We Francji obowiązuje cisza wyborcza przed pierwszą turą wyborów parlamentarnych. We francuskich mediach mówi się o „ciszy przed polityczną burzą”. Sondaże wskazują bowiem na pewną wygraną narodowców, co byłoby bezprecedensowym wydarzeniem w historii Francuskiej Republiki.
Wyborcza niedziela ma przynieść kolejne w tym miesiącu trzęsienie ziemi na francuskiej scenie politycznej. Trzy tygodnie temu nacjonalistyczna partia RN wygrała eurowybory z rekordowym, 31-procentowym wynikiem. Skłoniło to prezydenta Emmanuela Macrona do podjęcia zaskakującej decyzji o ogłoszeniu przedterminowych wyborów.
W niedzielę pierwsza w historii współczesnej Francji wygrana narodowców w wyborach parlamentarnych prawdopodobnie stanie się faktem. Ostatnie sondaże dają im poparcie w granicach 35 procent. Możliwe jest jednak, że po drugiej turze – 7 lipca – żadna formacja nie będzie miała wystarczającej liczby mandatów w Izbie Deputowanych, by móc utworzyć rząd.
Nowych wyborów w takiej sytuacji nie będzie, bo konstytucja zakazuje ponownego rozwiązania Izby przez rok, a prezydent Emmanuel Macron wykluczył podanie się do dymisji.
W Paryżu mówi się o możliwości utworzenia rządu technicznego, co byłoby nowością w historii Republiki. Wielką niewiadomą jest też reakcja ulicy – są sygnały wskazujące na możliwe zamieszki po wygranej nacjonalistów.