Umarłam ze śmiechu….

Umarłam ze śmiechu.... Radio Zachód - Lubuskie

RADIOWIECZÓR

Umiała się odgryźć. Kiedy pisarka Magdalena Samozwaniec oznajmiła, że Hanka Bielicka jest jak zepsute radio, nastawione na maksymalną fonię, którego nie można wyłączyć ani ściszyć, aktorka nie puściła tego płazem. „Szczerze mówiąc, pani Madzia sama darła się wniebogłosy, kłócąc się z innymi babami o jakiś nędzny sweterek z importu” – stwierdziła.

Aktorka przez wiele dziesięcioleci skutecznie skrywała się za kolorowymi kapeluszami i scenicznym i wizerunkiem Dziuni Pietrusińskiej, trajkoczącej jak karabin maszynowy. Potrafiła połączyć otwartość wobec dziennikarzy, z którymi chętnie rozmawiała, z rygorystyczną ochroną swojej prywatności. Pytania o życie osobiste zbywała żartem, zresztą nieczęsto pozwalała rozmówcom dojść do słowa. Zwykle słuchali kolejnego monologu, do którego musieli tylko dorobić pytania.

O czym nie chciała mówić? O tym, co ją bolało: artystycznych i osobistych rozczarowaniach. Na zewnątrz dziarska i optymistyczna, w istocie miała dwie twarze. Uważała, że przez całe życie los jedną ręką jej dawał, a drugą odbierał.

Książka wieczoru:

Autor z właściwym sobie poczuciem humoru przedstawia jedną z najwybitniejszych artystek polskiej sceny. Opisuje jej życie zawodowe, drogę do wielkiej kariery, trudne wybory sceniczne, a potem okres, w którym niepodzielnie królowała na polskiej scenie.

 

 

Exit mobile version