Tym wyróżnionym, zgrabnym i okrągłym, co by nie rzec, hasłem Aleksander Kwaśniewski opatrzył swoją zwycięską kampanię prezydencką w 1995. roku. Ponoć korzystał wówczas z pomocy amerykańskich doradców i speców wyborczych, ale największej „pomocy” w uzyskaniu prezydentury udzielił mu, jak twierdzą znawcy wyborczej materii … jego megalomański konkurent TW Bolek. Jeśli więc dziś wspominam to hasło już w tytule, to z powodu jego bezkonfliktowej zgoła oczywistości, która nie zawiera wręcz żadnych konkretów i pasuje nieomal do wszystkiego, niejako w kontrze do aktualności.
Oczywiście, dziś hasła, zamiast programów(?) na finiszu niezwykle emocjonalnej i brutalnej, momentami histerycznej wręcz kampanii zużywają się w tempie kilkudniowym, a wyborczych megalomanów i manipulatorów można wręcz „wiązać w pęczki”. Ale przecież ważni (!) ich adresaci , chyba jednak są zmęczeni, do tego stopnia, że znalazłem przed kilkoma dniami „w sieci” dramatyczno-ironiczny wpis red Roberta Mazurka „żeby cisza wyborcza trwała dwa tygodnie” z potężna liczbą polubieni. I nawet jeśli tej zbiorowej histerii, cynicznie podsycanej przez „totalnych ‘polityków, „opozycyjne”(wolne?) media, a nawet „zidiociałych celebrytów”(copyright by prof. Nalaskowski) na czele z (i tu długa lista neurotycznych występków) panią Holland, która „przypadkiem” (a przypadki są tylko w gramatyce) wypuściła swoje „artystyczne, oparte na faktach filmowe dzieło” tuż przed naszymi wyborami, co przy okazji zrobiło filmowi darmową reklamę, to i tak ważna jest reakcja odbiorców. Chce przez to powiedzieć, że trudny los Polski i jej obywateli, odbiorców jako się rzekło tej kampanii (że o referendum nie wspomnę) zależy m.in. od wyborczej frekwencji, która nota bene jest naszym problemem społecznym od początków III RP, i nic nie wskazuje na to żeby tym razem było inaczej.
Ład społeczny, odpowiedzialność obywatelska, takież prawa (łącznie z prawem do prawdy!), a także wolność mylona często z dowolnością i swawolą oraz jeszcze wiele różnych istotnych zagadnień z dziedziny prawa, obronności, gospodarki, nauki i oświaty, ale też istotnych kwestii kulturowych i światopoglądowych, że o sprawach międzynarodowych (UE, USA, Ukraina, Niemcy etc.) nie wspomnę, zależy od wyniku wyborów i referendum 15. października. Ktoś powie, że to zestaw oczywistości, truizmów i komunałów. Poniekąd to prawda, ale rozhuśtane do granic emocje dużej części naszego społeczeństwa, polityczna hucpa i humbug, histeria i szaleństwo, które pierwsze rzucają się w oczy w tej wyjątkowej kampanii mogą (nie daj Bóg!) zniechęcić do głosowania w najbliższej elekcji ludzi myślących o Polsce poważnie, refleksyjnie, propaństwowo i odpowiedzialnie.
Zatem powyższe uwagi czynię niejako tytułem przypomnienia z jednoczesną troską o to co może nas czekać w ostatnim tygodniu kampanii, a co po wyborach. Przy okazji niejako proponuję „rzut oka” na Parlament Europejski, gdzie odbyła się kolejna debata o Polsce, a nasi (?) opozycyjni deputowani jak zwykle szkalowali Polskę, a nawet jeśli tylko polski rząd, przy znikomym zainteresowaniu gremium, za co (uwaga!) byli upominani przez europosłów z innych krajów, jako niestosownych w trakcie kampanii. I o tym politycznym kuriozum też warto sobie przypomnieć w stosownym czasie.
Golfer z Pixabay” target=”_blank” rel=”noopener”>foto.Pixabay