Izydora Dąmbska (1904-1983) była potomkinią starej senatorskiej rodziny. Być może właśnie to sprawiało – zauważa Jacek Jadacki (w książce „Filozofia polska XIX i XX wieku”), że w jej postawie dominowała godność i powaga. Legitymowała się znajomością historii filozofii, filozofii starożytnej, logiki, metodologii nauk oraz greki i łaciny.
Uważała, że najważniejszym zadaniem nauczyciela akademickiego było rozbudzenie w studentach umiłowania prawdy i prowadzenie badań naukowych wolnych od uwarunkowań ideologicznym. Neutralny ideologicznie miał być wedle niej także uniwersytet. Taka postawa nie zawsze podobała się władzom politycznym, Dąmbska była w pewnym okresie niewygodna. Jedna z jej uczennic wspominała, że na zajęciach mówiła cicho, nie cierpiała patosu, sztuczności, „nie używała wielkich słów”, uczyła „odróżniać dobro od zła, podłość od uczciwości”. Nie odbiegała więc w swoim nauczaniu od Kazimierza Twardowskiego, założyciela Szkoły na Uniwersytecie Lwowskim, którego została ostatnią asystentką (1927) przed jego odejściem na emeryturę (1930).