Skandaliczna aukcja w Niemczech zdjęta. Pamiątki po ofiarach niemieckich zbrodni miały iść pod młotek [AKTUALIZOWANY]

Fot. Auktionshaus Felzmann/FB i PAP

Fot. Auktionshaus Felzmann/FB i PAP

Prezydent Karol Nawrocki domaga się od rządu działań w sprawie aukcji pamiątek po ofiarach niemieckich zbrodni; apeluje o ich zwrot lub wykup i doliczenie kosztów do roszczeń reparacyjnych – poinformował w niedzielę (16 listopada) rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz. Do sprawy odniósł się m.in. szef MSZ, wicepremier Radosław Sikorski.

Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss ma w poniedziałek (17 listopada) rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni.

Prezydent RP Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego

– napisał na platformie X Leśkiewicz.

Dalsza część tekstu pod wpisem

Rzecznik prezydenta przypomniał też, że Niemcy wywołały II wojnę światową, a Polska była jej pierwszą ofiarą.

Niemieckie winy nigdy nie zostały rozliczone, czego skutki odczuwamy do dzisiaj. Prezydent będzie konsekwentnie domagał się reparacji za niemieckie zbrodnie dokonane w Polsce w czasie II wojny światowej

– dodał Leśkiewicz.

Wcześniej przeciwko aukcji zaprotestował Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a także Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem.

Aukcję zdjęto

Dwie godziny po opublikowaniu stanowiska prezydenta Karola Nawrockiego Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss zdjął ze swoich stron zapowiedź planowanej licytacji.

Szybko poszło. Wszystkie 632 dowody zbrodni wycofane ze strony internetowej niemieckiego domu aukcyjnego. Czekamy na kolejny ruch. Całość MUSI trafić do Polski

– napisał w mediach społecznościowych inwestor Radosław Tadajewski, który zażądał do niemieckiego domu aukcyjnego zdjęcia aukcji i zaproponował jej wykupienie w celu przekazania polskim muzeom.

Dalsza część tekstu pod wpisem

Sikorski o aukcji w Niemczech: wszystkie artefakty zniknęły już z internetowej strony

Szef MSZ, wicepremier Radosław Sikorski poinformował w niedzielę (16 listopada), że wszystkie artefakty, które miały zostać sprzedane w Niemczech na aukcji przedmiotów z okresu terroru niemieckiego, zniknęły z jej strony internetowej. Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem – podkreślił.

Ambasador Jan Tombiński, który od kilku dni interweniował u władz Westfalii w tej sprawie poinformował mnie, że wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji

– napisał na platformie X Sikorski.

Minister wcześniej poinformował też, że w tej sprawie rozmawiał z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem. „Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu” – dodał.

Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu. Polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu

– podkreślił wicepremier.

Jakie przedmioty znalazły się na kontrowersyjnej aukcji?

Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann – jak podała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – znajdują się 623 pozycje. Wśród dokumentów znajduje się list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza – 500 Euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. ma cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajduje się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Redakcja „FAZ” przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.

W odpowiedzi na pytanie „FAZ”, Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem.

Komentując stanowisko Domu Aukcyjnego, dziennikarka „FAZ” pisze, że nie ma żadnej gwarancji, iż celem uczestników aukcji jest zachowanie pamięci. Mogą to być równie dobrze osoby o skrajnie prawicowych poglądach. Przyznała, że zakaz handlu takimi dokumentami nie jest wyjściem, gdyż prowadziłby jedynie do przeniesienia aukcji do szarej strefy lub za granicę. „Pozostaje apelować o to, by takie kolekcje przekazywane były publicznym instytucjom, w celu upamiętnienia ofiar” – czytamy w „FAZ”.

Międzynarodowy Komitet Oświęcimski krytykuje aukcję dokumentów z Auschwitz

Międzynarodowy Komitet Oświęcimski (MKO) skrytykował planowaną przez Dom Aukcyjny w Neuss licytację pamiątek i dokumentów po więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych, wzywając organizatorów do odwołania zapowiedzianej na poniedziałek aukcji – poinformowała agencja dpa.

Ocalali z zagłady i ich rodziny uważają zapowiedzianą licytację osobistych dokumentów ofiar dyktatury nazistowskiej za „cyniczne i bezwstydne przedsięwzięcie

– oświadczył w sobotę dyrektor wykonawczy Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Christoph Heubner, którego cytuje dpa. 

Szef MKO podkreślił, że licytacja oznacza „wykorzystanie do komercyjnego celu cierpienia ofiar prześladowanych i zamordowanych przez nazistów”. Dokumenty dotyczące prześladowań i Holokaustu należą do rodzin ofiar. Powinny być pokazywane w miejscach pamięci i na wystawach, a nie być degradowane do roli obiektów handlowych.

Wzywamy osoby odpowiedzialne w domu aukcyjnym do zachowania ludzkiej przyzwoitości i odwołania aukcji

– powiedział Heubner.

Cienkowska: aukcja pamiątek po ofiarach zbrodni jest głęboko nieakceptowalna

MKiDN stanowczo potępia działania Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss, który zaplanował sprzedaż pamiątek i dokumentów po więźniach obozów koncentracyjnych – podkreśliła w niedzielę (16 listopada) ministra kultury Marta Cienkowska. Aukcja musi zostać anulowana, takie praktyki są głęboko nieakceptowalne – dodała.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z najwyższą stanowczością potępia działania Domu Aukcyjnego w Neuss. Nie godzimy się na to, by pamięć o ofiarach zbrodni była traktowana jak towar. To nie przedmiot handlu, lecz odpowiedzialność – moralna, historyczna i ludzka. Takie praktyki są głęboko nieakceptowalne

– napisała na X ministra kultury. 

Cienkowska zaapelowała też do przedstawicieli domu aukcyjnego o elementarną przyzwoitość i godność.

Ta aukcja musi zostać anulowana, a wystawione przedmioty powinny trafić tam, gdzie ich miejsce – do instytucji, które z szacunkiem i troską zajmują się pamięcią o ofiarach nazistowskich zbrodni

– dodała. 

Zapewniła też, że jest w stałym kontakcie z MSZ, a o sprawie został już poinformowany ambasador Polski w Berlinie.

Zwróciłam się do niego o natychmiastową i stanowczą reakcję. Będziemy jednoznacznie domagać się zwrotu tych obiektów do Polski. Pamięć nie jest na sprzedaż – i nigdy nie będzie

– dodała.

Po wstrzymaniu aukcji przechodzimy do kolejnego etapu. Natychmiast rozpoczynamy działania w celu pełnego wyjaśnienia proweniencji tych obiektów. To kluczowe, by ustalić, skąd pochodzą, w jaki sposób trafiły do obrotu i czy nie zostały wyniesione z miejsc, w których powinny pozostać jako świadectwo historii

– napisała Cienkowska.

Jak dodała, MKiDN jest już w kontakcie z „właściwymi instytucjami”.

Oczekujemy pełnej dokumentacji, żądamy dostępu do wszystkich materiałów dotyczących pochodzenia tych przedmiotów i będziemy dążyć do ich jak najszybszego zabezpieczenia i zwrotu do Polski, jeśli okaże się, że taki zwrot jest uzasadniony. Naszym obowiązkiem jest prawda — i dopilnujemy, by została wyjaśniona do końca

– zadeklarowała ministra.

Dalsza część tekstu pod wpisem

W czasie briefingu prasowego zapytana, czy wchodzi w grę kupno wystawionych na aukcji pamiątek, oświadczyła, że „nie, dlatego że to jest kwestia etyki”. Jak podkreśliła, „jeśli te przedmioty okażą się autentyczne, to my je po prostu odzyskamy”.

Wyjaśniła, że resort kultury ma w tej kwestii odzyskiwania dzieł kultury spore doświadczenie.

Mamy Wydział Restytucji i Dóbr Kultury Ministerstwa Kultury, który zajmuje się tego rodzaju kwestiami. Składamy wnioski restytucyjne, ale (w tej sytuacji – PAP) pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, to są tzw. badania proweniencyjne, czyli musimy sprawdzić, czy rzeczywiście te różne obiekty mają historię, o której myślimy, że mają; jaką przeszły drogę; w jaki sposób trafiły do tego miejsca. I to opisuje się w konkretnych wnioskach, które są przedstawiane do innego państwa, w którym te obiekty się znajdują, i do właścicieli, którzy rzeczywiście tymi obiektami dysponują

– tłumaczyła Cienkowska.

Takich wniosków w tym momencie mamy złożonych kilka także po stronie niemieckiej. I te sprawy idą do przodu bardzo dobrze i bardzo szybko. W ostatnich tygodniach nabrały nawet przyspieszenia, więc czuję, że za moment ogłosimy kolejne sukcesy, jeśli chodzi o zwrot skradzionych dzieł do Polski

– zapowiedziała szefowa resortu kultury.

Dodała, że Polska takie otwarte sprawy ma w 19 państwach na świecie.

Zwróciła uwagę, że Polska „odzyskała już ponad 800 obiektów z kilkunastu państw na świecie i prowadzi kolejne sprawy restytucyjne”.

Wiemy, jak to robić. Uczymy inne państwa europejskie, w jaki sposób odzyskiwać takie skradzione dzieła historyczne czy obiekty dziedzictwa kulturowego, które powinny do nich należeć

– powiedziała.

Minister Sikorski rozmawiał z szefem MSZ Niemiec

Do sprawy we wpisie na X odniósł się w niedzielę rzecznik MSZ Maciej Wewiór: „Apelujemy nie tyle o zawieszenie, ale o pełne anulowanie tej aukcji. Przedmioty związane ze zbrodniami okresu II wojny światowej nigdy nie powinny trafiać do komercyjnego obrotu” – napisał.

Wzywamy do ich zwrotu do instytucji i miejsc pamięci, gdzie będą mogły pełnić swoją właściwą rolę — świadectwa tamtego czasu i dokumentu dla przyszłych pokoleń

– przekazał rzecznik resortu dyplomacji, deklarując jednocześnie wsparcie dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „w działaniach zmierzających do ochrony pamięci o ofiarach”.

Szef MSZ, wicepremier Radosław Sikorski poinformował w niedzielę (16 listopada), że rozmawiał w tej sprawie z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem. Minister przekazał, że obaj zgodzili się, że należy zapobiec „takiemu zgorszeniu”.

Dalsza część tekstu pod wpisem

Z kolei Marcin Przydacz, prezydencki minister odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe, stwierdził wcześniej w niedzielę w rozmowie z Polsat News, że minimalną reakcją ze strony polskiej dyplomacji powinno być wezwanie do MSZ niemieckiego ambasadora.

Oczekujemy pilnej interwencji ze strony polskiej, MSZ i polskiej placówki w Berlinie, doprowadzającej do wstrzymania tej nieludzkiej aukcji. Finałem powinno być odzyskanie tych artefaktów, wszystkich tych pamiątek – bo są one własnością państwa polskiego, najprawdopodobniej skradzioną przez nazistowskie Niemcy

– powiedział Przydacz.

Zastępca prezesa IPN o aukcji w Niemczech: mówimy tutaj o procederze kradzieży

Na terenie Niemiec znajduje się bardzo wiele rzeczy, które zostały z Polski zrabowane; rzeczy, które wystawiono na aukcję, przecież też pochodzą z rabunku – powiedział zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Karol Polejowski.

Do sprawy odniósł się na antenie Polsat News zastępca prezesa IPN, który zauważył, że na terenie Republiki Federalnej Niemiec znajduje się bardzo wiele rzeczy, które zostały z Polski „po prostu zrabowane”.

Te rzeczy, które wystawiono tutaj na aukcję, przecież też pochodzą z rabunku – powiedział. – To są w wielu przypadkach prywatne rzeczy związane z ofiarami niemieckich zbrodni. A więc z jednej strony mówimy tutaj o procederze kradzieży, z drugiej strony mówimy o czymś, co chyba nazywa się paserstwem, wystawianiem na sprzedaż rzeczy kradzionych

– dodał.

Jak podkreślił, zdarzenie jest godne potępienia.

I to jest nie tylko kwestia szargania pamięci ofiar, ale także jeszcze czerpania z tego zysków finansowych, które co najmniej są podejrzane w tym wypadku

– wskazał.

Jego zdaniem dobrze, że wstrzymano aukcję, ale to „nie załatwia całego kompleksu spraw z tym związanych”

IPN jako instytucja powołana do dbania o polską pamięć narodową stanowczo domaga się, aby Republika Federalna Niemiec rozliczyła się w końcu z tej swojej przeszłości, bo przecież jest następcą Rzeszy Niemieckiej z czasów Adolfa Hitlera

– zaznaczył zastępca prezesa IPN.

Pytany, czy IPN ma narzędzia, by zażądać chociażby zwrotu tych przedmiotów albo chociażby je odkupić, prof. Polejowski wskazał, że tu pierwszoplanową rolę odgrywają Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

To są te instytucje państwa polskiego, których obowiązkiem jest w tej sprawie zadziałać tak, aby te artefakty już nigdy nie tylko nie wróciły na żadną aukcję, ale żeby wróciły do Polski. Żeby wróciły do spadkobierców – powiedział. – My jako IPN oczywiście możemy wesprzeć te działania, ale narzędzi jako takich nie mamy

– wyjaśnił.

Zastępca prezesa IPN przyznał, że w prawie niemieckim handel takimi przedmiotami jest legalny.

Ale my mówimy tu o sytuacji, która jest wyjątkową sytuacją. Przecież mówimy o rzeczach zrabowanych, które nie powinny w ten sposób znajdować się w obrocie publicznym na terenie RFN. Tutaj zwykłe zasady uczciwości, zwykłe zasady dobrego sąsiedztwa polsko-niemieckiego jednak wymagają tego, aby tego typu sprawy były załatwiane natychmiast i bez żadnej dyskusji ze strony niemieckiej

– ocenił Karol Polejowski, dodając, że takich sytuacji w przeszłości było więcej.

To jest problem, chyba który leży po stronie niemieckiej. My domagamy się jednak, aby Niemcy uregulowali swoją należność za okupację

– powiedział Karol Polejowski, dodając, że „sytuacja wymaga systemowego uregulowania”.

Pytany, czego by oczekiwał od polskich władz, zastępca prezesa IPN powiedział: „przede wszystkim stanowczego domagania się zwrotu nie tylko tych rzeczy, ale tego wszystkiego, co znajduje się jeszcze na terenie RFN”.

Trzeba by było zadać pytanie stronie niemieckiej, w jaki sposób Niemcy dzisiaj mają zamiar uregulować te kwestie. Bo one co jakiś czas się pojawiają. Mówimy tutaj nie tylko przecież o tej jednej aukcji, ale w ogóle o całym systemie grabieży, który Niemcy stosowali na okupowanych ziemiach polskich. Przecież polskich dzieł sztuki w RFN w różnych, prywatnych często posiadłościach jest bardzo wiele – tłumaczył. – A więc warto by było, aby polskie władze nacisnęły jednak – skoro mamy tak dobre stosunki z naszym zachodnim sąsiadem – aby ten sąsiad zechciał w końcu rozliczyć się ze swojej przeszłości

– podkreślił prof. Karol Polejowski.

Dyr. Instytutu Strat Wojennych: handel rzeczami ofiar zbrodni jest moralnie nie do przyjęcia

Handel rzeczami ofiar, handel pamięcią jest moralnie nie do przyjęcia – powiedział PAP dyrektor Instytutu Strat Wojennych dr Bartosz Gondek, odnosząc się do odwołanej w Niemczech aukcji artefaktów związanych z ofiarami zbrodni z czasów II wojny światowej.

Do sprawy odniósł się w rozmowie z PAP dyrektor Instytutu Strat Wojennych dr Bartosz Gondek.

Z tym tematem walczymy od chwili, kiedy pojawiłem się w Instytucie Strat Wojennych. Mamy nawet taką wystawę tożsamościową „Artefakty – Pamięć w przedmiotach zaklęta”, która w tej chwili jeździ po Polsce północnej, a potem pojedzie na południe. Znajduje się na niej plansza, na której jest pasiak, który był sprzedawany na eBayu. I jest wypowiedź pani prof. Anny Odrowąż-Coates z Katedry UNESCO im. Janusza Korczaka, że to jest etycznie i moralnie całkowity skandal 

– wyjaśnił.

My absolutnie tak uważamy od zawsze, więc dobrze się stało, że zarówno pan minister spraw zagranicznych, jak i pan prezes Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, z którym dzisiaj rano byliśmy na łączach i rozmawialiśmy o całej tej aukcji, a w szczególności o listach kozielskich i starobielskich, że zareagowali w ten sposób

– ocenił dr Bartosz Gondek.

To jest wielki problem, ten handel pamięcią, handel przedmiotami, które nie powinny się znaleźć na żadnej aukcji. Myślę, że dla nas to będzie w przyszłym roku temat, który będziemy rozwijać w Instytucie, bo co można w tej sprawie zrobić – mówił. – Nie wiem, czy Polacy mają świadomość, że gdyby dziś wejść na eBaya, a ja to zrobiłem wczoraj wieczorem, to znaleźć tam można mnóstwo listów chociażby z Auschwitz, które są sprzedawane. Niestety, adresy sprzedających to nie tylko Europa zachodnia, ale też Polska

– zaznaczył.

Handel tego typu przedmiotami jest to generalnie rzecz moralnie nie do przyjęcia

– podsumował dyrektor Instytutu Strat Wojennych.

Na aukcji w Niemczech miały być artefakty z Katynia. Szef UdSKiOR wystosował list protestacyjny

Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell przekazał, że na aukcji w Niemczech miały być też sprzedawane pamiątki po ofiarach zbrodni katyńskiej. W liście do Domu Aukcyjnego Felzmann żądał wycofania przedmiotów, a także przekazania ich do właściwych placówek muzealnych w Polsce.

UdSKiOR poinformował, że Dom Aukcyjny Felzmann miał wystawić na sprzedaż pamiątki związane z ofiarami zbrodni katyńskiej, a wśród nich znalazły się między innymi telegram jeńca Umińskiego z obozu w Starobielsku oraz koperta listu jeńca Jana Leszczyńskiego z obozu w Ostaszkowie.

Szef UdSKiOR skierował w związku z tym do domu aukcyjnego list protestacyjny, którego treść opublikowano na stronie Urzędu. Zażądał wycofania tych przedmiotów z aukcji i przekazania ich do właściwych placówek muzealnych w Polsce.

Jako Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Rzeczypospolitej Polskiej jesteśmy przeciwni handlowi tego typu pamiątkami, także pozostawionymi przez bliskich zamordowanych w 1940 roku przez sowiecki reżim. Dokumenty takie są częścią rodzinnej i narodowej pamięci. Ich właściwym miejscem są domy rodzin Ofiar lub – jeśli taka jest wola bliskich – zbiory muzeów. W tym wypadku Muzeum Katyńskiego w Warszawie lub Muzeum Ofiar Sybiru w Białymstoku

– napisał Parell.

Dodał, że „alarm w sprawie skandalicznych aukcji podniosły polskie organizacje społeczne, a fakt wystawienia tak osobistych, tragicznych i cennych dla polskiej historii artefaktów wywołał duże poruszenie i wiele negatywnych komentarzy”.

Urząd w aktualizacji komunikatu poinformował, że „interwencję w tej sprawie u swojego niemieckiego odpowiednika podjął również Minister Spraw Zagranicznych RP”.

Po jednoznacznym sprzeciwie strony polskiej planowana na poniedziałek licytacja zniknęła ze strony domu aukcyjnego

– napisał UdSKiOR.

Exit mobile version