcie części posłów PSL, pozwalające na uchwalenie ustawy.
Posiedzenia jednak nie zaplanowano. „Koalicja Obywatelska stoi na stanowisku, że będziemy czekać na zmianę prezydenta, który da pozytywny impuls do dalszych prac. Zmieni się atmosfera, będzie nam łatwiej z tymi projektami przejść przez Sejm i mieć wsparcie w Pałacu Prezydenckim” – tłumaczyła szefowa komisji.
W lipcu minionego roku projekt ws. częściowej dekryminalizacji aborcji nie uzyskał sejmowej większości. Za zmianami głosowali parlamentarzyści KO (poza Romanem Giertychem, który nie zagłosował w ogóle), Lewicy, Polski 2050. Zabrakło poparcia PSL, którego posłowie zagłosowali w większości tak, jak PiS i Konfederacja – przeciw dekryminalizacji.
Zgodnie z obowiązującym prawem usunięcie ciąży jest w Polsce możliwe w dwóch przypadkach: kiedy stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety (nie ma tu ograniczeń dotyczących wieku płodu) lub gdy jest następstwem czynu zabronionego (do 12. tygodnia ciąży).
Dokonanie aborcji z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niemożliwe od stycznia 2021 r., kiedy to został opublikowany wyrok Trybunału Konstytucyjnego. TK uznał tę przesłankę za niekonstytucyjną, czego efektem była fala protestów w całym kraju. (PAP)