W drodze do Kanaan

W drodze do Kanaan Radio Zachód - Lubuskie

niczego nie da się usprawiedliwić

Każdy z nas, niejednokrotnie w życiu, musi mierzyć się z wieloma trudnościami. Tych na drodze nie brakuje. Niesprzyjające okoliczności, niespodziewane wydarzenia, momenty słabości, kryzysy wartości, emocjonalne zagubienia, zaskakujące zbiegi okoliczności. Wszystko da się wytłumaczyć, niczego nie da się usprawiedliwić. Nie wszystko da się przewidzieć, wszystkiemu jednak da się zaradzić. I choć nie wszystko z naszej drogi da się usunąć, to wszystko można ominąć. Płynąć z prądem potrafi każdy, nawet martwa kłoda, ale w nas jest życie, bezcenny dar, którego niepowtarzalność, niepowtarzalność każdej chwili, jest naszą nagrodą i sędzią zarówno.

Gdzieś, i to wcale nie po śmierci, nie nawet na łożu śmierci, ale w pośrodku trwania życia, dotknie nas moment samorozliczenia z tego, cośmy uczynili. Ciężko jest być sędzią we własnej sprawie, prawo to nawet wyklucza, ale w kwestii własnego życia, sami dla siebie, jesteśmy najwłaściwszymi sędziami. Któż lepiej zna nasze wybory i wie jakie intencje za nimi stawały? Tylko my jesteśmy w stanie osądzić siebie najdokładniej. Ten osąd ma sens jednak tylko wtedy, jeśli jest sprawiedliwy.

życie jest podróżą

Kiedy wybieramy się w podróż robimy plan, wytyczamy trasę i ustalamy pewne proste zasady, co do tego, gdzie się będziemy zatrzymywać na nocleg, jak będziemy jeść i co będziemy zwiedzać. To, według naszych oczekiwań, ma nam przynieść radość na poszczególnych etapach podróży, a na koniec uczucie spełnienia. Kiedy jesteśmy w trakcie, z uwagi na zmieniające się okoliczności, dostosowujemy swój plan do tego co przynosi nam rzeczywistość. Omijamy nagłe zagrożenia na drodze, odkrywamy nieplanowane atrakcje turystyczne. I choć modyfikujemy plan podróży, to jej cel pozostaje niezmienny.

Życie jest najważniejszą z podróży. I niczym się nie powinno różnić w planowaniu. Wyznaczając sobie cel, poprzez radość na poszczególnych etapach, prowadzący do spełnienia, musimy co jakiś czas zatrzymać się w zacisznym miejscu i zweryfikować, czy to co się dzieje, nasze wybory powodowane akompaniamentem dynamicznej rzeczywistości, prowadzą nas w zamierzonym na początku kierunku.

dobra droga wcale nie jest trudniejsza

Nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli. Ale ile robimy w tym kierunku, by tak było? Bez wysiłku nie można ulepić garnka, a cóż dopiero kształtować życie… To wymaga nade wszystko właściwych wyborów, bez których nawet ciężka praca i poświęcenie mogą okazać się bezskuteczne w naszej wędrówce. Właściwy wybór zawsze powiedzie nas tam gdzie chcemy, częściej właśnie pracy i poświęcenia nam oszczędzając Wbrew pozorom dobra droga wcale nie jest trudniejsza.

Jedną z najbardziej spektakularnych podróży jest ta do ziemi Kanaan. Wyjście Izraelitów z ziemi egipskiej, w sposób najbardziej prosty z możliwych, ukazuje nam trzy najważniejsze wykładnie, którym podlega człowiek: motyw życia, wolność i dom. Bez motywacji życia, bez wolności, bez domu człowiek nie istnieje, a jego byt może być ograniczony do bezwiednej egzystencji. Bez któregokolwiek z tych faktorów człowiek pozostaje ułomny. Każdy z nich, nawet występując pojedynczo, daje gwarancję, że człowiekowi się powiedzie. Wolny i umotywowany życiowo znajdzie kiedyś dom,  w wolnym domu odrodzi się motywacja, a mając motywację do życia i dom zawsze będziesz dążył ku wolności.

najlepsze na wyciągnięcie ręki

Do życia w niewoli można się przyzwyczaić. Przychodzi jednak taka okoliczność, która stawia człowieka w sytuacji, w której dalej żyć jak się żyło już się nie da. Wtedy musi zadecydować. O wyjściu. Wyjściu z niewoli. Z niewoli tego, co nie pozwala mu na bycie tym, kim chciałby być wedle swojej motywacji, w wolności której pragnie, w domu do którego tęskni. Najczęściej to wszystko, co jest najlepszym dla człowieka, stoi obok, żyjemy w tym, a tego nie dostrzegamy, jest na wyciągnięcie ręki. I tylko od nas zależy jak długo tę rękę będziemy wyciągać. 

Wychodzący z Egiptu Żydzi mieli motywację, pragnęli wolności i tęsknili za domem. Przez czterdzieści lat błądzili po pustyni, choć przejście z Egiptu do Kanaan wymagało drastycznie mniej czasu. Nie o czas jednak chodziło, a o śmierć starego człowieka. Tego, na którego wpływ miała niewola. Ten człowiek musiał umrzeć. W naszym życiu jest podobnie. Jeśli ma nastąpić zmiana, jeśli znajdziemy się w punkcie podróży życia, który nie jest już tym przez nas wyznaczonym, nie prowadzi w kierunku, który sobie wytyczyliśmy i nie jest gwarantem osiągnięcia w podróżnych radościach zwieńczenia spełnieniem, to musimy się zatrzymać w zacisznym miejscu i zweryfikować drogę, by prowadziła nas w zamierzonym na początku kierunku. Stary człowiek musi umrzeć. 

wtedy sprawdza się wiara

Kiedy Izraelici postanowili wyjść z niewoli egipskiej, odmienić swoje życie, mieli jeden cel: Kanaan. Już samo opuszczenie Egiptu było odmianą dawnego życia. Izraelici zyskali wolność. W zanadrzu była jeszcze obietnica krainy mlekiem i miodem płynącej. Obietnica dana nie przez człowieka, lecz przez Boga. Czy w takim komforcie od przeszłości i z taką wizją przyszłości można było się spodziewać, że Izraelici zwątpią? Zwątpią do tego stopnia, że przetopią złoto w posąg, któremu będą oddawać hołd? Oddawać hołd martwemu, które donikąd prowadzi, zamiast temu co żywe, które jeszcze nieustannie obfituje? Wybrać to, co stare, od czego się uciekło, zamiast iść za głosem nadziei na nowe?

Dobra droga, wbrew pozorom, wcale nie jest trudniejsza, ale wymaga odwagi. Najpierw odwagi postawienia pierwszego kroku, potem dramatycznej ucieczki z oddechem wroga na plecach,  wędrówki pośród murów z wód morza po lewej i po prawej stronie, przejścia przez głód na pustyni, lat trudów i niebezpieczeństw. Odwaga jednak dobra jest w działaniu chwilowym. Na długi dystans lepiej sprawdza się wiara. 

sztuka usprawiedliwiania własnej małości

Okoliczności mają znaczenie. To skąd spada niebezpieczeństwo, a skąd spodziewać się pomocy. Kto jest nam życzliwy, a kto tylko udaje, bo swojego patrzy. Gdzie się wybieramy i skąd wychodzimy. Czy mamy otwarty umysł, czy tylko oczy. I jak będziemy potrafili odpowiedzieć, gdy nadejdzie niespodziewane. To wszystko prawda. Pozostaje jednak ona bez znaczenia wobec naszej decyzji.

Ostatecznie zawsze u początku leży nasz wybór. Wybór, który nie jest obarczony błędem zewnętrznej opinii. Ta bowiem rzadko bywa celna i adekwatna. Bywa tak, bo chcąc usłyszeć opinię innych o swoich sprawach, przedstawiamy im je tak, jak chcemy. Zwykle stawiając siebie w świetle lepszym, niż na to zasługujemy i niż to, które na nas pada. I zamiast sztuki sprawiedliwości przemycamy sztukę usprawiedliwiania. Usprawiedliwiania własnej małości ponad miarę. I przedstawiamy siebie w jak najlepszym świetle. Złoty cielec naszego egoizmu właśnie został odlany. Pseudo seanse, quazi rozmowy, niby zwierzenia, udawana szczerość. Na koniec diagnoza oparta na słowach. Na słowach, ale nie na faktach. Z taką postawą do ziemi obiecanej można nie dojść. Nigdy. Ciążą nam przyzwyczajenia niewolnika. Niewolnika własnych słabości. Niewolnika złotego cielca.

odwagi by ruszyć, wiary by dojść

Izraelici w kluczowych momentach swej wędrówki mieli jednak Mojżesza. Gdy trzeba uderzał laską i otwierał morze, innym razem śmierć z głodu miedzianym wężem odwrócił, ale najważniejszym z momentów było wstrząśnięcie Izraelem, gdy hołdy cielcowi oddawać zaczął. Na drodze do zmiany swojego życia warto mieć obok siebie takiego Mojżesza, który w momencie naszego zwątpienia, narcyzmu, nieliczenia się z innymi, czy nawet pogardą dla najwyższych wartości, w odpowiednim momencie nami potrząśnie, wyrwie z zakłamania, uświadomi skalę naszej obłudy. Ale kto szuka Mojżeszów? Kto bierze pod uwagę swoją winę? Kto przyznać się zdolny do wyrządzonego zła? Złoty cielec, stary człowiek, niewola egipska… mają się świetnie. Usprawiedliwiaczy naszego egoizmu ponad miarę. 

W tym smutnym obrazie pogłębiającej się społecznej zgody na tolerowanie zła, także przez przewodników życiowych, od psychologów po księży, pamiętać trzeba, że ich diagnoza zależy nie tylko od naszego subiektywizmu, którym staramy siebie z winy wyczyścić. Psycholog powie, co chcemy usłyszeć, bo przecież za to mu płacimy, a duchowny celebryta nie po to jest na portalu, by krytykować owieczki, które go followują. I tak oto kręcimy się na lukierkowej karuzeli. Jest miło, sympatycznie, nie trzeba się wykazywać odwagą, nawet wiara trochę przeszkadza, szczególnie w surowych przykazaniach z góry Horeb. Bez wysiłku, bez prawdy, nawet czasem bez sumienia, ale to nie jest droga do Kanaanu.

W drodze do Kanaanu niewiele potrzebujemy… odwagi by ruszyć i wiary, by dojść. I Mojżesza, który nami co jakiś czas mocno potrząśnie.

 

fot. Pixabay

Exit mobile version