Szef MON: baza w Redzikowie staje się systemem nie tylko amerykańskim, ale i NATO-wskim

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Baza w Redzikowie zgłosiła zdolność operacyjną; staje się nie tylko systemem amerykańskim, ale systemem NATO-wskim – powiedział w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, pytany o zadeklarowaną w konkluzjach szczytu NATO gotowość operacyjną bazy antyrakietowej w Redzikowie.

W rozmowie z dziennikarzami podczas szczytu NATO w Waszyngtonie minister obrony narodowej został zapytany o odnotowaną w dokumencie z konkluzjami szczytu gotowość operacyjną bazy tzw. tarczy antyrakietowej w Redzikowie (Pomorskie). Baza to element amerykańskiego European Phased Adaptive Approach (EPAA), który stanowi wkład USA w zintegrowany system obrony powietrznej i przeciwrakietowej NATO. 

– Baza w Redzikowie zgłosiła zdolność operacyjną (…) staje się nie tylko systemem amerykańskim, ale systemem NATO-wskim. Deklaracja zawarta wczoraj na szczycie NATO to potwierdza, to jeden z sukcesów Polski w tej deklaracji

– powiedział Kosiniak-Kamysz. 

– Baza w Redzikowie jest niezwykle ważna” – zaznaczył szef MON. Przypomniał, że pozwala ona na obronę przed pociskami balistycznymi średniego i pośredniego zasięgu, które mogłyby być wycelowane w Europę czy USA. „To unikalne miejsce – są tylko dwa takie, jedno w Rumunii, drugie właśnie w Polsce. Wreszcie po latach staje się to faktem

– powiedział. 

Kosiniak-Kamysz zwrócił uwagę, że w konkluzjach po szczycie NATO opublikowanych w środę znalazły się fragmenty dotyczące m.in. Białorusi i stwarzanych przez nią zagrożeniach dla europejskiego bezpieczeństwa.

– Obiecaliśmy, że będziemy mówić o umiędzynarodowieniu sprawy granicy wschodniej NATO, Unii Europejskiej i to się stało faktem

– ocenił. 

Ponadto na marginesie szczytu szef MON spotkał się z ze swoimi odpowiednikami z Danii – Troelsem Lundem Poulsenem i Łotwy – Andrisem Sprudsem, a także z niedawno powołanymi ministrami obrony Niderlandów – Rubenem Brekelmansem i Wielkiej Brytanii – Johnem Healeyem. 

– Zjednoczone Królestwo to nasz strategiczny partner w NATO – obecność wojsk brytyjskich w Polsce, obecność systemu obrony powietrznej Sky Sabre, tak ogromne zaangażowanie Brytyjczyków w szkolenie również na terytorium Polski żołnierzy ukraińskich (…) To jest bardzo sprawdzony partner; mieliśmy bardzo dobrą współpracę w tym zakresie z poprzednim rządem (Wielkiej Brytanii – PAP), i widzę, że w tym obszarze będzie jeszcze lepiej – na pewno strategia nowego rządu Wielkiej Brytanii jest niezmienna

– stwierdził Kosiniak-Kamysz. 

W czwartek zakończy się szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego odbywający się w 75. rocznicę utworzenia tej organizacji. W wydarzeniu, oprócz przywódców państw NATO, brali udział m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Polskę reprezentują prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Szymon Hołownia, szef MSZ Radosław Sikorski i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Szef MON: efekty inicjatywy ws. pocisków dalekiego zasięgu w ciągu 12 miesięcy

Efekty wspólnej inicjatywy ws. pozyskiwania rakiet dalekiego zasięgu poznamy w przeciągu najbliższych 12 miesięcy; liczę, że dołączą do niej kolejne państwa. Od wspólnych działań zależy, kiedy będziemy mogli zakupić te pociski – powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

W czwartek (11 lipca) podczas konferencji prasowej na marginesie szczytu NATO w Waszyngtonie szef MON został zapytany o wspólną inicjatywę Francji, Niemiec, Polski i Włoch, które tego dnia podpisały list intencyjny ws. wspólnego pozyskiwania zdolności do precyzyjnych uderzeń na długich dystansach. 

Jak informowała wcześniej w czwartek agencja Reutera, chodzi o odpalane z lądu pociski o zasięgu ponad 500 km, zdolne do rażenia celów głęboko za liniami przeciwnika. Stworzenie takiego systemu uzupełniłoby lukę, jaka obecnie istnieje w tej dziedzinie w europejskich arsenałach. 

Kosiniak-Kamysz wskazał, że podpisując list intencyjny w tej sprawie, Francja, Niemcy, Polska i Włochy stworzyły „grupę zainteresowaną wspólnymi działaniami – zakupami, przygotowaniem rakiet dalekiego zasięgu”. Dodał, że temat był już wcześniej poruszany m.in. na spotkaniach Trójkąta Weimarskiego. 

– To jest potrzeba kilku kolejnych miesięcy; liczymy na to, ze dołączą kolejne państwa – nie chciałbym się ograniczać do tej czwórki. Efekty poznamy w przeciągu najbliższych 12 miesięcy

– zapowiedział szef MON. 

Dopytywany, czy chodzi o zakup czy np. wspólne zaprojektowanie nowych rakiet, powiedział, że „te rakiety już powstają; kiedy one do nas trafią, kiedy będziemy mogli te pociski zakupić, to zależy od tych naszych wspólnych działań”. 

Jak dodał, chodzi o „wspólne zakupy i wspólne programy, wymianę doświadczeń”.

– To jest wspólne działanie, będzie też na poziomie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale chodzi o przede wszystkim pozyskanie tych zdolności

– powiedział szef polskiego MON.

Wiceszef MON: nowa umowa umożliwi produkcję w Polsce czołgów i wozów towarzyszących

Nowa umowa konsorcyjna między PGZ a Hyundai Rotem umożliwi produkcję w Polsce K2 i wozów towarzyszących. Polska ma też produkty interesujące dla strony koreańskiej – powiedział PAP wiceminister obrony Paweł Bejda (PSL-TD).

Według wiceszefa MON Polska, która zamówiła w Republice Korei czołgi, samobieżne armatohaubice, system artylerii rakietowej i samoloty szkolno-bojowe, także może zaoferować Koreańczykom produkty swojego przemysłu obronnego. 

We wtorek Polska Grupa Zbrojeniowa i południowokoreańska Hyundai Rotem podpisały nową umowę konsorcjum, która ma umożliwić zawarcie kontraktu na 180 kolejnych czołgów i wozy towarzyszące – o ile na warunki umowy wykonawczej zgodzą się Ministerstwo Finansów i BGK. Umowa otwiera drogę do udziału Polski w produkcji K2. 

– W mojej ocenie poprzednia umowa konsorcyjna mogła nie wypełniać tego zadania, ponieważ była zawarta tylko z jedną firmą – Wojskowymi Zakładami Motoryzacyjnymi. Uważam, że dopiero obecna umowa z PGZ jest prawidłowa, dlatego, że to Grupa najlepiej wie, które spółki mogą uczestniczyć w przedsięwzięciu. To dla mnie gwarancja wykonania kontraktu

– powiedział Paweł Bejda. 

Zadeklarował, że czołg K2PL „naprawdę będzie wyposażony w polską myśl techniczną”.

– Jest bardzo dużo elementów, które strona polska będzie implementowała, na pewne elementy jest zgoda strony koreańskiej, negocjacje trwają

– dodał, zastrzegając, że nie może podać szczegółów dyskutowanej „polonizacji”. 

Oprócz niedoszacowania wydatków związanych z kontraktami (o czym obecny szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz mówił na początku roku, prezentując ustalenia audytu w resorcie) Bejda zarzucił poprzedniemu kierownictwu resortu, że kupując czołgi nie zadbało o pojazdy towarzyszące.

– Minister (Mariusz) Błaszczak wynegocjował 180 sztuk gołych czołgów. My w tej chwili rozmawiamy również o wozach wsparcia – dowodzenia, amunicyjnych, remontowych – by były produkowane w Polsce. Chodzi o kilkaset pojazdów. To kawałek pieniądza, który zostanie w polskich zakładach zbrojeniowych

– powiedział. 

Zaznaczył, że inwestycji w infrastrukturę związaną z wprowadzeniem nowych typów sprzętu nie można finansować inaczej niż z budżetu, ponieważ środki z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych mogą służyć wyłącznie zakupom samego sprzętu. 

– W tej chwili szacujemy, że jeżeli chodzi o samą infrastrukturę, to już jest ponad 60 mld zł

– powiedział Bejda, zaznaczając, że nie chodzi tylko o obiekty mające zapewnić odpowiednie warunki eksploatacji czołgów K2, ale także infrastrukturę związaną z innymi kontraktami.

– Nikt z ekipy Błaszczaka nie pomyślał, że koszty zakupy danego typu uzbrojenia to około 35 procent wszystkich kosztów, pozostałe to koszty życia i utrzymania tego sprzętu. O tym minister Błaszczak nie mówił i tego nie przewidział. Jeżeli tego nie przewidział, to znaczy, że nie pomyślał, a jeżeli pomyślał, a nie wskazał środków na sfinansowanie tych kosztów, to znaczy, że zrobił to z pełną premedytacją

– ocenił wiceszef MON. 

– Dobrze, że finansowanie jest rozłożone w czasie, ale trzeba je przewidzieć i mądrze wygospodarować te pieniądze

– dodał.

Zaznaczył, że finansowanie tych wydatków będzie uzależnione od rozwoju gospodarczego i wpływów z podatków. Zwrócił uwagę, że przy obecnym poziomie wydatków obronnych 4 proc. PKB, 3 proc. pochodzi z budżetu i a 1 proc. z Funduszu Wsparcia SZ. Najlepiej by było, gdyby 4 proc. pochodziło z budżetu i dodatkowo 1 proc. z Funduszu.

– Nie chcemy likwidować Funduszu Wsparcia, ale zdajemy sobie sprawę, że generuje on także znaczne koszty

– zaznaczył. 

Zapewnił, że MON uwzględnia uwagi wojska z eksploatacji pierwszych dostarczonych czołgów K2, współpracując przy tym ze Sztabem Generalnym i instytutami badawczymi.

– To zadanie także dla Agencji Uzbrojenia. Uwzględnia ona w specyfikacjach uwagi i możliwości, które mają być zaimplementowane w wariancie K2PL

– dodał. 

Odniósł się także do ewentualnej polskiej oferty dla Korei Południowej – w najbliższych dniach strona polska ma zaprezentować koreańskiej delegacji systemy bezzałogowych statków powietrznych.

– Ten pomysł powstał podczas mojej wizyty w Korei

– powiedział Bejda, dodając, że wskazał taką możliwość w rozmowach ze swoim odpowiednikiem.

– Polska zostawia w Korei miliardy dolarów, a my też mamy dobrej jakości sprzęt: moździerze Rak, pojazdy minowania narzutowego Baobab, radary pasywne, ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze Piorun, drony

– relacjonował.

Zaznaczył, że Koreańczycy byli szczególnie zainteresowani dronami rozpoznawczymi i amunicją krążącą. 

Jak poinformował w poniedziałek południowokoreański dziennik „Donga Ilbo”, w odpowiedzi na zaprezentowaną przez Polskę ofertę sprzedaży dronów rząd Korei Płd. w weekend wyśle do Warszawy delegację, która przeanalizuje parametry polskich bezzałogowców. Polski rząd przedstawił Korei propozycję sprzedaży dronów podczas czerwcowej wizyty ministra obrony narodowej Shin Won-sika w Polsce. Koreańczykom zaprezentowano wtedy m.in. amunicję krążącą Warmate produkcji grupy WB, używaną przez Ukrainę przeciw rosyjskiej broni pancernej, zamawianą też przez polskie wojsko i kilka innych krajów.

Exit mobile version