Syreny alarmowe zawyły na Lubelszczyźnie. Wiceszef MON zabrał głos

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Pixabay

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Pixabay

Wiceszef MON Cezary Tomczyk podkreślił, że użycie syren alarmowych w sobotę rano (6 grudnia) w Lubartowie było „wypadkiem przy pracy”. Według niego, takie sytuacje zdarzają się rzadko i za każdym razem, kiedy taka sytuacja ma miejsce, społeczeństwo staje się mądrzejsze, gdyż ludzie dostrzegają jak ważne są alarmy.

W sobotę nad ranem (6 grudnia) w Lubartowie (Lubelskie) zawyły syreny alarmowe. Alarm niedługo potem odwołano, bo nie potwierdzono zagrożenia. Miało to związek porannym operowaniem sił powietrznych w polskiej przestrzeni związanym z atakami rakietowymi Rosji na Ukrainę.

Tomczyk pytany w sobotę w TVN24 czy syreny te zostały uruchomione słusznie, podkreślił, że „był to wypadek przy pracy”, dodał również, że „lepiej dwa razy włączyć syrenę w taki sposób, niż raz nie włączyć, kiedy naprawdę będzie zagrożenie z powietrza”.

Dopytywany, czy taki fałszywy alarm może wpłynąć na wiarygodność następnych potencjalnych alarmów, odparł, że takie sytuacje „zdarzają się dość rzadko”, i – jak mówił – „dzięki temu dzisiaj do miliona widzów możem powiedzieć, jak ważne są te alarmy”.

Za każdym razem, kiedy pojawia się tego typu sytuacja, myślę, że w ogóle jako społeczeństwo jesteśmy mądrzejsi. Trzeba do alarmów, do syren, czyli do modulowanego dźwięku, podchodzić bardzo poważnie, bo on dotyczy możliwego zagrożenia z powietrza

– zaznaczył wiceszef MON.

Dodał, że kierownictwo resortu obrony narodowej jest podzielone dyżurami nocnymi, by w razie zagrożenia zareagować i tej nocy.

Nas oficerowie budzą po to, żeby móc wspomóc, zareagować, uruchomić inne elementy państwa, i dzisiaj rzeczywiście wszyscy byliśmy postawieni na nogi bardzo wcześnie, łącznie z wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem

– tłumaczył Tomczyk.

Zresztą dwukrotnie, bo najpierw w nocy nalot na Lwów, a później w godzinach porannych poderwanie się rosyjskich myśliwców z hipersonicznymi pociskami, które też mogły zagrozić Polsce

– sprecyzował. 

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w sobotę po godz. 4 o rozpoczęciu operowania lotnictwa wojskowego w polskiej przestrzeni powietrznej w związku z aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej wykonującego uderzenia na terytorium Ukrainy.

Poderwane zostały myśliwce, a naziemne systemy obrony powietrznej oraz rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan gotowości

– napisano.

Dalsza część tekstu pod wpisem

Po godz. 8.00 poinformowano, że operowanie lotnictwa wojskowego w polskiej przestrzeni powietrznej zostało zakończone i nie zaobserwowano naruszenia przestrzeni powietrznej RP. 

Siły rosyjskie przypuściły w nocy z piątku na sobotę zmasowany atak rakietowo-dronowy na większość obwodów Ukrainy. W obwodzie kijowskim co najmniej trzy osoby zostały ranne – przekazała w Telegramie ukraińska administracja wojskowa. Alarm przeciwlotniczy ogłoszono na całym terytorium tego kraju.

Czytaj także:

Czytaj także:

Czytaj także:

Exit mobile version