Andrzej Troc jest zielonogórzaninem od urodzenia. Artysta nieprofesjonalny, czyli „totalny samouk”, jak sam mówi o sobie. W wieku 50 lat odnalazł sposób na poradzenie sobie z targającymi nim emocjami, drzemiącymi w głowie demonami. Emocje zaczął przelewać na papier, a później na płótno.
Zaczęło się od rysunków w zeszycie. Małe obrazy z czasem rosły i w końcu trafiły na duży format, pokazując surrealistyczne światy artysty uwięzione do tej pory w jego duszy i głowie. Niejednoznaczność dzieł jest często przerażająca, szarość i brutalność życia to prawda o życiu zawarta w obrazie. Nie brakuje też alegorii i czarnego humoru charakterystycznego dla dzieł surrealisty. Po latach pracy przy sztaludze wypracował własny, niepowtarzalny i rozpoznawalny styl.
Jego obrazy można dziś oglądać nie tylko w galeriach, ale też w miejscach publicznych, prywatnych mieszkaniach i Internecie. Jeden z nich trafił do autorki reportażu, po latach postanowiła pójść jego śladem.
Posłuchaj reportażu.
Rozmowa Cezarego Galka z autorką audycji Elżbietą Wozowczyk-Leszko.