Czy zielone może stać się jeszcze bardziej zielone? Stare powiedzenie mówi, że „już bardziej zielono nie będzie”, ale okazuje się, że w realiach Zielonej Góry zieleń może mieć zupełnie nieprzewidywalne odcienie.
Kilku osobom dosłownie wyszły oczy z „orbit”, gdy w środę popołudniu zobaczyli wchodzącego do gmachu urzędu marszałkowskiego prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza w towarzystwie prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego. Wraz z nimi dumnie kroczyli lubuski szef ludowców Stanisław Tomczyszyn i poseł Krzysztof Paszyk. Prawdziwa bomba wybuchła jednak, gdy panowie ogłosili na konferencji prasowej, że w radzie miasta Zielona Góra powstaje klub radnych „PSL Zielona 2050”.
O ile wiadomo było, że Janusz Kubicki ma od wielu lat niezłe relacje z Kosiniakiem-Kamyszem i panowie nie raz występowali na konferencjach prasowych, komplementując się wzajemnie, to jednak niewiele z tego wynikało.
Poza tym konflikt w sejmiku lubuskim spowodował nawet ochłodzenie relacji na linii Zielona Razem – PSL. Koalicjant Platformy okazał się bowiem lojalnym partnerem w sejmikowym układzie władzy, a stronnictwo firmowane przez Janusza Kubickiego znalazło się w opozycji.
Teraz układ polityczny znacznie się skomplikował. Dla Platformy Obywatelskiej, czyli głównej siły sejmikowej. Powstanie nowego klubu w radzie miasta oznacza bowiem, że PSL gra na wielu fortepianach i kto wie, co jego członkowie zrobią w sytuacjach ekstremalnych, gdy polityczny wiatr zawieje w inną stronę. Dla ludowców i stronnictwa Janusza Kubickiego jest to więc typowa sytuacja „win-win”.
Janusz Kubicki tym sojuszem gra na nosie Platformie, która od dłuższego czasu wpychała go w ramiona PiS. Teraz ta narracja upadła. Nie da się bowiem już wmówić, że Kubicki to PiS, gdy jego ludzie tworzą w radzie miasta klub pod szyldem PSL, który jednocześnie w sejmiku jest koalicjantem Platformy. Zawiłe? Tylko pozornie. Zręcznie rozegrana ustawka Kosiniaka-Kamysza i Kubickiego daje pole do działań obu stronom. PSL zyskuje na tym, pokazując, że nawet w dużych aglomeracjach istnieje i może być graczem na scenie politycznej. A to dla tej partii spory kapitał wizerunkowy. PSL pokazało również, że zasadniczo odróżnia się od Platformy, której jedynym celem jest zbudowanie bloku politycznego, który miałby zmieść z krajowej sceny politycznej PiS, a z lubuskiej lokalnej sceny Janusza Kubickiego.
Z kolei Janusz Kubicki dodatkowo zyskuje partnera, który może stworzyć szanse na wyłuskanie z urzędu marszałkowskiego większych pieniędzy unijnych dla miasta. Pieniędzy, które jak wiadomo, będą zaciekle blokowane przez polityków Platformy Obywatelskiej. Poza tym pokazuje swoje możliwości budowania sojuszy z koalicjantami atakującej go Platformy, co u zaangażowanych czynowników sejmikowej koalicji wywołało w środowe popołudnie wręcz furię.
Nie bez znaczenia jest również nazwa nowego podmiotu. Ostatni jego człon czyli „2050” jest wyraźnym nawiązaniem do partii Szymona Hołowni. W ten sposób Janusz Kubicki wpisuje się w sojusz, o którym marzył od dawna, czyli związanie się z mocnym stronnictwem politycznym, a najlepiej przejęcie jego struktur i występowanie na arenie z pozycji silnego politycznego podmiotu.