Na polsko-niemieckiej granicy trwa testowanie. Ma to związek z dodatkowymi restrykcjami wprowadzonymi przez stronę niemiecką. Od wczoraj na granicy pojawiły się punkty testowe. Każda osoba, która pracuje bądź uczy się po niemieckiej stronie, musi okazać na granicy ujemny test na COVID-19. Nie może on być starszy niż 48 godzin.
Najtrudniejsza sytuacja na lubuskim pograniczu jest aktualnie w Słubicach. Tutaj kilkusetmetrowe kolejki przed punktem testowym tworzyły się już wczoraj do południa. Nieco lepiej sytuacja przedstawia się w Gubinie. Tu kolejek nie ma, bo punkty testowe znajdują się w centrum miasta, a nie na przejściu granicznym. Jak mówią mieszkańcy, po stronie niemieckiej nie ma żadnych konkretnych informacji, gdzie mogą się przebadać:
Burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak nie ukrywa, że na pograniczu panuje chaos i dezinformacja:
Bartłomiej Bartczak dodaje, że sytuacja w Gubinie w porównaniu ze Słubicami wygląda nieco lepiej. Jak mówi, wynika to z faktu, że przy granicy z Guben pracuje mniej Polaków niż we Frankfurcie:
Urząd Miasta w Gubinie odpowiada na pytania mieszkańców, zwłaszcza tych zatrudnionych w Niemczech. Bartczak podkreśla, że sytuacja zmienia się dynamicznie, dlatego warto na bieżąco śledzić urzędową stronę internetową:
Obywatele polscy, którzy są zatrudnieni w Niemczech i podlegają składkom na ubezpieczenie społeczne, otrzymają przynajmniej jeden test bezpłatnie, jeśli przedstawią odpowiednie zaświadczenie. Dojeżdżający do pracy są zobowiązani do poddawania się testom dwa razy w tygodniu. Zasady te mają również zastosowanie do uczniów i studentów oraz do wizyt krewnych. W przypadku wszystkich innych przyjezdnych, oprócz zalecanego negatywnego wyniku szybkiego testu, obowiązuje też kwarantanna. Stacjonarne kontrole na granicy nie są planowane. Możliwe są jednak wyrywkowe kontrole już za granicą.