Jeden z najlepszych piłkarzy w historii Lionel Messi powalczy o trzecie w karierze trofeum z drużyną narodową. Jego Argentyna zmierzy się w niedzielę z Kolumbią w finale rozgrywanych w USA mistrzostw Ameryki Południowej – Copa America.
37-letni Messi przez większość kariery zdobywał niezliczone trofea klubowe i indywidualnie w Barcelonie, ale w porównaniach z największymi legendami tego sportu, przede wszystkim z rodakiem Diego Maradoną oraz Brazylijczykiem Pele, często wypominano mu, że nie wywalczył żadnego trofeum z reprezentacją.
Jeszcze w 2016 roku wiele wskazywało na to, że to się już nie zmieni. Wówczas Argentyna przegrała finał Copa America z Chile po rzutach karnych po raz drugi z rzędu, a dwa lata wcześniej uległa Niemcom w finale mistrzostw świata. Po tych niepowodzeniach zrozpaczony Messi ogłosił, w wieku 29 lat, że jego reprezentacyjna kariera dobiegła końca.
Ostatecznie jednak zmienił zdanie i doczekał się tego, czego najbardziej mu brakowało: w 2021 roku Argentyna pokonała Brazylię 1:0 w finale Copa America, a w 2022 w Katarze wywalczyła mistrzostwo świata. To dodało Messiemu wigoru – przed tym mundialem zapowiadał, że będzie jego ostatnim, a już w tym roku nie wyklucza, że zagra jeszcze w USA, Kanadzie i Meksyku w 2026 roku.
Ewentualny triumf w niedzielnym finale w Miami na pewno zmotywowałby Messiego do pozostania w drużynie narodowej na dłużej, choć już zapowiedział, że nie zamierza kończyć kariery bezpośrednio po nim.
– Zamierzam grać dalej. Żyję z dnia na dzień, nie myślę za dużo o przyszłości ani o tym, czy będę kontynuował karierę. Mam 37 lat i tylko bóg wie, kiedy przyjdzie koniec
– powiedział Argentyńczyk, który w Maimi powinien czuć się jak w domu, bo jest zawodnikiem tamtejszego Interu.
Stawka jest wielka nie tylko dla niego, ale też symboliczna dla reprezentacji Argentyny. Dotychczas w tym turnieju triumfowała 15 razy, ale pierwsze miejsce w klasyfikacji wszech czasów dzieli z Urugwajem. Triumf w niedzielę dałby „Albicelestes” prawo do nazywania się samodzielnymi rekordzistami mistrzostw Ameryki Południowej.
Zadanie nie będzie jednak łatwe, bo rywalem będzie Kolumbia – zespół niepokonany od 2 lutego 2022 roku, kiedy przegrał z… Argentyną. Będzie to pierwszy mecz tych drużyn od tamtego spotkania eliminacji mistrzostw świata. Co ciekawe, sędzią tego meczu był Brazylijczyk Raphael Claus, który poprowadzi także niedzielny finał.
Kolumbijczycy, którzy dotychczas w Copa America triumfowali tylko raz (w 2001 roku jako gospodarz), nie przegrali żadnego z późniejszych 28 spotkań. To rekord Ameryki Południowej oraz najdłuższa taka trwająca seria na świecie.
Najsilniejszymi punktami reprezentacji Kolumbii są 27-letni skrzydłowy Liverpoolu Luis Diaz oraz, dość niespodziewanie, 33-letni James Rodriguez. To król strzelców mundialu w 2014 roku, były zawodnik m.in. Realu Madryt czy Bayernu Monachium, którego kariera jednak wyhamowała. Nie zachwyca nawet w brazylijskim Sao Paulo, którego piłkarzem jest od ubiegłego roku, ale w turnieju w USA przeżywa „drugą młodość”.
– Jestem tu od prawie 13 lat, marząc o takich chwilach. Chcę być mistrzem. Zdajemy sobie sprawę, że gramy z bardzo dobrym rywalem, który ma doświadczenie gry w finałach. Jesteśmy szczęśliwi, ale to, co najważniejsze, jeszcze przed nami
– powiedział.
Choć między nim a Diazem jest tylko pięć i pół roku różnicy, młodszy z nich wypowiada się o koledze z kadry z ogromnym respektem.
– Gdy tylko trafiłem do drużyny narodowej, natychmiast powiedziałem mu, że zawsze był moim idolem. Dorastałem oglądając go
– przyznał ze wzruszeniem.
Rodriguez w tegorocznej edycji zdobył jedną bramkę i miał sześć asyst. W tej drugiej statystyce pobił rekord Messiego, który miał pięć w 2021 roku. Diaz strzelił dwa gole.
Finał na Hard Rock Stadium na Florydzie rozegrany zostanie w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 2 czasu polskiego.