Portugalczyk Artur Dias arbitrem meczu Polski z Holandią

Fot. twitter.com/UEFA

Fot. twitter.com/UEFA

Portugalczyk Artur Manuel Ribeiro Soares Dias będzie sędzią głównym meczu piłkarskich mistrzostw Europy Polski z Holandią, który w niedzielę o godz. 15 odbędzie się w Hamburgu – poinformowała UEFA.

Artur Manuel Ribeiro Soares Dias sędzią głównym meczu Polski z Holandią podczas Euro 2024

Na liniach jego asystentami będą Portugalczycy Paulo Soares i Pedro Ribeiro, a rolę arbitra technicznego będzie pełnić Bośniak Irfan Peljto. Na sędziego VAR wyznaczony został Portugalczyk Tiago Bruno Lopes Martins, a pomagać mu będą Niemcy Christian Dingert oraz Marco Fritz. 

Dias, który w lipcu skończy 45 lat, od ponad dekady jest sędzią międzynarodowym. Od kilku lat regularnie prowadzi spotkania w europejskich pucharach, był też arbitrem m.in. dwóch potyczek mistrzostw Europy w 2021 roku oraz także dwóch meczów turnieju olimpijskiego w Tokio. 

W październiku 2023 po raz pierwszy był arbitrem w pojedynku z udziałem biało-czerwonych – prowadził spotkanie eliminacji Euro 2024, w którym Polacy – już pod wodzą Michała Probierza – zremisowali w Warszawie z Mołdawią 1:1. 

Wcześniej jego jedyny kontakt z polskim futbolem to sędziowanie meczu Legii ze Slavią Praga w 2021 roku, który warszawski zespół wygrał 2:1 i awansował do fazy grupowej Ligi Europy. 

Dias – urodzony w Porto, a mieszkający w Vila Nova de Gaia, ośrodku słynącym z produkcji porto – po raz czwarty natomiast będzie sędziował Holendrom. Żadnego z trzech dotychczasowych spotkań, w których był rozjemcą, nie przegrali. Remisami 1:1 zakończyły się towarzyskie potyczki z Irlandią w 2016 roku i Belgią w 2018, a „Oranje” wygrali z Niemcami 4:2 mecz eliminacji ME 2020, który odbył się 6 września 2019 w… Hamburgu.

Dalsza część tekstu pod grafikami

Probierz o zdrowiu Lewandowskiego: jest postęp

Trener piłkarskiej reprezentacji Polski Michał Probierz powiedział, że jest postęp w leczeniu kontuzji Roberta Lewandowskiego. Być może wystąpi w drugim spotkaniu w grupie. „Robert prawdopodobnie na mecz z Austrią wyjdzie” – przekazał selekcjoner podczas konferencji prasowej w Hanowerze.

Lewandowski doznał naderwania mięśnia uda w poniedziałkowym meczu towarzyskim z Turcją w Warszawie (2:1). Z tego powodu nie zagra w niedzielę z Holandią w Hamburgu na polskie otwarcie Euro 2024. Z Austrią kadra Probierza zmierzy się 21 czerwca w Berlinie. 

– Jest postęp, jeżeli chodzi o Roberta. Sztab medyczny robi wszystko, żeby postawić go na nogi

– podkreślił w piątek selekcjoner. 

Co konkretnie oznacza ten postęp? 

– Oznacza, że wychodzi… Dlatego ja czasami dziwię się, gdy tak słucham komentarzy ludzi, którzy nie znają szczegółów i nie wiedzą, ile może potrwać powrót. Naderwanie mięśnia bywa różne – małe, duże. Od tego zależy czas rekonwalescencji. Przekazaliśmy już wcześniej oficjalne stanowisko, ono się zmienia. Jest szansa, że Robert wróci na mecz z Austrią

– podkreślił Probierz. 

Selekcjoner nie zdradził również, na czym polega to, że Lewandowski „wychodzi”. 

– To już rola fizjoterapeutów i lekarzy, oni działają. Ja nikomu się nie wcinam. Nigdy nie mówię kierowcy, jak ma jechać. Mam pełne zaufanie do naszego sztabu medycznego i nie muszę pytać. Kiedy Przemek Frankowski miał naderwanie, to zagrał kilka dni później w meczu barażowym z Walią, sztab medyczny postawił go na nogi

– przypomniał. 

Szybciej do gry niż Lewandowski będą gotowi Karol Świderski i Paweł Dawidowicz. 

– Karol dziś normalnie wchodzi w trening. Paweł jeszcze trenuje indywidualnie. Powoli tych zawodników stawiamy na nogi i oby byli w najbliższym czasie do dyspozycji

– dodał Probierz. 

Ilu trener ma w tym momencie pewniaków do wyjściowego składu na mecz z Holandią? 

– Nigdy w piłce nie można być niczego pewnym. Mam nadzieję, że nic się już nie wydarzy

– odpowiedział. 

Holendrzy, mimo braku czterech kontuzjowanych piłkarzy, w tym trzech świetnych środkowych pomocników, będą faworytami niedzielnego starcia. 

– Na pewno szanujemy zespół Holandii, widać to po jego wynikach. Ale nie boimy się. Zrobimy wszystko, żeby zagrać dobre spotkanie i pokazać, że nasza kadra zrobiła kolejny krok. A na koniec uzyskać dobry wynik

– zapewnił Probierz. 

– A co trzeba zrobić, żeby osiągnąć ten korzystny wynik? Strzelić jednego gola więcej. Mówiąc dokładniej, trzeba pamiętać o tym, żeby wyeliminować ich atuty, indywidualności i bardzo agresywny pressing. Należy wykorzystać nawet najdrobniejszy błąd. Ważne jest również podejście – musimy być bardzo zaangażowani, każdy piłkarz na sto procent przygotowany

– dodał. 

Biało-czerwoni dzień przed meczem nie będę trenować w Hamburgu, z uwagi na konieczność oszczędzania tamtejszej murawy. Zajęcia przeprowadzą w swojej bazie w Hanowerze. 

– Nie mamy na to wpływu. Wiele zespołów ma podobną sytuację. Postanowiliśmy więc, że tutaj trenujemy w sobotę. A potem pojedziemy do Hamburga, żeby zobaczyć murawę i wziąć udział w konferencji prasowej. Słyszymy, że na niektórych stadionach też są problemy z uwagi na grząskie boiska. Jutro znów ma padać, podobnie jak pojutrze

– przekazał. 

Na koniec Probierz został zapytany o kandydatów do końcowego triumfu w mistrzostwach Europy. Odparł krótko: „Faworyci mistrzostw? Oprócz Polski, nie ma”.

Bosacki: czas, by inni piłkarze brali odpowiedzialność na swoje barki

Były reprezentant kraju Bartosz Bosacki uważa, że brak Roberta Lewandowskiego w pierwszym meczu mistrzostw Europy z Holandią nie musi być wielkim problemem dla polskich piłkarzy. „Czas, by inni zawodnicy wzięli ciężar odpowiedzialności na swoje barki” – przyznał.

W piątek spotkaniem Niemcy – Szkocja rozpoczną się mistrzostwa Europy. Polacy do rywalizacji przystąpią w niedzielę – o godz. 15 w Hamburgu zmierzą się z Holendrami. Jak poinformował sztab medyczny reprezentacji, występ Lewandowskiego w inauguracyjnym starciu jest wykluczony, a pod znakiem zapytania stoi udział innego napastnika Karola Świderskiego. 

Bosacki przypomniał, że selekcjoner Michał Probierz powołał szeroką kadrę i nie powinien mieć kłopotów ze znalezieniem zmienników. 

– Na pewno sytuacja z Robertem i Karolem gdzieś może mącić spokój przed pierwszym meczem, przede wszystkim trenerowi. Bo nagle z 26 zawodników, zostaje mu 24, a jak odejmiemy trzech bramkarzy, to tylko 21. Z drugiej strony to nie jest tak, że trener powołał 11 piłkarzy, reszta jest tylko +dowołanych+ do kadry. Każdy z nich, który przyjechał na zgrupowanie, a teraz jest w Niemczech, musi być gotowy wyjść na boisko i zagrać

– powiedział PAP 20-krotny reprezentant Polski. 

Bosacki nawiązując do tej sytuacji, wspomniał swoją historię z mundialu w Niemczech w 2006 roku. Wówczas został powołany na turniej w ostatniej chwili zastępując Damian Gorawskiego, u którego wykryto wadę serca. 

– Pamiętam, jak wszyscy mi mówili, że jadę na wakacje. A ja zagrałem dwa mecze i strzeliłem dwie bramki. Szkoda, że one akurat nic nam nie dały (w meczu z Kostaryką, wygranym przez biało-czerwonych 2:1 – PAP)

– przypomniał. 

Jak dodał, nadszedł też odpowiedni moment, by reprezentacja umiała sobie radzić bez Lewandowskiego. Wierzy, że znajdą się piłkarze, którzy wezmą ciężar odpowiedzialności na swoje barki. 

– Takie sytuacje w piłce zdarzają się i nawet dosyć często. I nie ma sensu płakać, ale trzeba szukać mądrych rozwiązań. Kontuzja Robertowi nie przytrafiła się na rozgrzewce przed meczem – zawodnicy mieli dużo czasu, żeby oswoić się z tą sytuacją i być lepiej przygotowanym psychicznie. Jakiś czasu temu Robert w jednym z wywiadów przyznał, żeby chciałby, by ktoś w końcu zdjął ciężar odpowiedzialności z jego barków, bo wszyscy ciągle patrzą na niego. Dlatego teraz jest chyba idealny moment, by ci młodsi piłkarze przejęli tę rolę. Niech odpowiedzialność rozłoży się na całą drużynę, na wszystkich zawodników, bez względu na to, czy ktoś gra pięć minut, czy 90

– podkreślił. 

Polacy przed Euro w sparingach w Warszawie pokonali Ukrainę 3:1 i Turcję 2:1. Zdaniem Bosackiego wyniki tych meczów zmieniły postrzeganie reprezentacji. 

– Gdybyśmy przegrali choćby jeden z nich, to odbiór naszej reprezentacji mógłby być inny. A tak wynik zrobił swoje. Nasza gra wyglądała momentami całkiem nieźle, ale w meczach z Ukrainą, a szczególnie z Turcją popełniliśmy za dużo błędów. Często po odbiorze piłki, pierwsze podanie kończyło się stratą. Rywale tego nie wykorzystali, ale w spotkaniach z Holandią czy Francją konsekwencje takich zagrań mogą być poważne. Piłka jest grą błędów i do końca nie da się ich uniknąć, ale można je maksymalnie ograniczyć

– tłumaczył. 

Biało-czerwoni w grupie D zmierzą się z Holandią, Austrią i Francją. Były defensor m.in. Lecha Poznań i VfL Nuernebrg przyznał, że wszystkie spotkania będą niezwykle trudne. 

– Najważniejszy mecz zawsze jest ten najbliższy, w naszym przypadku z Holandią. O tych następnych spotkaniach to może tylko trener Michał Probierz myśli, ale na pewno nie rozmawia teraz o nich z piłkarzami. Takie kalkulowanie, że musimy wygrać z Austrią, by z trzeciego miejsca wyjść z grupy, to jest pierwszy krok do porażki w całym turnieju. Na mundialu w Niemczech mało kto mówił o pierwszym pojedynku z Ekwadorem, bo przecież wcześniej wygraliśmy z nim w meczu towarzyskim 3:0. Kibice, media skupiali się na kolejnym spotkaniu z Niemcami, a my z Ekwadorem przegraliśmy 0:2

– wspomniał. 

Bosacki uważa, że wszystkie reprezentacje mają równe szanse, bowiem zaczynają z tego samego pułapu. 

– Każdy z zespołów zaczyna z równą ilością punktów, ma tyle samo meczów do rozegrania w grupie. My dostaliśmy się na turniej może w ostatniej chwili, po barażach, a w decydującym pojedynku wygraliśmy po rzutach karnych. Historią nie można żyć, ale czasami warto o niej pamiętać. 32 lata temu Duńczycy na Euro pojechali prosto z wakacji, gdy zastąpili wykluczoną Jugosławię, a na koniec triumfowali

– podsumował Bosacki.

Exit mobile version