Koszykarze Enei Zastalu BC Zielona Góra przegrali na wyjeździe z PGE Spójnią Stargard 77-82 w kolejnym meczu Energa Basket Ligi. Spotkanie zaczęło się od minuty ciszy dla tragicznie zmarłej rodziny Wiktorskich. Tomasz, który był wiernym kibicem Zastalu i organizatorem wielu akcji charytatywnych wraz z żoną Izabelą i córką Kają zginęli we wtorek w wypadku samochodowym na trasie Bieniów-Żary.
Po upamiętnieniu tych tragicznych wydarzeń rozpoczęło się spotkanie. I zaczęło się nieco lepiej dla gospodarzy. W połowie kwarty było 12-6. Zielonogórzanie mieli problemy ze skutecznością, prezentowali się też fatalnie w defensywie. W 7 minucie o przerwę poprosił trener Oliver Vidin, Zastal na chwilę zbliżył się na 7 punktów, zaczął grać nieco agresywniej w obronie, miał serię 10-1, ale przegrał pierwsze dziesięć minut 18-21.
Druga kwarta zaczęła się od dwóch punktów zielonogórzan i było tylko 20-21. Spójnia kilka razy punktowo uciekała, ale Zastal stale gospodarzy doganiał. W połowie kwarty był remis po 29. W tym jednak momencie ponownie „rozkręcili się” koszykarze ze Stargardu. W 16 minucie mieli już 5 punktów przewagi. 45-38. Taki wynik mieliśmy po dwudziestu minutach tego spotkania.
Spójnia ponownie zaczęła uciekać na początku kwarty numer trzy. Po dwóch minutach jej trwania było 49-42. Zielonogórzanie często popełniali proste błędy, one jednak powodowały, że Zastal tracił sporo punktów. Los się jednak odwrócił w 29 minucie. Za 3 trafił Sebastian Kowalczyk i zielonogórzanie wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie 61-60. Przed koszykarzami zostało ostatnie dziesięć minut, a w lepszych nastrojach schodzili z parkietu goście, bo niemal w ostatniej sekundzie tracił Bryce Alford i było 63-62.
W ostatnich minutach obserwując mecz można było odnieść wrażenie, że styl nie jest najważniejszy. Obie ekipy miały na początku tej kwarty łącznie 17 (PGE Spójnia) i 19 (Zastal) strat. Wyrównana jednak ta część meczu. Minutę przed końcem Zastal miał 2 „oczka” straty. Niepotrzebnego faulu dopuścił się jednak Jan Wójcik. Dwa osobiste trafił dla Spójni Brody Clarke. Trener Vidin poprosił o czas. Zielonogórzanie próbowali trafić, ale kosz pozostawał zaczarowany. Przy okazji dwa rzuty wolne trafiły na konto rywali. Jordan Mathews. trafił raz, a PGE Spójnia wygrała cały mecz 82-77.