O poglądach… politycznych, raz jeszcze

O poglądach... politycznych, raz jeszcze Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 18. 04. 21

Wybaczą mi Państwo (mam nadzieję), że dzisiejszym felietonem spróbuję zakończyć ten polityczno-ideowy wątek, a może raczej próbę opisu tej skomplikowanej materii, acz z nikłą nadzieją na sukces. Materii bowiem żywej wciąż i zmiennej określając rzecz eufemistycznie, ale zawsze trudnej do opisania, ale i syntezowania, a osobliwie oceny (?). „Reglamentowana rewolucja ” to wszak konstrukt oparty na wnikliwych obserwacjach i analizach, nawet jeśli dziś już, jako taki mało kogo interesuje. I niech to nie zabrzmi jako jakoweś usprawiedliwienie, bowiem uprawiam tzw. publicystykę prawie 30 lat, a już na początku była to materia trudna (in statu nascendi) i jak zwykle chciałoby się rzec inna z perspektywy obywatelskiej i inna z pozycji „umawiających się stron”, co wciąż rzutuje na naszą (tu i teraz) rzeczywistość) społeczną, gospodarczą, kulturalną, naukową i polityczną par exelance.

Wystarczy wszak z tej ponad 30-letniej perspektywy wskazać rzeczywistych beneficjentów tamtych… układów zabezpieczanych tzw. „grubą kreską” i całą masą „teczek”, z których jeśli wierzyć fachowcom „wypłynęła” nadal tylko część. A i ta w wielu wypadkach nie robi większego wrażenia, nawet jeśli wyjaśnia wiele, a nawet bardzo wiele. A’ propos to niegdysiejsze wypowiedzi Krzysztofa Wyszkowskiego (autentycznej legendy „Solidarności”, a wcześniej tzw. „opozycji demokratycznej”), że oto ci, którzy od 1989. roku (Magdalenka i Okrągły Stół) sprawują władzę w III RP, „nie mają poglądów, a wyłącznie interesy” wydają się wciąż aktualne, a „ciemny lud” (ktokolwiek jest autorem tego bon motu) „kupi” nieomal każdy polityczny chłam, najczęściej kreowany przez różne (hm) zamożne, nie tylko rodzime grupy interesów. Natomiast fakt, że klasyczny podział na lewicę, prawicę i centrum w żaden sposób nie jest przydatny do opisu naszej rodzimej sceny politycznej, nawet jeśli w Europie, a osobliwie w USA nie jest wiele lepiej, jest doskonale znany nawet studentom pierwszego roku… politologii.

Pozostaje zaś „kłębowisko” zwodniczych nazw (SLD, PO, PiS, PSL, Razem, Zieloni etc) i liderów (?), którzy żonglują rożnymi pomysłami, jak ognia unikając spójnych programów, ale już wywołujących społeczne emocje tezy serwując „od rana do wieczora”, a nawet przez 24 godziny.

Tu swoisty, koniecznościowy wyjątek stanowi dzierżąca „stery nawy państwowej” Zjednoczona Prawica (PiS + Solidarna Polska i Porozumienie J. Gowina), choć i w tym wypadku o ideową spójność trudno, to z kolei łatwo o ocenę… efektów. Przypomnę tu tezę z ubiegłego tygodnia, że poglądy polityczne są prawdziwą rzadkością (sprzężenie zwrotne). Cóż więc jeśli nie ideowość dominuje w sferze polityki (tu i teraz)? A no emocje „rozhuśtane” do granic wytrzymałości, dotyczące każdej nieomal sprawy oraz w jakimś stopniu sympatie często irracjonalnej proweniencji i będące wszak powszechną emanacją tych pierwszych. A ten patologiczny w gruncie rzeczy stan, nie byłby możliwy do utrzymania żeby nie… rola mediów wszelakich. Ale to już temat na odrębny felieton, czyli „ciąg dalszy nastąpi”. Jednak.

Tekst: Andrzej Pierzchała

fot. Pixabay

 

 

 

Exit mobile version