Dalsze losy poszkodowanych w eksplozji w Siecieborzycach. Rodzina prosi o wsparcie

Fot. materiały archiwalne rodziny

Fot. materiały archiwalne rodziny

Moja żona zamieszkała w szpitalu z 7-letnią córką swojej siostry Uli, ją też codziennie widuje – mówi Marcin Banaszkiewicz, szwagier kobiety rannej w wyniku wybuchu paczki w lubuskich Siecieborzycach. Rodzina założyła zbiórkę na pomoc dla pokrzywdzonej.

Ranna Urszula przeszła już trzy poważne operacje.

„W dniu zdarzenia, 19 grudnia, podczas trwającego prawie 10 godzin zabiegu, amputowano jej prawą dłoń, łatano lewą rękę i ratowano rozerwane narządy brzucha, ponieważ paczka wybuchła na tej wysokości. Kolejne dwie operacje oczu i miednicy polegały na wyjęciu odłamków, które w ilości kilkudziesięciu sztuk przekazano policji”

– powiedział Banaszkiewicz.

Po operacji oczu pokrzywdzona kobieta widzi niewyraźne, zamglone obrazy. „Nie potrafi nam odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę widzi” – dodał mąż siostry rannej Urszuli.

31-latka ma dwóch braci i dwie siostry.

Kiedy to się stało, rozpacz odłożyliśmy na bok, zaczęliśmy działać. Odcięliśmy się od myśli, kto mógł być sprawcą. Zostawiliśmy to policji, choć mamy swoje podejrzenia. Moja żona, z którą przyjechaliśmy z Warszawy, zamieszkała w szpitalu przy siostrze. Jeden z braci krążył między szpitalem i sądem, załatwiał wszystkie dokumenty, żeby można było w imieniu Uli wykonać niezbędne czynności prawne. Pozostałe rodzeństwo zajęło się organizowaniem pomocy i remontem domu, żeby był gotowy na powrót dzieci ze szpitala. Udało się wyremontować kuchnię, która była najbardziej zniszczona”

– powiedział.

Urszula samotnie wychowuje dwoje dzieci, z zawodu jest nauczycielem wychowania przedszkolnego dla dzieci ze spektrum autyzmu; pracuje w ośrodku w Żaganiu. W dniu wybuchu szykowała się do pracy.

„Paczkę znalazła przed domem. Była wielkości 20 na 20 cm w kształcie kuferka do kosmetyków. Otworzyła ją w kuchni na meblach. Nastąpił wybuch”

– zrelacjonował pan Marcin.

Ranna została zabrana do szpitala w Zielonej Górze przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i od razu trafiła na salę operacyjną. Jej dzieci do tego samego szpitala przewieziono karetkami.


Stan zdrowia pokrzywdzonej w wybuchu w Siecieborzycach nie pozwala na jej przesłuchanie


Do pierwszej rozmowy pokrzywdzonej z członkami rodziny doszło 28 grudnia – 10 dni po wybuchu. „Najpierw zapytała o mamę i dzieci. Powiedziała, że bardzo ich kocha” – mówił szwagier pokrzywdzonej.

Na miejscu wybuchu przez wiele godzin były prowadzone oględziny i inne czynności procesowe, m.in. z udziałem techników kryminalistyki, pirotechników oraz prokuratora. Śledczy pracowali zarówno w domu, w którym doszło do eksplozji, jak i sprawdzili pobliską okolicę. Teraz trwa analiza zebranych śladów i informacji oraz inne czynności.

Na stronie internetowej zrzutka.pl członkowie rodziny 31-latki rannej w wyniku wybuchu paczki uruchomili zbiórkę pieniędzy: „Razem dla Uli”.

„Wydarzyła się ogromna tragedia. Nieznany sprawca postanowił przerwać spokojne życie Uli i jej dzieci. W poniedziałkowy poranek Ula znalazła przed domem paczkę, która chwilę później eksplodowała w jej dłoniach, poważnie raniąc ją i dwójkę jej małych dzieci. Cała trójka przebywa aktualnie w szpitalu.(…) Apelujemy do ludzi dobrej woli o wsparcie”

– napisała rodzina.

Pieniądze ze zbiórki – jak wyjaśnił Marcin Banaszkiewicz – zostaną przeznaczone na remont domu, opłacenie pomocy psychologicznej i rehabilitację.

Podał, że 7-letnia córka kobiety odniosła obrażenia ręki i będzie wymagała rehabilitacji. 31-latka straciła prawą rękę. Nie wiadomo, czy lewa odzyska wszystkie funkcje.

„Lekarze uratowali dłoń, ale będzie potrzebna pomoc do przywrócenia jej motoryki. To będzie wymagało długiej i kosztownej rehabilitacji. W przyszłości, jak pozwolą na to środki, trzeba będzie też pomyśleć o zakupie protezy prawej dłoni”

– wskazał.

W szpitalu nadal przebywa córka Urszuli, z którą w jednym pokoju mieszka siostra pokrzywdzonej. 2,5-roczny syn oraz babcia wrócili już do domu.

Exit mobile version