Krzysztof Wielicki o izolacji i życiu w samotności, i to w ekstremalnych warunkach, wie naprawdę sporo. Aż sześć ośmiotysięczników zdobył „solo”.
Na Lhotse wszedł – jako pierwszy człowiek na świecie zimą – w gorsecie, po uszkodzeniu kręgosłupa.
Broad Peak zdobył również samotnie, w jeden dzień.
Na Dhaulagiri i Shisha Pangmie sam wytyczył nowe drogi.
Solo były Gasherbrum II, Nanga Parbat…
Na Dhaulagiri, w skrajnym wyczerpaniu, po morderczej walce z górą miał halucynacje. Czuł, że wspina się z partnerem, konsultował z nim decyzje. Twierdzi, że omamy to potrzeba obecności drugiego człowieka w sytuacji zagrożenia.
Mówi: mam szczęście, że jeszcze żyję.
A czas narodowej izolacji spędza z rodziną, na wsi, na Jurze.
Jak sobie radzi?