Cztery edycje Polaków wśród najlepszych, teraz mecze ze średniakami

Fot. PAP/Leszek Szymański

Fot. PAP/Leszek Szymański

Polscy piłkarze od początku istnienia Ligi Narodów grali w najwyższej dywizji, ale to się skończyło. Porażka ze Szkocją 1:2 w Warszawie oznacza spadek na niższy szczebel. Mecze w tych rozgrywkach z Włochami, Portugalią, Holandią czy Chorwacją pozostaną na razie przeszłością.

– Gramy z zespołami z europejskiego topu. To dla nas weryfikacja, wprowadzamy młodych piłkarzy. Wiemy, co nas czeka i co musimy zrobić, żebyśmy w najbliższym czasie grali z takimi drużynami jeszcze lepiej. Ale już dzisiaj rywalizujemy z nimi jak równy z równym. Brakuje nam tylko stabilizacji w niektórych momentach meczów

– stwierdził trener reprezentacji Polski Michał Probierz podczas zjazdu PZPN 6 listopada w Warszawie. 

Dziś wiadomo już, że w najbliższych latach biało-czerwoni z topowymi drużynami w Lidze Narodów nie zagrają. 

W obecnej edycji zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie A1, więc kolejną – czyli w sezonie 2026/27 – spędzą w drugiej dywizji. A tam drużyn z europejskiej czołówki raczej nie będzie, bowiem występująca ostatnio w dywizji B Anglia – po sensacyjnym spadku dwa lata temu – właśnie awansowała na najwyższy szczebel. 

Rozgrywki Ligi Narodów UEFA zostały stworzone m.in. w celu uniknięcia spotkań bez stawki, czyli w praktyce zastąpiły liczne wcześniej potyczki towarzyskie, które od tego czasu zdarzają się coraz rzadziej (niewiele jest wolnych terminów w kalendarzu). 

Biało-czerwoni od pierwszej edycji LN, czyli od 2018 roku, występowali w najwyższej dywizji, dzięki czemu mieli okazję rywalizować z najlepszymi w Europie. 

Z jednej strony – trudno im było w takich meczach o punkty – nie wygrali żadnego spotkania z wyżej notowanymi rywalami. Jednak z drugiej – piłkarze mogli sprawdzić się na tle najlepszych, a kibice zobaczyć w akcji gwiazdy światowego futbolu, np. Cristiano Ronaldo czy Lukę Modrica. 

W inauguracyjnej edycji (2018/19) najwyższa dywizja LN liczyła tylko 12 drużyn – trzy grupy po cztery zespoły. Reprezentacja Polski, prowadzona wówczas przez Jerzego Brzęczka, trafiła na Włochy i Portugalię. 

Początek był całkiem obiecujący. 7 września 2018 roku, w debiucie Brzęczka na stanowisku selekcjonera, biało-czerwoni zremisowali na wyjeździe z Włochami 1:1, tracąc gola w 78. minucie z rzutu karnego. W kolejnym miesiącu nastroje znacznie się pogorszyły – kadra przegrała oba mecze w Chorzowie, 2:3 z Portugalią i 0:1 z Włochami. 

To oznaczało, że przed listopadowym starciem w Guimaraes z Portugalczykami – zakończonym remisem 1:1 – piłkarze Brzęczka nie mieli już szans uniknięcia ostatniego miejsca w grupie, natomiast gospodarze byli pewni pierwszego. Oba zespoły zagrały bez swoich największych gwiazd – Polacy bez Roberta Lewandowskiego, a rywale bez Ronaldo. Portugalczycy triumfowali później w turnieju finałowym LN. 

Tymczasem biało-czerwoni, mimo ostatniej pozycji w grupie A3, nie spadli do niższej dywizji. W 2019 roku Komitet Wykonawczy UEFA zdecydował bowiem o powiększeniu elity z 12 do 16 drużyn. 

W drugiej edycji (2020/21) reprezentacja Polski trafiła na Holandię, Włochy oraz Bośnię i Hercegowinę, która awansowała z dywizji B. 

Ten ostatni rywal wydawał się absolutnie w zasięgu Polaków, co potwierdziła rywalizacja na boisku. Piłkarze Brzęczka dwukrotnie wygrali z Bośniakami – na wyjeździe 2:1, a u siebie 3:0. 

Natomiast niewiele mieli do powiedzenia w konfrontacji z faworytami. Z Holendrami dwukrotnie przegrali – 0:1 na wyjeździe i 1:2 u siebie, a z Włochami zdobyli łącznie jeden punkt (0:0 u siebie i 0:2 na wyjeździe). 

Wszystkie te mecze rozegrano od września do listopada 2020 roku, czyli w czasie dużych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce w grupie A1, więc uniknęli spadku, ale – jak się okazało – dwa miesiące później zwolnienia nie uniknął trener Brzęczek, którego w styczniu 2021 roku zastąpił Portugalczyk Paulo Sousa. 

W kolejnej (trzeciej) edycji Ligi Narodów reprezentację prowadził już jednak inny selekcjoner – Czesław Michniewicz, powołany na stanowisko w styczniu 2022 roku w miejsce Sousy, który zrezygnował z tej funkcji. 

To był szczególny rok, ponieważ mundial w Katarze odbył się dopiero późną jesienią, więc mecze fazy grupowej Ligi Narodów rozgrywano między czerwcem a wrześniem 2022 roku. Polska trafiła do grupy A4 z Holandią, Belgią i beniaminkiem Walią. 

Sytuacja wydawała się podobna do tej sprzed dwóch lat. Holendrzy i Belgowie są zaliczani do europejskiej czołówki, ale z Walią szanse biało-czerwonych wydawały się całkiem duże. Nawet mimo faktu, że wówczas Walijczycy byli nieco wyżej w rankingu FIFA od Polaków. 

Te przewidywania ponownie się sprawdziły. Ze „Smokami” podopieczni Michniewicza dwukrotnie wygrali – w czerwcu we Wrocławiu 2:1, a we wrześniu w ostatniej kolejce w Cardiff 1:0. 

W pierwszym przypadku zadanie ułatwili… rywale, którzy – mając kilka dni później decydujący mecz barażowy z Ukrainą o awans na MŚ 2022 (przełożony z marca z powodu wojny) – wystawili na Polskę w dużej mierze rezerwowy skład, bez m.in. Garetha Bale’a i Aarona Ramseya. 

Dzięki tym zwycięstwom kadra Michniewicza utrzymała się w najwyższej dywizji, znów zajmując trzecie miejsce w swojej grupie. 

W pozostałych meczach, zgodnie z przewidywaniami, było znacznie trudniej o punkty. Z Belgami polscy piłkarze dwukrotnie przegrali – w Brukseli aż 1:6, a w Warszawie 0:1, natomiast z Holendrami zremisowali w Rotterdamie 2:2 („Pomarańczowi” nie wykorzystali w końcówce rzutu karnego), a w Warszawie ulegli 0:2. 

Faza grupowa obecnej edycji LN odbywała się jesienią 2024. Prowadzona przez Probierza drużyna miała w grupie A1 tradycyjnie dwóch teoretycznie silniejszych rywali – Portugalię i Chorwację, a jednego bardziej w jej zasięgu – Szkocję. 

We wrześniu odbyły się dwie kolejki. W Glasgow biało-czerwoni pokonali Szkotów 3:2 dzięki bramce Nicoli Zalewskiego w ostatnich sekundach z rzutu karnego, ale trzy dni później przegrali w Osijeku z Chorwatami 0:1. 

Kolejne dwa spotkania – 12 i 15 października – rozegrali Warszawie. Najpierw ulegli prowadzącym w grupie Portugalczykom 1:3, a następnie zremisowali z Chorwatami 3:3, odrabiając straty od stanu 1:3. 

Listopad okazał się bardzo nieudany. Probierz nie mógł wystawić lekko kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego, ale chyba w najczarniejszych snach nie wyobrażał sobie takiego finiszu w grupie. 

15 listopada jego podopieczni przegrali z Portugalczykami na Estadio do Dragao w Porto aż 1:5, zdobywając jedyną bramkę już przy stanie 0:5 (debiutant Dominik Marczuk), zaś trzy dni później ulegli w Warszawie Szkotom 1:2, tracąc gola w doliczonym czasie gry. 

Ta druga porażka okazała się bardzo kosztowna, oznacza spadek do dywizji B. Tym razem polskich piłkarzy nie uratuje UEFA – poszerzenia najwyższej dywizji już nie będzie… 

Występy reprezentacji Polski w Lidze Narodów (wszystkie w najwyższej dywizji):

2018/19 – 3. miejsce w trzyzespołowej grupie (triumf w całej edycji – Portugalia)
2020/21 – 3. miejsce w czterozespołowej grupie (triumf w całej edycji – Francja)
2022/23 – 3. miejsce w czterozespołowej grupie (triumf w całej edycji – Hiszpania)
2024/25 – 4. miejsce w czterozespołowej grupie – spadek do dywizji B.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Czytaj także:

Po Lidze Narodów: Polska w drugim koszyku i raczej pięciozespołowej grupie

Losowanie z drugiego koszyka do pięciozespołowej grupy, czyli możliwy początek już w marcu – taki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz polskich piłkarzy na eliminacje mistrzostw świata po rozstrzygnięciach w Lidze Narodów. Rywali poznają 13 grudnia, choć niekoniecznie wszystkich.

Poniedziałkowa porażka w Warszawie ze Szkotami 1:2 na zakończenie zasadniczej części Ligi Narodów nie tylko oznacza spadek do niższej dywizji, ale ma też duży wpływ na eliminacje mistrzostw świata, które UEFA w znaczącym stopniu uzależniła od rozstrzygnięć w tych rozgrywkach. 

Zajęcia ostatniego miejsca w grupie sprawia, że biało-czerwoni zakończyli już udział w tej edycji LN, więc w marcu – kiedy ruszą kwalifikacje do mundialu 2026 – będą mogli zagrać o punkty. To z kolei oznacza, że w trakcie zaplanowanego na 13 grudnia losowania grup eliminacyjnych w Zurychu trafią do grupy składającej się z pięciu drużyn, które potrzebują więcej terminów. 

Podobnie jak do Ligi Narodów, do walki o przepustki na MŚ przystąpią 54 zespoły. Zostaną one podzielone na 12 grup – sześć pięciozespołowych i sześć z udziałem czterech ekip. UEFA przed losowaniem tradycyjnie podzieli drużyny na koszyki, głównie w oparciu o ranking FIFA. 

Wyjątek stanowić będzie ośmiu ćwierćfinalistów Ligi Narodów: Hiszpania, Portugalia, Niemcy, Francja, Włochy, Holandia, Dania, Chorwacja. Wszystkie one „w nagrodę” znajdą się wśród najwyżej rozstawionych, a dołączą do nich cztery reprezentacje na podstawie rankingu FIFA. Na dziś to: Anglia, Belgia, Szwajcaria i Austria. 

Z tej „12” wyłoniony zostanie jeden rywal biało-czerwonych, ale jednocześnie oznacza to, że nie będzie nim jedna z czterech najlepszych jedenastek Ligi Narodów, bo te do rywalizacji przystąpią dopiero we wrześniu. 

Drużyna trenera Michała Probierza, choć po dwóch listopadowych porażkach spadnie w rankingu, pozostanie w drugiej „12”, czyli znajdzie się drugim koszyku. Razem z: Ukrainą, Turcją, Szwecją, Walią, Węgrami, Serbią, Grecją, Rumunią, Norwegią, Słowacją i Szkocją. Tą ostatnią mogą jeszcze wyprzedzić Czesi, ale we wtorek muszą pokonać Gruzję. 

W trzecim koszyku, z którego też będzie wywodził jeden z przeciwników Polaków, znajdą się, poza Szkocją bądź Czechami, Słowenia, Irlandia, Albania, Macedonia Płn., Gruzja, Finlandia, Islandia, Irlandia Płn., Izrael, Bośnia i Hercegowina, a także Czarnogóra. 

Czwarty koszyk to: Bułgaria, Luksemburg, Białoruś, Kosowo, Armenia, Kazachstan, Azerbejdżan, Estonia, Cypr, Wyspy Owcze, Litwa i Łotwa. 

Ponieważ biało-czerwoni trafią prawdopodobnie do grupy pięciodrużynowej, to przyjdzie im także dwukrotnie zmierzyć się z jedną z ekip z końca europejskiej stawki: Mołdawią, której nie potrafili ani raz pokonać w kwalifikacjach Euro 2024, Maltą, Andorą, Gibraltarem, Liechtensteinem lub San Marino. 

Zmiany w poszczególnych koszykach będą jeszcze możliwe, gdyby okazało się, że zbyt dużo zespołów z danego ma grać w marcowych barażach Ligi Narodów. 

Wszystkie drużyny uczestniczące wciąż w zmaganiach LN rozpoczną kwalifikacje najwcześniej w czerwcu, a czołowa czwórka – dopiero we wrześniu. Stąd muszą być w grupach składających się z czterech ekip, co z kolei oznacza, że losowaniu 13 grudnia będzie sporo „wariantowości”. 

Tego dnia znany będzie cały skład ledwie czterech z 12 grup. Do czterech grup trafi „wygrany” z danej pary ćwierćfinałowej, a do czterech innych – „przegrany”. 

Europie na najbliższym mundialu przypadnie 16 miejsc. 12 z nich zajmą zwycięzcy poszczególnych grup eliminacyjnych. O pozostałe cztery aż 16 drużyn powalczy w barażach – trafi do nich 12 zespołów z drugich miejsc w poszczególnych grupach kwalifikacji oraz… cztery najlepsze ekipy z klasyfikacji końcowej Ligi Narodów, które nie znajdą się wśród „24” najlepszej w eliminacjach. 

Tu, podobnie jak było przy okazji Euro 2024, w przypadku słabej postawy w spotkaniach grupowych, może otworzyć się „furtka” dla Polski, która w końcowej klasyfikacji LN zajmie 13. lokatę, a trudno przypuszczać, by z czołowej „12” aż cztery drużyny uplasowały się niżej niż druga pozycja w grupie. 

16 drużyn uczestniczących w barażach zostanie podzielonych na cztery tzw. ścieżki. W nich rozegrane zostaną „jednomeczowe” półfinały, a następnie finały, które wyłonią ostatnich czterech uczestników MŚ ze strefy UEFA. 

Baraże zaplanowane są na 26 i 31 marca 2026. Natomiast eliminacje rozpoczną się 21/22 i 24/25 marca 2025, a kolejne terminy to: 6/7 i 9/10 czerwca, 4/6 i 7/9 września, 9/11 i 12/14 października oraz 13/15 i 16/18 listopada. 

Turniej finałowy MŚ rozegrany zostanie między 11 czerwca a 19 lipca 2026 w 16 miastach USA (11 – Atlanta, Boston, Dallas, Houston, Kansas City, Los Angeles, Miami, Nowy Jork, Filadelfia, San Francisco, Seattle), Meksyku (3 – Guadalajara, Mexico City, Monterrey) i Kanady (2 – Toronto, Vancouver).

Exit mobile version