Przewidziałem, że wielu z Państwa co najmniej zdziwi, jeśli nawet nie oburzy użycie w tytule pojęcia racjonalność, zwłaszcza w kontekście ostatnich emocjonalnych nad wyraz wyborów, a osobliwie ich zaskakujących (?) wyników, również personalnych. Toteż spieszę wyjaśnić, że użyłem tego pojęcia w sensie nie tylko najszerszym z możliwych, ale też z akcentem i wskazaniem na prakseologię opisaną onegdaj zgrabnie i wyczerpująco przez prof. T. Kotarbińskiego jako teoria sprawnego i skutecznego działania.
I żeby było jasne ani mi w głowie zastępowanie w tej niewdzięcznej, acz koniecznej pracy strategów i analityków zwycięskiej (sic!) w owych wyborach Zjednoczonej Prawicy, którzy muszą wreszcie ominąć zręcznie to zwycięstwo ex definitione „pyrrusowe”, co by nie rzec i rzetelnie ocenić wszystkie strategiczne oraz taktyczne błędy nie tylko w kampanii. Błędy, które finalnie (prakseologia ?) dały ten ze wszech miar niezadawalający wynik wyborczy. Nota bene o jego konsekwencjach przekonamy się niebawem wszyscy, choć obecny stan swoistego chaosu ideowego i ideologicznego wokół kilkunastu pretendentów do rządzenia nie wróży nic dobrego.
W końcu jednak „po owocach” poznamy konsekwencje naszych(!) wyborów. I nie chodzi, a przynajmniej nie wyłącznie, o efekty , głównie medialne spowodowane przez oczekiwania i projekcje, ale też „harce” domorosłych specjalistów od gospodarki i finansów oraz prawa, ze szczególnym uwzględnieniem konstytucjonalizmu. W tym ostatnim względzie polecam szczególnie profesjonalne i „nokautujace” na ogół komentarze prof. Kamila Zaradkiewicza, sędziego SN. Natomiast nie podzielam radości kpiarzy i satyryków mających używanie na ignoranckich wystąpieniach pani poseł Leszczyny, która jest (hmm) kandydatką do ministerialnego fotela (wszak viceministrem finansów już była!) Są jednak granice żartów, a ten o „nadciągającym nad Polskę huraganie Izabela” jakoś mnie nie bawi.
Ale to, jako się rzekło, czas szczególny oczekiwania na powstanie rządu zgodnie z konstytucją i obyczajem, w którym musimy zaufać panu prezydentowi, nawet jeśli naciski medialne są tu w jakimś sensie „racjonalne”, zważywszy na owo ciągłe, medialne newsowe ciśnienie, szczególnie tych stabloidyzowanych, tworzących tzw. rzeczywistość równoległą pełną też fakenewsów.
Natomiast już długi szereg wyborczych paradoksów jest poważnym wyzwaniem dla publicystów w socjologiczno-politologicznych kontekstach. Toteż ograniczę się tu zaledwie do kilku przykładów traktując je jako swoiste tematyczne zapowiedzi na przyszłość. Np. masowe poparcie w Turowie i okolicach dla kandydatów ugrupowań, które ustami swoich prominentnych przedstawicieli deklarowały zamknięcie kopalni Turów zgodnie z „wyrokiem” TSUE. Albo równie masowe poparcie rodaków dla kandydatów do sejmu i senatu z zarzutami prokuratorskimi, którzy ewidentnie kryją się za parlamentarnymi immunitetami. Podobnych historii jest, jako się rzekło dużo więcej.
I jeszcze tylko pobieżny przegląd parlamentarno-personalny wśród nowych naszych wybrańców, w kontekście powagi owych izb i ich merytorycznego poziomu. Wieje zgrozą, ujmując rzecz najkrócej, a powyższa lista zdaje się nie mieć końca. Zatem prowokacyjne pytanie … na koniec. Dlaczego dziś w kwestiach ustrojowych naszego państwa (m. in. ograniczenie immunitetów, likwidacja senatu, zmiana ordynacji wyborczej etc.) wypowiada się sensownie prawie wyłącznie były rockman, dziś poseł ?
fot. Patty Jansen z Pixabay” target=”_blank” rel=”noopener”>Pixabay