Burzliwa debata nad projektem o finansowaniu in vitro z budżetu państwa

Fot. PAP/Albert Zawada

Fot. PAP/Albert Zawada

W Sejmie odbyło się w środę (22 listopada) pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o finansowaniu in vitro z budżetu państwa. Kluby zapowiedziały poparcie dla dalszego procedowania. Wniosek Konfederacji o odrzucenie będzie głosowany 28 listopada.

Za wypowiedzi posła Grzegorza Brauna o zapłodnieniu pozaustrojowym, wicemarszałek izby Dorota Niedziela przeprosiła rodziców i dzieci. 

Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, minister zdrowia miałby opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. Wnioskodawcy podnoszą, że z uwagi na dość wysokie koszty procedury in vitro, jej dostępność jest obecnie ograniczona. 

Projekt został złożony w ubiegłej kadencji Sejmu. Izba zajęła się nim, bo obywatelskie projekty nie podlegają dyskontynuacji. W środę w debacie przewidziano 10-minutowe oświadczenia w imieniu klubów i 5-minutowe oświadczenie w imieniu koła. Do zadania pytania zapisało się 83 parlamentarzystów, każdy miał dwie minuty.

Komitet Inicjatywy Ustawodawczej o in vitro

Do reprezentowania Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej wskazana została Agnieszka Pomaska (KO), a jako osoba uprawniona do jej zastępowania Małgorzata Rozenek-Majdan.

Pomaska zabierając głos w Sejmie wskazała, że gdy zbierano podpisy pod obywatelskim projektem „Tak dla in vitro” obiecywano, że prędzej czy później ustawa wejdzie w życie. 

– Dzisiaj to robimy, w pierwszym możliwym dniu, w pierwszym możliwym momencie. Przyszliśmy do nowego Sejmy po to, by w ekspresowym tempie realizować tylko dobre projekty. Nie tak, jak miało to miejsce przez ostatnie osiem lat

– mówiła posłanka. 

– Zwracamy dziś Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest dziecko. Przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa to pierwsza decyzja demokratycznej większości

– zaznaczyła. 

Pomaska oceniła, że program in vitro poprzedni rząd zlikwidował, „bo chciał zaglądać do sumień Polek i Polaków”.

– Robiliście to przez ostatnie osiem lat. Odebraliście kobietom prawo do antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Zabraliście prawo do poczucia bezpieczeństwa kobiet w ciąży. Utrudniliście dostęp do badań prenatalnych

– wyliczała posłanka. 

– 15 października skończył się w Polsce czas zaglądania do sumień Polek i Polaków

– dodała. 

Posłanka pytała, kiedy rząd rozliczy się z programu naprotechnologi, którym zastąpiono program in vitro. 

– Czekam tylko, aż pan premier (Mateusz) Morawiecki stanie przed Sejmem z tabliczką: wybór nie zakaz. Tak daleko pan zabrnął w swojej hipokryzji. Ale powiem panu jedno. 15 października Polki i Polacy odrzucili zaglądanie do sumień Polek i Polaków przez polityków. Odrzucili również hipokryzję pana Morawieckiego

– podkreśliła Pomaska.

Głos w debacie zabrała Małgorzata Rozenek-Majdan.

– To ważny dzień. Ważny dlatego, że wyraźnie pokazuje, że teraz żyjemy w państwie, które bardzo poważnie traktuje obietnice złożone swoim wyborcom i nie lekceważy głosu społecznego

– powiedział Małgorzata Rozenek-Majdan. 

Dodała, że wysoka frekwencja w ostatnich wyborach dała obecnemu Sejmowi bardzo silny mandat do realizowania woli obywateli. 

– A wola obywateli w sprawie in vitro jest liczbowo bardzo zgodna z frekwencją. Ponoć 70 proc. polskiego społeczeństwa popiera nie tylko metodę in vitro, ale również jej refundowanie z budżetu państwa

– wskazała przedstawicielka wnioskodawców. 

Podziękowała wszystkim zaangażowanym w przygotowanie projektu, m.in. politykom PO Ewie Kopacz, Agnieszce Pomasce i Donaldowi Tuskowi. 

– Refundowanie in vitro jest wyrównaniem szans dla wszystkich do tego, żeby zostać rodzicami, więc szans na szczęście

– podkreśliła Rozenek-Majdan. 

Jak dodała, osoby, które składały podpisy pod obywatelskim projektem ustawy mówiły, że „ten projekt nie tylko daje szanse na zostanie rodzicami, ale przede wszystkim jest takim symbolem powrotu do normalności”.

– W imieniu tych wszystkich osób chciałabym bardzo serdecznie podziękować

– powiedziała przedstawicielka wnioskodawców. 

Zaznaczyła, że poparcie dla ustawy wyraziły osoby o różnych poglądach politycznych.

– Mam ogromną nadzieję, że „tak” dla tej ustawy powie każda strona tej wysokiej izby, jak również „tak” tej ustawy powie pan prezydent (Andrzej Duda)

– podkreśliła. 

Rozenek-Majdan zapowiedziała również prace nad kolejnym projektem obywatelskim, który tym razem będzie dotyczył mowy nienawiści i hejtu. 

– Niestety, przykłady takiej mowy nienawiści i hejtu znajdują się również na sali plenarnej. Myślę, że pora skończyć z bezkarnym i, jak pokazuje historia parlamentarna, bardzo szkodliwym, nawet śmiertelnie, mówieniem bardzo szkodliwych i nieprawdziwych słów

– dodała.

PiS rekomenduje dalsze prace nad ustawą 

Posłanka PiS Józefa Szczurek-Żelazko wskazała, że projekt dotyczy jednej z form wspomagania prokreacji, na którą z budżetu ma zostać przeznaczone 500 mln zł

Podkreśliła, że problem niepłodności dotyka wiele rodzin, dlatego poszukują one sposobów, by go rozwiązać. Szczurek-Żelazko zaznaczyła, że jednym z nich są adopcje. Podziękowała przy tym wszystkim rodzinom adopcyjnym i zastępczym za podjęcie tej decyzji. 

– Marzeniem innych rodzin, szczególnie kobiet jest urodzenie własnego dziecka. Decydują się na różne formy terapii, by marzenie to stało się faktem

– mówiła posłanka PiS. 

Zwróciła uwagę, że jedni wybierają naprotechnologię, która jest „procesem odzyskiwania dobrostanu zdrowia, w tym zdrowia prokreacyjnego umożliwiający zajście w ciąże w sposób naturalny”. Zaznaczyła, że proces ten jest długotrwały i bardzo kosztochłonny.

– Te rodziny wymagają wsparcia, co jest realizowane od 2016 roku przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w ramach programu „Za życiem”

– dodała Szczurek-Żelazko. 

Wskazała, że w ramach programu powstało 20 ośrodków leczenia niepłodności. Podkreśliła, że ta sieć wymaga wsparcia i dalszej kontynuacji. 

Posłanka zwróciła uwagę, że „dla innych rodzin wyborem jest zapłodnienie pozaustrojowe zwane in vitro”.

– W czasie tej metody powstaje wiele zarodków, spośród tych zarodków te najsilniejsze są implantowane do organizmu matki, a losy pozostałych są różne. Skuteczność tej metody waha się w granicach od 33 do 40 procent

– powiedziała Szczurek-Żelazko. 

Dodała, że z projektu obywatelskiego wynika, że finansowanie metody in vitro będzie na poziomie 500 mln zł rocznie. Jak mówiła posłanka, projekt zakłada, że ten program nie musi być m.in. konsultowany przez Ministra Zdrowia z Agencją Oceny Technologii Medycznych, która powinna wyszacować koszt poszczególnych procedur, nie musi też wynikać z analiz map potrzeb zdrowotnych, nie musi być też konsultowany przez radę przejrzystości. 

Zdaniem posłanki zachodzi pytanie, czy inne programy zdrowotne, która w tej chwili są realizowane z budżetu państwa dla MZ będą nadal finansowane. Przypomniała, że w ramach budżetu MZ finansowane są np. programy leczenia chorych na hemofilię, czy badania przesiewowe dla noworodków. 

– Ten projekt ustawy wymaga w dużej mierze doprecyzowana, dookreślenia zasad przeprowadzania tych procedur, które mają być finansowane z budżetu państwa, klub parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość rekomenduje wysokiej izbie dalsze prace nad tą ustawą

– poinformowała Szczurek-Żelazko.

Jestem za koncepcją in vitro jako metody, która umożliwia posiadanie dziecka, zwłaszcza młodym małżeństwom – powiedział w środę rzecznik PiS Rafał Bochenek. Jego zdaniem projekt ustawy ws. refundacji in vitro jest zbyt ogólny. Jak dodał, oczekiwałby doprecyzowania w projekcie kwestii m.in. nadliczbowych zarodków.

– Jeśli chodzi o kwestie ustaw światopoglądowych, które są w jakiś sposób wątpliwe moralnie, budzą kontrowersje, zawsze u nas była dobrowolność w klubie parlamentarnym, nie było dyscypliny partyjnej

– zauważył. 

– Jeśli chodzi o samą koncepcję in vitro jako metody medycznej, która umożliwia posiadanie dziecka, zwłaszcza młodym małżeństwom, jestem za. Natomiast diabeł tkwi w szczegółach. Uważam, że w tym projekcie powinny znaleźć się zapisy, które doprecyzują – bo projekt jest bardzo ogólny – czy zarodki nadliczbowe będą mogły być wykorzystywane w eksperymentach, czy będzie mógł się odbywać nielegalny handel tymi zarodkami, czy np. z tych zarodków będą mogły korzystać pary homoseksualne. Dla mnie to jest ważne, i przy podejmowaniu decyzji chciałbym, by te kwestie były uregulowane w ustawie

– powiedział rzecznik PiS. 

Przypomniał, że w czasie rządów PO-PSL metoda in vitro była finansowana z budżetu państwa.

– Jeśli chodzi o wpływ znaczny czy rewolucyjny na polską demografię, wiemy, że takiego wpływu nie wywołała

– zauważył Bochenek. 

– Jestem otwarty na dyskusję. Dziś rozpoczęła się debata. Zobaczymy, jaki będzie finał tego procesu. Mamy nadzieję, że inicjatorzy tej inicjatywy legislacyjnej będą otwarci na szeroką dyskusję i uwzględnienie głosów płynących z innych środowisk

– podsumował Bochenek.

Poseł PiS Paweł Szrot zaznaczył, że stanowisko Polaków na temat in vitro jest podzielone.

– Próbujecie nas uczyć, czym jest szczęście, próbujecie nas uczyć jak wygląda nieszczęście osób, które bezskutecznie się starają o dziecko. My dobrze o tym wiemy. Ja osobiście o tym dobrze wiem. Ja osobiście przez sześć lat starałem się i walczyłem o to, żeby nasza rodzina miała dziecko

– mówił Szrot. 

– Korzystaliśmy z najnowocześniejszych metod medycznych, oczywiście wykluczyliśmy z góry te, które są niezgodne z naszymi wartościami etycznymi. Po sześciu latach dowód na to, że te metody, które szanują nasze wartości etyczne są skuteczne, biega po okolicznym przedszkolu uśmiechnięte od ucha do ucha i ma już prawie dwa latka

– podkreślił były prezydencki minister, pytając jak ta ustawa wesprze osoby, które mają inne wartości i nie chcą korzystać z metody in vitro. 

Szrotowi odpowiedział m.in. poseł Lewicy Adrian Zandberg.

– Panie ministrze, jeżeli pan nie chce korzystać z procedury in vitro, nikt pana do tego nie będzie zmuszał. Chodzi o to, żeby ci, którzy chcą z niej skorzystać, a nie są tak zamożni jak pan i pana rodzina, mieli do tego prawo

– powiedział Zandberg. 

Podczas debaty głos zabrał poseł PiS Dariusz Matecki. Przed oraz podczas jego wystąpienia posłowie na sali krzyczeli: „Wstyd”, „Hańba”, „Zejdź z mównicy i tak immunitet będziesz miał odebrany”, „Przeproś”. 

Matecki zwracając się do posłów opozycji powiedział:

– Bardzo się cieszę, że wreszcie mówicie o życiu, bo jeszcze niedawno taka osoba jak Szłapka (Adam Szłapka, poseł KO – PAP) miał przecież piorun na twarzy. 

– Życie trzeba rzeczywiści chronić, bo musicie pamiętać i będę to wam przypominać, że życie w Polsce broni konstytucja. (…) Nie damy wam opiłować katolików. (…) Katolicy w Polsce mają swoje prawa i katolicy w Polsce mają prawo, żeby ich głos był słyszany w Sejmie

– mówił. 

Wystąpienie skomentowała prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela.

– Katolicyzm zobowiązuje

– wskazała. 

Klaudia Jachira (KO) odnosząc się do wystąpienia Mateckiego oceniła, że jego słowa najlepiej pookazują, że „przez ostatnie lata żyliśmy w Polsce pod dyktando jednej, chorej ideologii” 

– Pan, panie pośle, jest pan ostatnią osobą, która z tej mównicy może mówić o życiu. Pan, panie pośle, ma pan na sumieniu śmierć dziecka

– mówiła, zwracając się do Mateckiego. 

Zaznaczyła, że w „świeckim państwie to nie wypowiedzi jednego związku wyznaniowego będą kształtować i stanowić prawo”.

– Dlatego najwyższa pora, by przywrócić finansowanie in vitro z budżetu państwa, bo jest to po prostu właściwa forma leczenia niepłodności

– zaapelowała.

G. Braun (Konfederacja) złożył wniosek o odrzucenie projektu ws. in vitro w pierwszym czytaniu

Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem, składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu – powiedział w środę (22 listopada) w Sejmie poseł Konfederacji Grzegorz Braun podczas debaty nad obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji in vitro.

– Widziałem te baniaki z ciekłym azotem, w którym trzyma się to, co zostanie jako efekt, produkt uboczny tej selekcji

– mówił Braun. 

Przytoczył także doniesienia medialne.

– W dalekich krajach, z drugiej strony globusa, lekarz ojcem czterdzieściorga dziewięciorga dzieci, przy zabiegach in vitro używał własnego nasienia. Skandal. W Kanadzie, to tylko ludowa republika Kanady, to daleko, to na pewno nie u nas, ginekolog zapładniał pacjentki własnym nasieniem, nie wiadomo ile ma dzieci

– mówił Braun. 

Zwracając się do autorów projektu powiedział: „zapraszacie naszych rodaków, żerując na ich dramatach życiowych, do przedsionka piekieł już na tej ziemi”

– Właściwie moglibyśmy powiedzieć, dajcie nam, katolikom, normalnym, uczciwym ludziom spokój i nie każcie nam płacić na to, co tam sobie robicie. Ale sprawa, jak widzicie ma konsekwencje potencjalnie społeczne, konsekwencje, z których problemy z ustalaniem linii dziedziczenia i majętności będą najmniejszym problemem. Są procedury godziwe i niegodziwe

– ocenił poseł Konfederacji. 

Podkreślił, że „normalny człowiek pragnie potomstwa”, ale są „niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie”.

– Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem. Składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu

– poinformował Braun.

Na wypowiedź posła Konfederacji zareagowała prowadząca obrady wicemarszałek Dorota Niedziela.

– Mieszkam 18 kilometrów od Oświęcimia, bardzo proszę ważyć słowa” – powiedziała. „Przepraszam w imieniu swoim i myślę, że większej części tej izby, za wszystkie wypowiedzi, które mogły urazić zarówno rodziców, jak i dzieci. Bardzo przepraszam

– podkreśliła wicemarszałek. 

Do słów Brauna odniósł się też m.in. poseł Bartosz Arłukowicz (KO).

– Słyszałem posła Brauna, który bzdury wygadywał, że in vitro to nie jest metoda leczenia. A okularki na nosie to już się nosi? I to jest metoda leczenia? Okularki nosimy, ale ludziom in vitro zabronimy. Taka mądrość

– zauważył poseł. 

– Wie pan, co to jest nagroda Nobla? Słyszał pan kiedyś o czymś takim? W 2010 r. dr (Robert) Edwards dostał nagrodę Nobla dokładnie za metodę in vitro, a wy w 2023 r. zastanawiacie się, czy ludziom na to pozwolić. Wstyd i hańba

– oświadczył Arłukowicz.

Lewica popiera obywatelski projekt ustawy

Posłanka Lewicy Wanda Nowicka wskazała, że istotą projektu ustawy jest wprowadzenie bezterminowo finansowania procedury in vitro z budżetu państwa w kwocie nie mniejszej niż 500 mln zł rocznie

– Zapłodnienie pozaustrojowe, metodą in vitro, jest skuteczną metodą zajścia w ciąże. W Polsce, dzięki tej metodzie, w ciągu blisko 40 lat jej stosowania, urodziło się ponad 100 tys. dzieci. Są to tysiące dzieci, które nie narodziłyby się, gdyby nie in vitro. Gdyby ta metoda była bardziej dostępna finansowo, dzieci byłoby znacznie więcej

– zauważyła Nowicka. 

Posłanka zwróciła uwagę, że większa dostępność finansowa tej metody, dla osób z problemem niepłodności, może poprawić „dramatyczną sytuację demograficzną Polski”.

– Niepłodność stanowi wielki i rosnący problem społeczny i medyczny, szacuje się, że 20 proc. społeczeństwa, czyli blisko 3 mln osób w Polsce, choruje na niepłodność. Tymczasem leczenie niepłodności jest obowiązkiem państwa, ale z tego obowiązku państwo nie wywiązywało się do tej pory w sposób należyty

– powiedziała. 

– Leczenie niepłodności metodą in vitro stanowi skuteczną metodę na posiadanie potomka, mamy prawo z niej korzystać. Ma tylko jedną wadę – jest bardzo kosztowne. Przez to jest trudno dostępne lub całkiem niedostępne finansowo dla wielu osób w Polsce, a to stanowi nierówność, której Państwo musi przeciwdziałać wszelkimi dostępnymi metodami

– zaznaczyła posłanka. 

Nowicka poinformowała, że Lewica „zdecydowanie” popiera obywatelski projekt ustawy.

– Refundacja in vitro i jest dla nas kwestią fundamentalną

– podkreśliła. 

Wskazała, że ustawa jest bardzo potrzebna i oczekiwana społecznie.

– Polki i Polacy muszą mieć realny dostęp do nowoczesnego leczenia niepłodności tą metodą, zgodnie z najlepszymi standardami opieki medycznej

– przekazała. 

Jak dodała, poprawa dostępności do leczenia niepłodności jest ważna nie tylko dla obywateli i obywatelek, ona to jest ważna i pożądana również dla Państwa. „Stoimy wobec katastrofy demograficznej, więc finansowanie poprawy dzietności w Polsce jest przede wszystkim inwestowanie w dobrostan naszego kraju” – podsumowała.

Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) podczas debaty podkreśliła, że in vitro jest metodą naukową, medyczną. Zaznaczyła także, że państwo powinno refundować zabiegi i procedury medyczne. 

– Refundujemy te zabiegi medyczne i procedury medyczne, ale na przykład nie refundujemy homeopatii i nie nazywamy pastylek homeopatycznych lekami bez względu na to, ilu ludzi wierzy w skuteczność pastylek homeopatycznych

– mówiła. 

Podkreśliła, że państwo stoi po stronie nauki i medycyny oraz poprosiła o to, by nie zestawiać z in vitro naprotechnologii.

– Naprotechnologia nie jest ani metodą, ani procedurą medyczną. To jest po prostu zarejestrowany znak towarowy

– powiedziała. 

– Przypominam państwu, że jeżeli widzicie państwo zarodek i widzicie tam dziewczynkę i chłopczyka, to można skorzystać z refundowanej wizyty u okulisty – mówiła. – A jeśli słyszycie państwo głos mrożonych zarodków, to też możecie skorzystać z porady lekarskiej

– dodała. 

Odnosząc się do wypowiedzi posłów Konfederacji powiedziała, że cieszy się, że mamy Komisję Etyki oraz że należy te wypowiedzi do niej zgłosić.

Zgodnie z rozpatrywanym w środę obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, minister zdrowia miałby opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. 

Projekt został złożony w marcu tego roku, jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu. W związku z tym, że obywatelskie projekty nie podlegają dyskontynuacji, prace nad nim mogą być kontynuowane w obecnej kadencji Sejmu. 

Zasady i warunki stosowania medycznie wspomaganej prokreacji, a także postępowania z komórkami i zarodkami rozrodczymi reguluje obowiązująca od 2015 r. ustawa o leczeniu niepłodności.

Posłanka KO Monika Wielichowska wskazała, że „kiedy PiS, decyzją ministra Radziwiłła zamknął dofinansowanie programu in vitro z budżetu państwa tysiącom ludzi w wieku prokreacyjnym zawalił się świat. Kobietom zawalił się świat, bo straciły szansę na bycie matką, rodzicom zawalił się świat, bo stracili szansę na upragnione rodzicielstwo”. 

Przypomniała, że kiedy in vitro przestało być finansowana z budżetu państwa niektóre samorządy zaczęły „zastępować państwo, wzięły sprawy w swoje ręce i zaczęły tworzyć własne, lokalne programy zdrowotne”.

– Kiedy miasta, gminy, powiaty zaczęły zastępować państwo znowu pojawiła się szansa – przynajmniej dla ich mieszkańców, ale i to nie podobało się ministrowi i PiS. Chcieli karać samorządy

– zaznaczyła posłanka. 

– Byliśmy oburzeni i bezradni, ale kiedy władza PiS wypowiedziała otwartą wojnę dzieciom poczętym dzięki metodzie in vitro i ich rodzicom wiedzieliśmy, że emocje musimy przekłuć w działania” – podkreśliła. Wyjaśniła, że dlatego rok temu został utworzony obywatelski komitet „Tak dla in vitro” i została rozpoczęta zbiórka podpisów pod projektem. 

Przyznała, że w całym kraju Polki i Polacy, bez względu na poglądy polityczne okazywali zbierającym podpisy pod projektem uśmiech, życzliwość i trzymali kciuki za powodzenie – było ich prawie poł miliona.

– Kiedy odbywało się pierwsze czytanie projektu w czerwcu ubiegłego roku z tego miejsca w Sejmie zwróciłam się do was, Polek i Polaków mówiąc, że nie wiem co z projektem zrobi władza PiS, ale że się nie zdziwię, jeśli wyrzucą pół miliona podpisów do Sejmowej zamrażarki. Czas pokazał, że się nie myliłam

– powiedziała Wielichowska. 

– Mówiłam też, że jedno jest pewne, że wy Polki i Polacy możecie sprawić, że ten obywatelski projekt zostanie uchwalony już za kilka miesięcy, tylko pójdźcie na wybory i odsuńcie tą złą władzę od rządu. Mówiłam też, że kiedy wygramy jednym z pierwszych projektów w nowym Sejmie będzie projekt „Tak dla in vitro” i udało się, zrobiliście to

– zwróciła się do obywateli. 

Zdaniem posłanki, projekt ten jest symbolem – pokazuje, że „wspólnie możemy zrealizować pierwszy z naszych stu konkretów, a potem kolejne konkrety”. Dodała, że „Tak dla in vitro” to także jeden ze wspólnych punktów programowych szerszej koalicji, a po nim przyjdzie realizacja kolejnych zapowiedzi.

– Dzięki wam nie jesteśmy już bezradni, dzięki wam staliśmy się sprawczy. Dziś kwestie in vitro, jutro inne sprawy, o których rozmawialiśmy z wami podczas spotkań otwartych

– zapowiedziała. 

Jak oceniła posłanka KO Barbara Nowacka, projekt ten ma wymiar historyczny – przywrócenie elementu sprawiedliwości społecznej w Polsce.

– Odebranie refundacji in vitro oznaczało, że rządzący upokorzyli biednych. Upokorzyli te rodziny, które nie miały pieniędzy na prywatny zabieg, który kosztuje bardzo dużo

–  zaznaczyła. 

– Odebraliście biedniejszym, polskim rodzinom prawo do szczęścia i do posiadania dziecka. Nawet bogatsi musieli często zadłużać się i brać kredyt, żeby tylko mieć dziecko. Czy nie jest wam wstyd, że krzywdziliście ludzi? Przez te osiem lat prowadziliście politykę pogardy wobec dzieci poczętych metodą in vitro, wobec ich rodziców i wobec ich rodzin

– mówiła do polityków PiS Nowacka. 

– Obiecujemy wam, że takiego wstydu, jaki przyniósł wam podręcznik HIT, gdzie byliście stygmatyzowani nigdy więcej nie dostaniecie. My naszym projektem przywróciliśmy nadzieję, że można w Polsce przyzwoicie, można normalnie, można wysłuchać głosu ludzi. Nie trzeba bać się przyszłości, bo państwo ma obowiązek zadbać o dobrostan swoich obywateli

– podkreśliła. 

Posłanka stwierdziła, że in vitro to prawo ludzi do posiadania dziecka i prawo do szczęścia, „a stygmatyzowanie tylko krzywdzi dzieci”. „Obiecujemy wam, będzie normalnie, każdej parze i każdej kobiecie w Polsce dzisiaj z dumą możemy obiecać, że nikt nie będzie wykluczony. Państwo stanie po stronie rozumu, nie zabobonów” – podsumowała.

PSL: in vitro będzie dostępne dla wszystkich, nie tylko dla bogatych

– To jest wielka chwila. Nie ma chyba lepszej, większej radości dla nowej większości parlamentarnej, gdy pierwszy, który rozpatrujemy jest projektem obywatelskim, a zarazem jest realizacją programu wyborczego czterech formacji politycznych tworzących dzisiejszą większość parlamentarną

– wskazał Kosiniak-Kamysz. 

Szef ludowców zapowiedział, że nowa kadencja parlamentu będzie „dla obywateli i z obywatelami”.

– Jakim trzeba być okrutnym, jaką trzeba być okrutną władzą, żeby pozbawić największego szczęścia, jakie może być w życiu dla rodziny, dla rodziców, posiadania dzieci. Projekt obywatelski kończy okrucieństwo, które nastąpiło zaraz po przejęciu władzy (przez poprzedników-PAP)

– powiedział Kosiniak-Kamysz. 

– Co wy w sobie mieliście, tak naprawdę, żeby w grudniu 2015 r., zaraz po przejęciu (władzy) jako jedną z pierwszych decyzji podjąć o zablokowaniu szczęścia, posiadania dzieci

– dodał, zwracając się do polityków PiS. 

Jak dodał, okrutne było to, że nie zmieniono – i dobrze, jak stwierdził – zasad przeprowadzania zabiegu in vitro, ale pozbawiono dostępu do tej metody tych, których na to nie stać. 

– Jak ktoś jest bogaty, mógł dalej korzystać. Ale większość osób nie miała 10, 20 a czasem 50 tys. To jest miara waszego okrucieństwa. Bogu dzięki i dobrym ludziom, że możemy z tym skończyć

– podkreślał. 

– Zrobimy wszystko, by naszą umowę koalicyjną, tak jak w tym punkcie, punkt po punkcie, skrupulatnie realizować, dla obywateli, z obywatelami, z waszym imieniu. Bierzemy pełną odpowiedzialność, jesteśmy gotowi, mamy siłę, mamy moc, przegłosujemy tę ustawę

– stwierdził szef ludowców.

wicemarszałek izby Dorota Niedziela przeprosiła rodziców i dzieci. 

Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, minister zdrowia miałby opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. Wnioskodawcy podnoszą, że z uwagi na dość wysokie koszty procedury in vitro, jej dostępność jest obecnie ograniczona. 

Projekt został złożony w ubiegłej kadencji Sejmu. Izba zajęła się nim, bo obywatelskie projekty nie podlegają dyskontynuacji. W środę w debacie przewidziano 10-minutowe oświadczenia w imieniu klubów i 5-minutowe oświadczenie w imieniu koła. Do zadania pytania zapisało się 83 parlamentarzystów, każdy miał dwie minuty.

Komitet Inicjatywy Ustawodawczej o in vitro
Do reprezentowania Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej wskazana została Agnieszka Pomaska (KO), a jako osoba uprawniona do jej zastępowania Małgorzata Rozenek-Majdan.

Pomaska zabierając głos w Sejmie wskazała, że gdy zbierano podpisy pod obywatelskim projektem „Tak dla in vitro” obiecywano, że prędzej czy później ustawa wejdzie w życie. 

– Dzisiaj to robimy, w pierwszym możliwym dniu, w pierwszym możliwym momencie. Przyszliśmy do nowego Sejmy po to, by w ekspresowym tempie realizować tylko dobre projekty. Nie tak, jak miało to miejsce przez ostatnie osiem lat
– mówiła posłanka. 

– Zwracamy dziś Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest dziecko. Przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa to pierwsza decyzja demokratycznej większości

– zaznaczyła. 
Pomaska oceniła, że program in vitro poprzedni rząd zlikwidował, „bo chciał zaglądać do sumień Polek i Polaków”.

– Robiliście to przez ostatnie osiem lat. Odebraliście kobietom prawo do antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Zabraliście prawo do poczucia bezpieczeństwa kobiet w ciąży. Utrudniliście dostęp do badań prenatalnych
– wyliczała posłanka. 

– 15 października skończył się w Polsce czas zaglądania do sumień Polek i Polaków
– dodała. 

Posłanka pytała, kiedy rząd rozliczy się z programu naprotechnologi, którym zastąpiono program in vitro. 

– Czekam tylko, aż pan premier (Mateusz) Morawiecki stanie przed Sejmem z tabliczką: wybór nie zakaz. Tak daleko pan zabrnął w swojej hipokryzji. Ale powiem panu jedno. 15 października Polki i Polacy odrzucili zaglądanie do sumień Polek i Polaków przez polityków. Odrzucili również hipokryzję pana Morawieckiego
– podkreśliła Pomaska.

Głos w debacie zabrała Małgorzata Rozenek-Majdan.

– To ważny dzień. Ważny dlatego, że wyraźnie pokazuje, że teraz żyjemy w państwie, które bardzo poważnie traktuje obietnice złożone swoim wyborcom i nie lekceważy głosu społecznego
– powiedział Małgorzata Rozenek-Majdan. 

Dodała, że wysoka frekwencja w ostatnich wyborach dała obecnemu Sejmowi bardzo silny mandat do realizowania woli obywateli. 

– A wola obywateli w sprawie in vitro jest liczbowo bardzo zgodna z frekwencją. Ponoć 70 proc. polskiego społeczeństwa popiera nie tylko metodę in vitro, ale również jej refundowanie z budżetu państwa
– wskazała przedstawicielka wnioskodawców. 

Podziękowała wszystkim zaangażowanym w przygotowanie projektu, m.in. politykom PO Ewie Kopacz, Agnieszce Pomasce i Donaldowi Tuskowi. 

– Refundowanie in vitro jest wyrównaniem szans dla wszystkich do tego, żeby zostać rodzicami, więc szans na szczęście
– podkreśliła Rozenek-Majdan. 

Jak dodała, osoby, które składały podpisy pod obywatelskim projektem ustawy mówiły, że „ten projekt nie tylko daje szanse na zostanie rodzicami, ale przede wszystkim jest takim symbolem powrotu do normalności”.

– W imieniu tych wszystkich osób chciałabym bardzo serdecznie podziękować
– powiedziała przedstawicielka wnioskodawców. 

Zaznaczyła, że poparcie dla ustawy wyraziły osoby o różnych poglądach politycznych.

– Mam ogromną nadzieję, że „tak” dla tej ustawy powie każda strona tej wysokiej izby, jak również „tak” tej ustawy powie pan prezydent (Andrzej Duda)
– podkreśliła. 

Rozenek-Majdan zapowiedziała również prace nad kolejnym projektem obywatelskim, który tym razem będzie dotyczył mowy nienawiści i hejtu. 

– Niestety, przykłady takiej mowy nienawiści i hejtu znajdują się również na sali plenarnej. Myślę, że pora skończyć z bezkarnym i, jak pokazuje historia parlamentarna, bardzo szkodliwym, nawet śmiertelnie, mówieniem bardzo szkodliwych i nieprawdziwych słów
– dodała.

PiS rekomenduje dalsze prace nad ustawą 
Posłanka PiS Józefa Szczurek-Żelazko wskazała, że projekt dotyczy jednej z form wspomagania prokreacji, na którą z budżetu ma zostać przeznaczone 500 mln zł. 

Podkreśliła, że problem niepłodności dotyka wiele rodzin, dlatego poszukują one sposobów, by go rozwiązać. Szczurek-Żelazko zaznaczyła, że jednym z nich są adopcje. Podziękowała przy tym wszystkim rodzinom adopcyjnym i zastępczym za podjęcie tej decyzji. 

– Marzeniem innych rodzin, szczególnie kobiet jest urodzenie własnego dziecka. Decydują się na różne formy terapii, by marzenie to stało się faktem
– mówiła posłanka PiS. 

Zwróciła uwagę, że jedni wybierają naprotechnologię, która jest „procesem odzyskiwania dobrostanu zdrowia, w tym zdrowia prokreacyjnego umożliwiający zajście w ciąże w sposób naturalny”. Zaznaczyła, że proces ten jest długotrwały i bardzo kosztochłonny.

– Te rodziny wymagają wsparcia, co jest realizowane od 2016 roku przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w ramach programu „Za życiem”
– dodała Szczurek-Żelazko. 

Wskazała, że w ramach programu powstało 20 ośrodków leczenia niepłodności. Podkreśliła, że ta sieć wymaga wsparcia i dalszej kontynuacji. 

Posłanka zwróciła uwagę, że „dla innych rodzin wyborem jest zapłodnienie pozaustrojowe zwane in vitro”.

– W czasie tej metody powstaje wiele zarodków, spośród tych zarodków te najsilniejsze są implantowane do organizmu matki, a losy pozostałych są różne. Skuteczność tej metody waha się w granicach od 33 do 40 procent
– powiedziała Szczurek-Żelazko. 

Dodała, że z projektu obywatelskiego wynika, że finansowanie metody in vitro będzie na poziomie 500 mln zł rocznie. Jak mówiła posłanka, projekt zakłada, że ten program nie musi być m.in. konsultowany przez Ministra Zdrowia z Agencją Oceny Technologii Medycznych, która powinna wyszacować koszt poszczególnych procedur, nie musi też wynikać z analiz map potrzeb zdrowotnych, nie musi być też konsultowany przez radę przejrzystości. 

Zdaniem posłanki zachodzi pytanie, czy inne programy zdrowotne, która w tej chwili są realizowane z budżetu państwa dla MZ będą nadal finansowane. Przypomniała, że w ramach budżetu MZ finansowane są np. programy leczenia chorych na hemofilię, czy badania przesiewowe dla noworodków. 

– Ten projekt ustawy wymaga w dużej mierze doprecyzowana, dookreślenia zasad przeprowadzania tych procedur, które mają być finansowane z budżetu państwa, klub parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość rekomenduje wysokiej izbie dalsze prace nad tą ustawą
– poinformowała Szczurek-Żelazko.

Jestem za koncepcją in vitro jako metody, która umożliwia posiadanie dziecka, zwłaszcza młodym małżeństwom – powiedział w środę rzecznik PiS Rafał Bochenek. Jego zdaniem projekt ustawy ws. refundacji in vitro jest zbyt ogólny. Jak dodał, oczekiwałby doprecyzowania w projekcie kwestii m.in. nadliczbowych zarodków.

– Jeśli chodzi o kwestie ustaw światopoglądowych, które są w jakiś sposób wątpliwe moralnie, budzą kontrowersje, zawsze u nas była dobrowolność w klubie parlamentarnym, nie było dyscypliny partyjnej
– zauważył. 

– Jeśli chodzi o samą koncepcję in vitro jako metody medycznej, która umożliwia posiadanie dziecka, zwłaszcza młodym małżeństwom, jestem za. Natomiast diabeł tkwi w szczegółach. Uważam, że w tym projekcie powinny znaleźć się zapisy, które doprecyzują – bo projekt jest bardzo ogólny – czy zarodki nadliczbowe będą mogły być wykorzystywane w eksperymentach, czy będzie mógł się odbywać nielegalny handel tymi zarodkami, czy np. z tych zarodków będą mogły korzystać pary homoseksualne. Dla mnie to jest ważne, i przy podejmowaniu decyzji chciałbym, by te kwestie były uregulowane w ustawie
– powiedział rzecznik PiS. 

Przypomniał, że w czasie rządów PO-PSL metoda in vitro była finansowana z budżetu państwa.

– Jeśli chodzi o wpływ znaczny czy rewolucyjny na polską demografię, wiemy, że takiego wpływu nie wywołała
– zauważył Bochenek. 

– Jestem otwarty na dyskusję. Dziś rozpoczęła się debata. Zobaczymy, jaki będzie finał tego procesu. Mamy nadzieję, że inicjatorzy tej inicjatywy legislacyjnej będą otwarci na szeroką dyskusję i uwzględnienie głosów płynących z innych środowisk
– podsumował Bochenek.

Poseł PiS Paweł Szrot zaznaczył, że stanowisko Polaków na temat in vitro jest podzielone.

– Próbujecie nas uczyć, czym jest szczęście, próbujecie nas uczyć jak wygląda nieszczęście osób, które bezskutecznie się starają o dziecko. My dobrze o tym wiemy. Ja osobiście o tym dobrze wiem. Ja osobiście przez sześć lat starałem się i walczyłem o to, żeby nasza rodzina miała dziecko
– mówił Szrot. 

– Korzystaliśmy z najnowocześniejszych metod medycznych, oczywiście wykluczyliśmy z góry te, które są niezgodne z naszymi wartościami etycznymi. Po sześciu latach dowód na to, że te metody, które szanują nasze wartości etyczne są skuteczne, biega po okolicznym przedszkolu uśmiechnięte od ucha do ucha i ma już prawie dwa latka
– podkreślił były prezydencki minister, pytając jak ta ustawa wesprze osoby, które mają inne wartości i nie chcą korzystać z metody in vitro. 

Szrotowi odpowiedział m.in. poseł Lewicy Adrian Zandberg.

– Panie ministrze, jeżeli pan nie chce korzystać z procedury in vitro, nikt pana do tego nie będzie zmuszał. Chodzi o to, żeby ci, którzy chcą z niej skorzystać, a nie są tak zamożni jak pan i pana rodzina, mieli do tego prawo
– powiedział Zandberg. 

Podczas debaty głos zabrał poseł PiS Dariusz Matecki. Przed oraz podczas jego wystąpienia posłowie na sali krzyczeli: „Wstyd”, „Hańba”, „Zejdź z mównicy i tak immunitet będziesz miał odebrany”, „Przeproś”. 

Matecki zwracając się do posłów opozycji powiedział:

– Bardzo się cieszę, że wreszcie mówicie o życiu, bo jeszcze niedawno taka osoba jak Szłapka (Adam Szłapka, poseł KO – PAP) miał przecież piorun na twarzy. 

– Życie trzeba rzeczywiści chronić, bo musicie pamiętać i będę to wam przypominać, że życie w Polsce broni konstytucja. (…) Nie damy wam opiłować katolików. (…) Katolicy w Polsce mają swoje prawa i katolicy w Polsce mają prawo, żeby ich głos był słyszany w Sejmie
– mówił. 

Wystąpienie skomentowała prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela.

– Katolicyzm zobowiązuje
– wskazała. 

Klaudia Jachira (KO) odnosząc się do wystąpienia Mateckiego oceniła, że jego słowa najlepiej pookazują, że „przez ostatnie lata żyliśmy w Polsce pod dyktando jednej, chorej ideologii” 

– Pan, panie pośle, jest pan ostatnią osobą, która z tej mównicy może mówić o życiu. Pan, panie pośle, ma pan na sumieniu śmierć dziecka
– mówiła, zwracając się do Mateckiego. 

Zaznaczyła, że w „świeckim państwie to nie wypowiedzi jednego związku wyznaniowego będą kształtować i stanowić prawo”.

– Dlatego najwyższa pora, by przywrócić finansowanie in vitro z budżetu państwa, bo jest to po prostu właściwa forma leczenia niepłodności
– zaapelowała.

G. Braun (Konfederacja) złożył wniosek o odrzucenie projektu ws. in vitro w pierwszym czytaniu
Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem, składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu – powiedział w środę (22 listopada) w Sejmie poseł Konfederacji Grzegorz Braun podczas debaty nad obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji in vitro.

– Widziałem te baniaki z ciekłym azotem, w którym trzyma się to, co zostanie jako efekt, produkt uboczny tej selekcji
– mówił Braun. 

Przytoczył także doniesienia medialne.

– W dalekich krajach, z drugiej strony globusa, lekarz ojcem czterdzieściorga dziewięciorga dzieci, przy zabiegach in vitro używał własnego nasienia. Skandal. W Kanadzie, to tylko ludowa republika Kanady, to daleko, to na pewno nie u nas, ginekolog zapładniał pacjentki własnym nasieniem, nie wiadomo ile ma dzieci
– mówił Braun. 

Zwracając się do autorów projektu powiedział: „zapraszacie naszych rodaków, żerując na ich dramatach życiowych, do przedsionka piekieł już na tej ziemi”. 

– Właściwie moglibyśmy powiedzieć, dajcie nam, katolikom, normalnym, uczciwym ludziom spokój i nie każcie nam płacić na to, co tam sobie robicie. Ale sprawa, jak widzicie ma konsekwencje potencjalnie społeczne, konsekwencje, z których problemy z ustalaniem linii dziedziczenia i majętności będą najmniejszym problemem. Są procedury godziwe i niegodziwe
– ocenił poseł Konfederacji. 

Podkreślił, że „normalny człowiek pragnie potomstwa”, ale są „niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie”.

– Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem. Składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu
– poinformował Braun.

Na wypowiedź posła Konfederacji zareagowała prowadząca obrady wicemarszałek Dorota Niedziela.

– Mieszkam 18 kilometrów od Oświęcimia, bardzo proszę ważyć słowa” – powiedziała. „Przepraszam w imieniu swoim i myślę, że większej części tej izby, za wszystkie wypowiedzi, które mogły urazić zarówno rodziców, jak i dzieci. Bardzo przepraszam
– podkreśliła wicemarszałek. 

Do słów Brauna odniósł się też m.in. poseł Bartosz Arłukowicz (KO).

– Słyszałem posła Brauna, który bzdury wygadywał, że in vitro to nie jest metoda leczenia. A okularki na nosie to już się nosi? I to jest metoda leczenia? Okularki nosimy, ale ludziom in vitro zabronimy. Taka mądrość
– zauważył poseł. 

– Wie pan, co to jest nagroda Nobla? Słyszał pan kiedyś o czymś takim? W 2010 r. dr (Robert) Edwards dostał nagrodę Nobla dokładnie za metodę in vitro, a wy w 2023 r. zastanawiacie się, czy ludziom na to pozwolić. Wstyd i hańba
– oświadczył Arłukowicz.

Lewica popiera obywatelski projekt ustawy
Posłanka Lewicy Wanda Nowicka wskazała, że istotą projektu ustawy jest wprowadzenie bezterminowo finansowania procedury in vitro z budżetu państwa w kwocie nie mniejszej niż 500 mln zł rocznie. 

– Zapłodnienie pozaustrojowe, metodą in vitro, jest skuteczną metodą zajścia w ciąże. W Polsce, dzięki tej metodzie, w ciągu blisko 40 lat jej stosowania, urodziło się ponad 100 tys. dzieci. Są to tysiące dzieci, które nie narodziłyby się, gdyby nie in vitro. Gdyby ta metoda była bardziej dostępna finansowo, dzieci byłoby znacznie więcej
– zauważyła Nowicka. 

Posłanka zwróciła uwagę, że większa dostępność finansowa tej metody, dla osób z problemem niepłodności, może poprawić „dramatyczną sytuację demograficzną Polski”.

– Niepłodność stanowi wielki i rosnący problem społeczny i medyczny, szacuje się, że 20 proc. społeczeństwa, czyli blisko 3 mln osób w Polsce, choruje na niepłodność. Tymczasem leczenie niepłodności jest obowiązkiem państwa, ale z tego obowiązku państwo nie wywiązywało się do tej pory w sposób należyty
– powiedziała. 

– Leczenie niepłodności metodą in vitro stanowi skuteczną metodę na posiadanie potomka, mamy prawo z niej korzystać. Ma tylko jedną wadę – jest bardzo kosztowne. Przez to jest trudno dostępne lub całkiem niedostępne finansowo dla wielu osób w Polsce, a to stanowi nierówność, której Państwo musi przeciwdziałać wszelkimi dostępnymi metodami
– zaznaczyła posłanka. 

Nowicka poinformowała, że Lewica „zdecydowanie” popiera obywatelski projekt ustawy.

– Refundacja in vitro i jest dla nas kwestią fundamentalną
– podkreśliła. 

Wskazała, że ustawa jest bardzo potrzebna i oczekiwana społecznie.

– Polki i Polacy muszą mieć realny dostęp do nowoczesnego leczenia niepłodności tą metodą, zgodnie z najlepszymi standardami opieki medycznej
– przekazała. 

Jak dodała, poprawa dostępności do leczenia niepłodności jest ważna nie tylko dla obywateli i obywatelek, ona to jest ważna i pożądana również dla Państwa. „Stoimy wobec katastrofy demograficznej, więc finansowanie poprawy dzietności w Polsce jest przede wszystkim inwestowanie w dobrostan naszego kraju” – podsumowała.

Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) podczas debaty podkreśliła, że in vitro jest metodą naukową, medyczną. Zaznaczyła także, że państwo powinno refundować zabiegi i procedury medyczne. 

– Refundujemy te zabiegi medyczne i procedury medyczne, ale na przykład nie refundujemy homeopatii i nie nazywamy pastylek homeopatycznych lekami bez względu na to, ilu ludzi wierzy w skuteczność pastylek homeopatycznych
– mówiła. 

Podkreśliła, że państwo stoi po stronie nauki i medycyny oraz poprosiła o to, by nie zestawiać z in vitro naprotechnologii.

– Naprotechnologia nie jest ani metodą, ani procedurą medyczną. To jest po prostu zarejestrowany znak towarowy
– powiedziała. 

– Przypominam państwu, że jeżeli widzicie państwo zarodek i widzicie tam dziewczynkę i chłopczyka, to można skorzystać z refundowanej wizyty u okulisty – mówiła. – A jeśli słyszycie państwo głos mrożonych zarodków, to też możecie skorzystać z porady lekarskiej
– dodała. 

Odnosząc się do wypowiedzi posłów Konfederacji powiedziała, że cieszy się, że mamy Komisję Etyki oraz że należy te wypowiedzi do niej zgłosić.

Zgodnie z rozpatrywanym w środę obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, minister zdrowia miałby opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. 

Projekt został złożony w marcu tego roku, jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu. W związku z tym, że obywatelskie projekty nie podlegają dyskontynuacji, prace nad nim mogą być kontynuowane w obecnej kadencji Sejmu. 

Zasady i warunki stosowania medycznie wspomaganej prokreacji, a także postępowania z komórkami i zarodkami rozrodczymi reguluje obowiązująca od 2015 r. ustawa o leczeniu niepłodności.

Posłanka KO Monika Wielichowska wskazała, że „kiedy PiS, decyzją ministra Radziwiłła zamknął dofinansowanie programu in vitro z budżetu państwa tysiącom ludzi w wieku prokreacyjnym zawalił się świat. Kobietom zawalił się świat, bo straciły szansę na bycie matką, rodzicom zawalił się świat, bo stracili szansę na upragnione rodzicielstwo”. 

Przypomniała, że kiedy in vitro przestało być finansowana z budżetu państwa niektóre samorządy zaczęły „zastępować państwo, wzięły sprawy w swoje ręce i zaczęły tworzyć własne, lokalne programy zdrowotne”.

– Kiedy miasta, gminy, powiaty zaczęły zastępować państwo znowu pojawiła się szansa – przynajmniej dla ich mieszkańców, ale i to nie podobało się ministrowi i PiS. Chcieli karać samorządy
– zaznaczyła posłanka. 

– Byliśmy oburzeni i bezradni, ale kiedy władza PiS wypowiedziała otwartą wojnę dzieciom poczętym dzięki metodzie in vitro i ich rodzicom wiedzieliśmy, że emocje musimy przekłuć w działania” – podkreśliła. Wyjaśniła, że dlatego rok temu został utworzony obywatelski komitet „Tak dla in vitro” i została rozpoczęta zbiórka podpisów pod projektem. 
Przyznała, że w całym kraju Polki i Polacy, bez względu na poglądy polityczne okazywali zbierającym podpisy pod projektem uśmiech, życzliwość i trzymali kciuki za powodzenie – było ich prawie poł miliona.

– Kiedy odbywało się pierwsze czytanie projektu w czerwcu ubiegłego roku z tego miejsca w Sejmie zwróciłam się do was, Polek i Polaków mówiąc, że nie wiem co z projektem zrobi władza PiS, ale że się nie zdziwię, jeśli wyrzucą pół miliona podpisów do Sejmowej zamrażarki. Czas pokazał, że się nie myliłam
– powiedziała Wielichowska. 

– Mówiłam też, że jedno jest pewne, że wy Polki i Polacy możecie sprawić, że ten obywatelski projekt zostanie uchwalony już za kilka miesięcy, tylko pójdźcie na wybory i odsuńcie tą złą władzę od rządu. Mówiłam też, że kiedy wygramy jednym z pierwszych projektów w nowym Sejmie będzie projekt „Tak dla in vitro” i udało się, zrobiliście to
– zwróciła się do obywateli. 

Zdaniem posłanki, projekt ten jest symbolem – pokazuje, że „wspólnie możemy zrealizować pierwszy z naszych stu konkretów, a potem kolejne konkrety”. Dodała, że „Tak dla in vitro” to także jeden ze wspólnych punktów programowych szerszej koalicji, a po nim przyjdzie realizacja kolejnych zapowiedzi.

– Dzięki wam nie jesteśmy już bezradni, dzięki wam staliśmy się sprawczy. Dziś kwestie in vitro, jutro inne sprawy, o których rozmawialiśmy z wami podczas spotkań otwartych
– zapowiedziała. 

Jak oceniła posłanka KO Barbara Nowacka, projekt ten ma wymiar historyczny – przywrócenie elementu sprawiedliwości społecznej w Polsce.

– Odebranie refundacji in vitro oznaczało, że rządzący upokorzyli biednych. Upokorzyli te rodziny, które nie miały pieniędzy na prywatny zabieg, który kosztuje bardzo dużo

–  zaznaczyła. 

– Odebraliście biedniejszym, polskim rodzinom prawo do szczęścia i do posiadania dziecka. Nawet bogatsi musieli często zadłużać się i brać kredyt, żeby tylko mieć dziecko. Czy nie jest wam wstyd, że krzywdziliście ludzi? Przez te osiem lat prowadziliście politykę pogardy wobec dzieci poczętych metodą in vitro, wobec ich rodziców i wobec ich rodzin
– mówiła do polityków PiS Nowacka. 

– Obiecujemy wam, że takiego wstydu, jaki przyniósł wam podręcznik HIT, gdzie byliście stygmatyzowani nigdy więcej nie dostaniecie. My naszym projektem przywróciliśmy nadzieję, że można w Polsce przyzwoicie, można normalnie, można wysłuchać głosu ludzi. Nie trzeba bać się przyszłości, bo państwo ma obowiązek zadbać o dobrostan swoich obywateli
– podkreśliła. 

Posłanka stwierdziła, że in vitro to prawo ludzi do posiadania dziecka i prawo do szczęścia, „a stygmatyzowanie tylko krzywdzi dzieci”. „Obiecujemy wam, będzie normalnie, każdej parze i każdej kobiecie w Polsce dzisiaj z dumą możemy obiecać, że nikt nie będzie wykluczony. Państwo stanie po stronie rozumu, nie zabobonów” – podsumowała.

PSL: in vitro będzie dostępne dla wszystkich, nie tylko dla bogatych
– To jest wielka chwila. Nie ma chyba lepszej, większej radości dla nowej większości parlamentarnej, gdy pierwszy, który rozpatrujemy jest projektem obywatelskim, a zarazem jest realizacją programu wyborczego czterech formacji politycznych tworzących dzisiejszą większość parlamentarną
– wskazał Kosiniak-Kamysz. 

Szef ludowców zapowiedział, że nowa kadencja parlamentu będzie „dla obywateli i z obywatelami”.

– Jakim trzeba być okrutnym, jaką trzeba być okrutną władzą, żeby pozbawić największego szczęścia, jakie może być w życiu dla rodziny, dla rodziców, posiadania dzieci. Projekt obywatelski kończy okrucieństwo, które nastąpiło zaraz po przejęciu władzy (przez poprzedników-PAP)
– powiedział Kosiniak-Kamysz. 

– Co wy w sobie mieliście, tak naprawdę, żeby w grudniu 2015 r., zaraz po przejęciu (władzy) jako jedną z pierwszych decyzji podjąć o zablokowaniu szczęścia, posiadania dzieci
– dodał, zwracając się do polityków PiS. 

Jak dodał, okrutne było to, że nie zmieniono – i dobrze, jak stwierdził – zasad przeprowadzania zabiegu in vitro, ale pozbawiono dostępu do tej metody tych, których na to nie stać. 

– Jak ktoś jest bogaty, mógł dalej korzystać. Ale większość osób nie miała 10, 20 a czasem 50 tys. To jest miara waszego okrucieństwa. Bogu dzięki i dobrym ludziom, że możemy z tym skończyć
– podkreślał. 

– Zrobimy wszystko, by naszą umowę koalicyjną, tak jak w tym punkcie, punkt po punkcie, skrupulatnie realizować, dla obywateli, z obywatelami, z waszym imieniu. Bierzemy pełną odpowiedzialność, jesteśmy gotowi, mamy siłę, mamy moc, przegłosujemy tę ustawę
– stwierdził szef ludowców.

Polska 2050 potwierdza pełne wsparcie naszych parlamentarzystów dla projektu ws. in vitro

Wioletta Barbara Tomczak zaznaczyła, że zaproponowane zmiany skupiają się na desygnowaniu ministrowi właściwemu ds. zdrowia obowiązku opracowania, wdrożenia, realizacji i sfinansowania polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. 

Zwróciła uwagę, że w Polsce rodzi się najmniej dzieci od zakończenia II Wojny Światowej i jest to bardzo duży problem.

– Demografowie wskazują jako jedną z najistotniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy likwidację dofinansowania in vitro

– dodała posłanka. 

– Rok temu, dzięki wielkiej, społecznej determinacji, do Sejmu wpłyną obywatelski projekt ustawy, który te marzenia i szanse przywróci (o posiadaniu dzieci)”. „To właśnie od dziś, po ponad roku od przekazania marszałkowi Sejmu poprzedniej kadencji 395 tys. podpisów, stoimy przed możliwością przywrócenia nadziei tym kobietom, parom, które z powodów zdrowotnych, a także finansowych nie miały szansy na zajście w ciążę

– mówiła Tomczak. 

Zwróciła uwagę, że możliwość zajścia w ciążę nie powinna być traktowana w XXI wieku jako przywilej, ale jako procedura medyczna, dostępna bez względu na poziom zamożności. 

Podziękowała samorządom, które w ramach własnych budżetów przez ostatnie lata realizowały programy polityki zdrowotnej wprowadzając refundację diagnostyki i procedury zapłodnienia in vitro dla swoich mieszkańców. Podziękowała także organizacjom pozarządowym, które wspierały młodych ludzi, by mogli założyć rodzinę.

– Ale to jest rola państwa, rola ministra zdrowia, a nie rad gmin, powiatów czy organizacji pozarządowych

– podkreśliła. 

– Leczenie niepłodności w XXI w. może i powinno być dostępne, bezpłatne i bezpieczne” – zaznaczyła. „Klub parlamentarny Polska 2050 – Trzecia Droga rekomenduje ministrowi zdrowia odpowiedzialnemu za ten program, by był on przeprowadzony zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, a także realizowany w poradniach diagnostyki niepłodności z pełną refundacją ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia

– powiedziała posłanka. 

Jak dodała, wierzy, że program ten będzie realizowany w oparciu o przejrzyste kryteria dostępu w placówkach mniejszych i większych gminach i powiatach „tak, by wskazane 500 mln zł na jego realizację pokrywało jak najskuteczniej i jak najbardziej etycznie dostęp do niego obywatelom którzy tego potrzebują”. 

– W imieniu klubu Polska 2050 – Trzecia Droga chciałam potwierdzić pełne wsparcie naszych parlamentarzystów dla tego projektu ustawy

– podkreśliła.

 

Minister Zdrowia: projekt jest ogólnikowy, wymaga by nad nim popracować

Minister zdrowia wskazała, że procedowany projekt dotyczy „procedury in vitro, która niewątpliwie daje duże szansę parom, które mierzą się z problemem nieposiadania dzieci”. Przypomniała, że w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki zaproponował wprowadzenie „Bonu prokreacyjnego”. Wskazała, że procedowany projekt „w pewnym sensie zbiega się z tą propozycją”. 

Sójka przypomniała też, że w 2016 r. rząd PiS, w miejsce wcześniej istniejącego programu dotyczącego in vitro, wprowadził program szerszy – rządowy program prokreacyjny, który skupił się nie na samej procedurze, ale na pełnej diagnostyce obu płci, na leczeniu, w tym chirurgicznym oraz polegającym na inseminacji. 

Oceniła, że propozycje zawarte w obywatelskim projekcie są bardzo ogólnikowe, nie zostały doprecyzowane, a – jak podkreśliła – bezwzględnie tego wymagają. Zauważyła, że projekt nie dotyczy samej procedury, tylko samej refundacji.

– Bardzo dobrze wiemy, że kwestie refundacyjne są bardzo szerokie” – zaznaczyła. 

Szefowa resortu zdrowia wskazała, że rząd w ostatnich latach wprowadził refundacje m.in. leku na rdzeniowy zanik mięśni, czy leków na inne choroby rzadkie.

– Dzisiaj w kontekście in vitro mówimy właśnie tym, by ta procedura była refundowana. Ja osobiście nie mam wątpliwości, że pary potrzebują tej procedury, że może być ona stosowana

– powiedziała Sójka. 

Jednocześnie oceniła, że procedowany projekt „nie podejmuje bardzo wielu kwestii, które w tym projekcie powinny być zawarte”.

– Nie mówi o tym, co w razie tego projektu miało by się stać z rządowym planem prokreacyjnym, który kompleksowo traktuje problem niepłodności par w Polsce

– zauważyła.

Wskazała, że program pomocy parom mierzącym się z problemem niepłodności powinien być bardzo kompleksowy i dlatego projekt powinien te aspekty zawierać, tymczasem projekt dotyczy tylko jednej metody leczenia niepłodności. 

Minister wskazała także na ustawę o leczeniu niepłodności.

– Na podstawie tej ustawy powinniśmy kierować się pewnymi procedurami. Z tej ustawy wynika, że procedura zapłodnienia pozaustrojowego może być podejmowana po wyczerpaniu innych metod leczenia prowadzonych przez okres nie krótszy niż 12 miesięcy. To jest właśnie taka sugestia do tego, że ten projekt niestety, ale powinien być bardziej merytoryczny, bardziej precyzyjny, powinien wychodzić w większe obszary i na pewno wymaga by nad nim jeszcze popracować

– powiedziała Sójka. 

– Natomiast ja osobiście uważam, że to jest dobry kierunek, że pary w Polsce, które zmagają się z problemem niepłodności mogą otrzymać wsparcie również w jakiejś mierze refundacyjnym szeroko pojętym

– dodała. 

Szefowa MZ poinformowała, że projekt wyłącza konieczność skierowana projektu programu do opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, tymczasem jak podała „akurat ta opinia w tym projekcie jest niezwykle istotna”. 

W ocenie Sójki „intencja projektu (obywatelskiego) jest właściwa, natomiast formuła jest bardzo niedoprecyzowana”. „Dlatego uważam, że powinna się zbiegać z naszą propozycją +bonu prokreacyjnego+, ale przede wszystkim powinna tworzyć bardzo kompleksowe podejście do problemu niepłodności par” – powiedziała minister zdrowia.

W umowie koalicyjnej KO, Polski 2050, PSL i Nowej Lewicy zapisano m.in. wsparcie dla par planujących rodzicielstwo, poprzez finansowanie procedury in vitro oraz pełen dostęp do bezpłatnych badań prenatalnych, co ma być zapewnione przez państwo. 

– Znając prezydenta Andrzeja Dudę, według mojej wiedzy, prezydent nie będzie blokował projektu ustawy o refundacji in vitro, ale oczywiście musi zobaczyć ostateczną wersję na biurku

– zapowiedział we wtorek w Polsat News szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek.

Fot. PAP

Exit mobile version