Wybory do Parlamentu Europejskiego. O czym musi wiedzieć wyborca

Fot. PAP

Fot. PAP

W dniach od 6 do 9 czerwca ponad 350 milionów Europejczyków będzie mogło wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W tym roku wybiorą oni 720 europosłów, o 15 więcej niż pięć lat temu. Polsce przypadnie jeden dodatkowy mandat, będzie ich miała łącznie 53. Sondaże niezmiennie wskazują na zwycięstwo centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należą PO i PSL. Brane pod uwagę przez PAP sondaże dają tej największej grupie politycznej od 22 do 25 proc. głosów, co przełoży się na liczbę od 158 do 183 mandatów. Według sondaży skrajna prawica zwycięży we Francji, Włoszech, Austrii, Holandii i Belgii, a znacząco się umocni w Portugalii i Rumunii. Ugrupowania na prawo od EPL nie tworzą jednak jednej grupy w PE i pomimo zdecydowanej przewagi w bardzo wielu krajach nie mają szans na większość w izbie w Strasburgu.

W przededniu wyborów europejskich przypominamy, które partie są obecne w Parlamencie Europejskim, ilu mamy kandydatów w Polsce i o ile mandatów będą walczyć. Publikujemy także podstawowe informacje dotyczące terminów, wieku oraz progów wyborczych w poszczególnych krajach UE. Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego wyjaśnia, dlaczego w Polsce nie ma stałej liczby mandatów przypisanych do okręgu, a na mapie Polski pokazujemy, jak to wyglądało w ostatnich wyborach. Przypominamy także o kompetencjach posłów oraz o znaczeniu Komisji Europejskiej, której prace nadzorują posłowie.

Politolog o wyborach do PE: mandaty wezmą dwie główne formacje

Według szczecińskiego politologa dr. hab. Bartłomieja Toszka w wyborach do PE w okręgu 13. mandaty uzyskają dwie główne formacje, pozostałe mogą liczyć na „uśmiech losu”. Zdaniem eksperta zaskakująca jest niemrawość kampanii, brak zainteresowania nią nie tylko wyborców, ale i kandydatów.

W okręgu nr 13 obejmującym województwa zachodniopomorskie i lubuskie w wyborach do PE zarejestrowano siedem komitetów: KKW Trzecia Droga Polska 2050 Szymona Hołowni – Polskie Stronnictwo Ludowe (lista nr 1), KW Konfederacja Wolność i Niepodległość (lista nr 2), KWW Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie (lista nr 3), KW PolExit (lista nr 4), KKW Koalicja Obywatelska (lista nr 5), KKW Lewica (lista nr 6), KW Prawo i Sprawiedliwość (lista nr 7). 

Na czele list można znaleźć nazwiska z politycznej „pierwszej ligi”, ale w kampanii nie ma emocji, gorących tematów, ostrych polemik.

– Rzeczywiście, to jest zaskakujące, bo wszyscy się spodziewali, że po bardzo ostrych kampaniach parlamentarnej i samorządowej, gdzie PiS starał się odrobić straty, ta również będzie emocjonująca

– ocenił dr hab. prof. Uniwersytetu Szczecińskiego Bartłomiej Toszek.

Politolog z US mówił, że spodziewał się mocnego akcentowania takich tematów jak Zielony Ład przez prawą stronę sceny politycznej. Tym bardziej, że problemy europejskiej strategii klimatycznej i gospodarczej były w ostatnich miesiącach nagłaśniane przez protestujących rolników – dodał.

– I obywatele, i politycy są chyba zmęczeni serią wyborów w Polsce. Większość politologów jest bardzo zaskoczona, że ta kampania jest tak mało widoczna, chodzi o billboardy, banery, których jest mało, ale też o kandydatów, którzy są mało aktywni. To, że wybory niezbyt interesują społeczeństwo, można zrozumieć, ale odnoszę wrażenie, że nie interesują również samych kandydatów

– ocenił Toszek. 

Politolog zauważył, że „energia zmagazynowana przez koalicję 15 października” – ówczesną opozycję, „znalazła ujście jeszcze w wyborach samorządowych”, ale teraz już jej brakuje. Kampanię ocenił jako niemrawą, ale – jak zaznaczył – można ją też nazwać „pozytywną”, ponieważ kandydaci skupiają się na prezentowaniu siebie, a nie atakowaniu rywali.

– Może to będzie kampania przełomowa, w tym sensie, że politycy próbują pokazać, co mają do zaoferowania, a nie tylko, jak atakują konkurentów. Wojna polsko-polsko już zmęczyła nas wszystkich

– podkreślił Toszek. 

Zwrócił uwagę, że „tematy europejskie” wydają się wyborcom „odległe” i nie zawsze są zrozumiałe. Poza tym – jak dodał – emocje społeczne wywołuje polityka krajowa, parlament. 

A politycy wybierający się do Brukseli postrzegani są – jego zdaniem – jako ci, którzy jadą po wysokie uposażenie, ale są już na bocznym torze.

– Wybory do PE to może nie polityczny ochłap, ale skórka od pomarańczy, a nie sama pomarańcza. Dla wielu polityków to emerytura, tak ją traktują. Wyborcy również są tego świadomi. Dlatego frekwencja jest niska. To problem w większości krajów europejskich

– zauważył Toszek.

Jak dodał, „optymistycznie” liczy na frekwencję ok. 50 proc. Zastrzega, że na liczbę głosujących 9 czerwca wpływ będzie miała m.in. pogoda. 

W wyborach do PE w 2019 r. frekwencja w okręgu nr 13 wyniosła 42,1 proc. Dwa mandaty uzyskała Koalicja Europejska (PO, PSL, N., SLD, Zieloni), dwa Prawo i Sprawiedliwość. Zdaniem politologa tegoroczne wybory również będą starciem dwóch bloków. A sondaże zapowiadające wynik blisko remisu raczej się potwierdzą. „Dwie główne formacje będą brały mandaty. Pozostałe partie mogą liczyć na uśmiech losu. To będzie zależało od frekwencji i tego, jakie grupy elektoratu uda się zmobilizować” – mówił Toszek. 

Podkreślił, że żaden z komitetów i żaden z kandydatów w okręgu 13 „nie wyróżnił się”. Pytany o to, czy ktoś może być „czarnym koniem” wyborczego wyścigu, powiedział, że „nie koniem, a raczej czarnym konikiem” ma szansę stać się Konferderacja.

– Ustabilizuje swoją pozycję na polskiej scenie politycznej. Ta formacja dyskontuje to, czego PiS-owi nie udało się zrealizować. Wyborcy, którzy uznali, że polityka międzynarodowa PiS była zbyta miękka, zwrócą się właśnie w stronę Konfederacji

– ocenił Toszek. 

W wyborach do PE w woj. zachodniopomorskim i lubuskim liderem listy Trzeciej Drogi jest Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu RP, poseł do PE w latach 2004-2007 i 2009-14. „Jedynką” KW Konfederacja Wolność i Niepodległość jest Magdalena Sosnowska (Ruch Narodowy), ekonomistka, związana z branżą morską, która bez powodzenia kandydowała w ostatnich wyborach do RM Szczecin oraz w wyborach do Sejmu RP. Sosnowska jest jedyną kobietą, która w okręgu 13 kandyduje z pierwszego miejsca na liście. 

Listę KWW Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie otwiera Krzysztof Łopatowski, adwokat z Gorzowa Wielkopolskiego. Komitet Wyborczy PolExit jako lidera wystawił Janusza Żurka, elektryka z Krakowa. Aż siedmiu z dziewięciu kandydatów tej listy w okręgu nr 13 jest z Małopolski, jeden z Podkarpacia, jeden ze Śląska. 

Listę KO otwiera Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia, który w wyborach do PE w 2019 r. uzyskał najwięcej głosów w okręgu szczecińsko-gorzowskim (239 893), startując jako „dwójka” na liście KE. W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych poparło go ponad 67 tys. wyborców (kandydował w okręgu koszalińskim). Liderem listy Lewicy jest Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier w poprzednich wyborach startował z Warszawy i jako lider listy KE zdobył ponad 200 tys. głosów. Lokomotywą listy PiS jest Joachim Brudziński, były szef MSWiA, europoseł, który w wyborach 2019 uzyskał 185 168 głosów. 

Obok Arłukowicza i Brudzińskiego mandaty zdobyli wtedy Elżbieta Rafalska (PiS) oraz Bogusław Liberadzki (KE), który w PE zasiadał od 2004 r. W tegorocznych wyborach nie kandyduje. 

W ocenie szczecińskiego politologa liderzy list, którzy nie są związani z regionem, mogą zniechęcić wyborców.

– Tak zwani spadochroniarze, osoby z nominacji partyjnych – ten czynnik będzie miał wpływ na obniżenie ilości głosów – prognozuje Toszek. – Politycy z innych części Polski, którzy tu ubiegali się o mandaty, traktowali Pomorze Zachodnie dość utylitarnie. Później nie wykazywali zainteresowania

– ocenił politolog. 

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w różnych państwach UE 6-9 czerwca. Polacy 9 czerwca będą wybierać 53 posłów do Parlamentu Europejskiego.

Dalsza część tekstu pod polecanymi artykułami

Parlament Europejski – co to jest

Parlament Europejski jest jedynym na świecie ponadnarodowym zgromadzeniem wybieranym w wyborach bezpośrednich. Choć organizacja tych wyborów i ich przebieg są często postrzegane jako niezwykle skomplikowane, najważniejsze zasady można wyjaśnić w kilku punktach.

Dalsza część tekstu pod ikonografikami

Głosowanie w wyborach trwa aż 4 dni. Najwcześniej, w czwartek 6 czerwca, zagłosują wyborcy w Holandii. W piątek 7 czerwca do urn pójdą Irlandczycy, a w sobotę 8 czerwca wybory odbędą się na Łotwie, Malcie i w Słowacji. Czesi swoich europosłów będą wybierać w piątek i sobotę (7 i 8 czerwca), a Włosi – w sobotę i niedzielę (8 i 9 czerwca).

Najwięcej, bo 20 państw, przeprowadzi wybory do PE w niedzielę 9 czerwca. Są to: Austria, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Litwa, Luksemburg, Niemcy, Polska, Portugalia, Rumunia, Słowenia, Szwecja i Węgry. 

Zgodnie z unijnymi przepisami państwa członkowskie nie mogą podawać oficjalnych wyników wyborów, także tych cząstkowych, do czasu zakończenia głosowania we wszystkich krajach UE. Sondaże exit polls mogą być jednak publikowane. Unijne przepisy nie narzucają też ciszy wyborczej.

Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak powiedziała PAP, że rozpoczynające się w czwartek 6 czerwca w niektórych krajach UE głosowanie w eurowyborach nie ma wpływu na kampanię w Polsce, a cisza wyborcza – zgodnie z przepisami kodeksu wyborczego – rozpocznie się w naszym kraju na 24 godziny przed dniem głosowania w Polsce, czyli o północy z piątku 7 czerwca na sobotę 8 czerwca. 

Różne dni i godziny głosowania w poszczególnych państwach członkowskich Wspólnoty mają jednak wpływ na podawanie wyników wyborów w całej Unii. Dopiero w niedzielę 9 czerwca po godz. 23, gdy zamknięte zostaną ostatnie lokale wyborcze we Włoszech, władze państw UE oraz unijne instytucje będą mogły podać pierwsze wyniki głosowania na podstawie przeliczonych głosów.

Minimalny wiek uprawniający go głosowania i kandydowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest określony przez prawo krajowe. W większości państw członkowskich prawo do głosowania w wyborach do PE nabywa się po ukończeniu 18 lat. Wyjątkiem jest Grecja, gdzie głosować mogą 17-latki oraz Austria, Malta i Niemcy, gdzie udział w głosowaniu mogą wziąć już 16-latki. Minimalny wiek niezbędny do kandydowania w wyborach europejskich jest bardzo zróżnicowany i wynosi od 18 do 25 lat; w Polsce – 21.

Dalsza część tekstu pod ikonografikami

Każdy kraj ma ustaloną, uzależnioną od liczby ludności, liczbę posłów do Parlamentu Europejskiego: od 6 w przypadku Malty, Luksemburga i Cypru do 96 w przypadku Niemiec.

Prawo Unii Europejskiej zezwala państwom członkowskim na ustalenie progów do 5 proc. wszystkich oddanych głosów jako warunku przyznania komitetowi miejsc w Parlamencie Europejskim. Tego rodzaju formalne progi istnieją w 14 państwach członkowskich, w tym także w Polsce. Nie wszędzie mają jednak wartość maksymalną 5 proc., jak w naszym kraju.

Podczas gdy w większości państw członkowskich terytorium kraju stanowi jeden okręg wyborczy w wyborach europejskich, niektóre państwa członkowskie podzielono na wiele okręgów wyborczych. Należą do nich Belgia, Irlandia, Włochy oraz Polska.

Dalsza część tekstu pod ikonografikami

Z danych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że łącznie o mandat europosła w Polsce ubiegać się będzie 1020 kandydatów. O jeden mandat powalczy średnio 19 kandydatów.

Kodeks wyborczy nakłada na komitety wyborcze obowiązek umieszczenia na listach co najmniej 35 proc. kobiet i co najmniej 35 proc. mężczyzn. W tegorocznych eurowyborach 47 proc. wszystkich kandydatów stanowią kobiety, 53 proc. to mężczyźni – to w sumie 476 kandydatek i 544 kandydatów.

Najwięcej, bo 68 kobiet znalazło się na listach Lewicy i jest to jedyny komitet, który wystawił więcej kandydatek niż kandydatów – na listach jest 62 mężczyzn. Niemal po równo między płciami miejsca na listach podzielił komitet Bezpartyjnych Samorządowców. Z ich list startują 64 kobiety i 65 mężczyzn. Po 61 kobiet wystartuje z list KO oraz Polexitu, przy czym KO ma na listach 69 mężczyzn, zaś Polexit – 66 mężczyzn. Na listach Konfederacji znalazło się 59 kobiet i 71 mężczyzn, na listach Trzeciej Drogi 57 kobiet i 73 mężczyzn, zaś na listach PiS 53 kobiety i 77 mężczyzn.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Czytaj także:

Procedura podziału mandatów w eurowyborach jest zupełnie inna, niż w wyborach do Sejmu. W wyborach do Sejmu Polska podzielona jest na 41 w miarę równych okręgów, a do każdego okręgu przypisana jest określona liczba mandatów. W wyborach tych dzieli się mandaty najpierw pomiędzy okręgi, a dopiero później pomiędzy partie. W wyborach do PE jest odwrotnie.

Prof. Jarosław Flis wyjaśnia ordynację w wyborach do Parlamentu Europejskiego

 Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z PAP podkreślił nieprzewidywalność ordynacji do Parlamentu Europejskiego.

– Nigdy do końca nie wiemy dokładnie, ile mandatów przypadnie danemu okręgowi

– zaznaczył.

– Kluczowa różnica polega na tym, że w wyborach do PE po zsumowaniu wyników wszystkich kandydatów w całym kraju dzielimy mandaty pomiędzy partie w jednym wielkim okręgu wyborczym, którym jest cała Polska. Dopiero wtedy, kiedy podzielimy mandaty pomiędzy partie, wracamy do okręgów, w których głosowaliśmy. Ostateczna liczba mandatów, które dostanie dany okręg jest trochę nieprzewidywalna

– wskazał profesor.

Dalsza część tekstu pod ikonografikami

W wyborach do PE, które odbyły się w 2019 r. wybierano 52 europosłów (o jednego mniej niż w tym roku). Wówczas całkowita liczba kandydatów wynosiła 866 osób, w tym 404 kobiety. O jeden mandat walczyło średnio 17 kandydatów.

Wtedy to 2 mandaty trafiły do okręgu nr 2 (woj. kujawsko-pomorskie). Po 3 mandaty trafiły do okręgów: nr 1 (woj. pomorskie), nr 3 (woj. warmińsko-mazurskie i podlaskie), nr 5 (cztery miasta na prawach powiatu i 29 powiatów woj. mazowieckiego), nr 6 (woj. łódzkie), nr 8 (woj. lubelskie), nr 9 (woj. podkarpackie). Po 4 mandaty trafiły do okręgów: nr 12 (woj. dolnośląskie i opolskie) oraz 13 (woj. lubuskie i zachodniopomorskie). 5 mandatów trafiło do okręgu nr 7 (woj. wielkopolskie). Po 6 mandatów trafiło do okręgów: nr 4 (Warszawa z ośmioma powiatami woj. mazowieckiego) oraz nr 10 (woj. małopolskie i świętokrzyskie). Najwięcej, bo 7 mandatów trafiło do okręgu nr 11 (woj. śląskie).

Wybory do Parlamentu Europejskiego wygrało PiS z poparciem 45,38 proc. i zdobyło 27 mandatów. Drugie miejsce zajęła Koalicja Europejska z 38,47 proc. i wprowadziła do PE 22 europosłów. Próg wyborczy przekroczyła też Wiosna Roberta Biedronia z 6,06 proc. głosów, zdobywając 3 mandaty.

Dalsza część tekstu pod ikonografiką

Parlament Europejski, zgodnie z postanowieniami Traktatu Lizbońskiego, liczy 751 posłów. Posłowie pogrupowani są według podobieństwa poglądów politycznych, a nie narodowości. By stworzyć grupę polityczną potrzeba 25 posłów, reprezentujących co najmniej jedną czwarta państw członkowskich.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Czytaj także:

Dalsza część tekstu pod ikonografiką

W strukturze instytucjonalnej Unii Europejskiej organami podejmującymi decyzje o przyszłości wspólnoty są Parlament Europejski, Rada Europejska oraz Komisja Europejska, które ściśle ze sobą współpracują na poszczególnych etapach stanowienia prawa unijnego, posłowie do PE nadzorują prace instytucji Unii Europejskiej, zwłaszcza Komisji Europejskiej, która jest organem wykonawczym UE.

Dalsza część tekstu pod ikonografiką

Komisja jest politycznie niezależnym organem wykonawczym UE. Jako jedyna odpowiada za sporządzanie wniosków legislacyjnych dotyczących nowych przepisów europejskich oraz wdraża decyzje Parlamentu Europejskiego i Rady UE.

Dalsza część tekstu pod ikonografiką

Pracom komisji przewodzi 27 komisarzy, tzw. kolegium. Wspólnie podejmują oni decyzje wytyczające polityczny kierunek działań Komisji.

Nowe kolegium komisarzy jest powoływane co pięć lat.

Według przedwyborczego badania unijnej opinii publicznej opublikowanego w kwietniu, aż 7 na 10 Europejczyków deklaruje, że zamierza głosować w czerwcowych wyborach europejskich. 8 na 10 uważa, że te wybory są wyjątkowo ważne w obliczu toczącej się wojny Rosji przeciwko Ukrainie i konfliktu na Bliskim Wschodzie.

W eurowyborach w 2019 r. frekwencja w Polsce wynosiła 45,68 proc. Według najnowszego sondażu IBRIS dla „Wydarzeń” Polsatu, do urn chce pójść 55,5 proc. Polaków.

Czytaj także:

Exit mobile version