Falstart Elżbiety Polak w informacyjnym sprincie po pożarze w Przylepie okiem wojewody lubuskiego

Falstart Elżbiety Polak w informacyjnym sprincie po pożarze w Przylepie okiem wojewody lubuskiego Radio Zachód - Lubuskie

Marszałek województwa lubuskiego ewidentnie wystąpiła przed szereg w kryzysowej sytuacji, jaką niewątpliwie był pożar magazynu niebezpiecznych odpadów w Przylepie. Najpierw wyliczała płonące chemikalia, mimo iż nie było jeszcze wyników badań pobranych próbek, potem publikowała zdjęcia pustych ulic Zielonej Góry, jako rzekomy dowód lęku mieszkańców. Do zachowania i rewelacji Elżbiety Polak odniósł się wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Co sądzi? Zobaczcie!

Kiedy wiadomość o pożarze hali z toksycznymi odpadami w Przylepie obiegła media, mieszkańcy z niepokojem obserwowali sytuację, wyczekując rzetelnych informacji jak postępować i na ile groźne dla zdrowia mogą być uwalniane przez trawiący wszystko ogień substancje.

Służby ratownicze pracowały na pełnych obrotach, a ekipy odpowiedzialne za pobieranie próbek i badanie stężenia chemikaliów w powietrzu równolegle prowadziły badania.

Jak się okazało, nie wszyscy wytrzymywali presję, a może myśleli o zbiciu kapitału zupełnie innego, niż wynikało z powinności związanej z wysoko piastowanym stanowiskiem?

Mowa tu o marszałek województwa lubuskiego, Elżbiecie Polak, która już pierwszego ranka po wybuchu pożaru straszyła całą tablicą Mendelejewa, a nieco później publikowała zdjęcia pustych ulic Zielonej Góry, z komentarzem, iż mieszkańcy boją się wychodzić z domów, nie wierząc w odwołane przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa alerty.

Być przed szeregiem

Szkodliwość zachowania pani marszałek skomentował w rozmowie z Radiem Zachód wojewoda lubuski Władysław Dajczak. 

– Byliśmy wszyscy na sztabie w niektórych momentach trochę zaskoczeni, żeby nie powiedzieć zażenowani tym, że panią marszałek bardziej interesowały media i tzw. szybki bieg do mediów, żeby być na pierwszej linii i przekazywać informacje nie zawsze zgodne z tym, co ustalił Wojewódzki Sztab Zarządzania kryzysowego, ale ja rozumiem, że pani marszałek jest w tej chwili w narracji politycznej i walczy o miejsce na liście wyborczej, w związku z tym chce jak najbardziej przypodobać się swojemu szefowi, który – jak wiemy, używa na co dzień kłamstwa. To kłamstwo pokazywało się też w wypowiedziach pani marszałek

– twardo podsumował wojewoda lubuski.

Uspokajać, nie siać zamęt

Dajczak zapytany przez redaktora Łukasza Brodzika o cel i możliwe konsekwencje publikowania przez Elżbietę Polak w mediach społecznościowych zdjęć i informacji o pustych ulicach w mieście ocenił:

– To jest skandaliczne i niedopuszczalne! Osoba sprawująca tak ważną funkcję publiczną nigdy w takiej sytuacji nie powinna się w ten sposób zachowywać, bo głównym celem w takich sytuacjach jest  uspokajanie ludzi i pokazywanie, że sytuacja jest pod kontrolą, że badania są prowadzone przez ekspertów i nie wskazują na zagrożenie. Panią marszałek w ogóle to nie interesowało! Dla niej było ważne, aby podawać informacje nieprawdziwe, które właśnie miały wzbudzić, czy mogły wzbudzić niepokój, strach, jakąś panikę. To jest niedopuszczalne

– bez żadnych wątpliwości ocenił wojewoda.

Dalsza część tekstu pod filmem

Obejrzyj całą rozmowę z wojewodą lubuskim:

Medialna narracja marszałek Polak

Marszałek Elżbieta Polak już rankiem w niedzielę opublikowała na swoim profilu społecznościowym post z rewelacjami na temat substancji chemicznych, płonących w hali w Przylepie.

„PILNE. Wiemy, co płonie w przylepie – według ekspertyzy to niebezpieczna trucizna N-winyl, metylobenzen, ołów, toluen, ksylen oraz inne.”

głosił wpis marszałek.

Tego samego dnia na Twitterze Elżbiety Polak można się było dowiedzieć o mieście sparaliżowanym lękiem przed skażonym powietrzem i braku zaufania zielonogórzan do odwołanych alertów RCB.

– Puste ulice Zielonej Góry. Chociaż odwołano alerty RCB nikt im nie wierzy.

Exit mobile version