Pierwszy raz Armanda Perykietko spotkałem w 2010 roku. Nagraliśmy wtedy materiał do reportażu. Dziś po przeszło 10 latach dopisujemy tamtej historii ciąg dalszy.
Gdyby nie zrządzenie losu być może do dziś hodował by karpie w gospodarstwie rybackim swojego ojca. Armand ponad dwadzieścia lat temu na skutek choroby stracił wzrok. Pomimo życiowej tragedii odnalazł w sobie pasję i nowe możliwości realizacji życiowej aktywności- zaczął śpiewać. W 1997 r. ukończył Średnią Szkołę Muzyczną w klasie śpiewu solowego. Jego bas-baryton zaczął brzmieć co raz donośniej. Jest laureatem festiwali, brał udział w wielu koncertach charytatywnych i programach telewizyjnych. Śpiew stał się nie tylko sposobem na nowe życie, ale także jednym ze źródeł utrzymania rodziny. Po trzynastu latach nadziei przyszła na świat długo oczekiwana córka, przedtem wraz z żoną adoptowali córkę tragicznie zmarłej przyjaciółki. Nigdy nie twierdzili, że wszystko w ich życiu przychodzi łatwo i zawsze jest przyjemne, wolne od konfliktów i problemów. Żyją jednak z świadomością, że każda chwila spędzona razem jest darem. Kilka lat temu z Gorzowa przeprowadzili się do Wrocławia. Została pasja śpiewania i nadzieja, że może w związku z postępami w medycynie kiedyś znów będzie mógł zobaczyć swoich najbliższych.
Posłuchaj reportażu.
Rozmowa Cezarego Galka z Armandem 10 lat po premierze reportażu.
Z domowego archiwum.