-
Zmiana unijnych traktatów przewiduje masowy transfer kompetencji na szczebel UE i odebranie tych kompetencji państwom członkowskim w takich dziedzinach, jak m.in. polityka zagraniczna, obronna i bezpieczeństwo – powiedział w Telewizji Republika eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski.
-
Będziemy terenem zarządzanym z zewnątrz — powiedział w piątek prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński o projekcie nowego traktatu europejskiego. Dodał, że konieczna jest „obrona przed tym” bardzo szerokiego frontu osób.
Portal Niezależna.pl, relacjonując wywiad, podkreśla, że 25 października w Parlamencie Europejskim ma odbyć się głosowanie nad propozycją daleko idących zmian unijnych traktatów. Wśród zapisów pojawia się m.in. likwidacja prawa weta w 65 przypadkach, co znacznie osłabia decyzyjność państw członkowskich i stwarza ogromne możliwości największym krajom, zwłaszcza Niemcom i Francji.
„W dużym skrócie – to jest 110 stron raportu, którego byłem negocjatorem. Przewiduje on masowy transfer kompetencji na szczebel UE i odebranie tych kompetencji państwom członkowskim w takich dziedzinach, jak: polityka zagraniczna, obronna, bezpieczeństwo, polityka granic, przemysł, edukacja, zdrowie, infrastruktura transgraniczna”
– powiedział Saryusz-Wolski.
„Według niektórych ekspertów, w myśl tych zmian, w tym kształcie, rola państw członkowskich byłaby mniejsza niż poszczególnych stanów w Stanach Zjednoczonych. Nazywam to landyzacją”
– stwierdził eurodeputowany PiS.
Jak wskazał, „dawcą suwerenności byłyby nie tak jak teraz, państwa członkowskie, które delegują swoją suwerenność częściowo na rzecz UE”.
„Tym razem to UE byłaby suwerenem. Wasalami byłyby państwa członkowskie. Byliby rządzący i rządzeni. Suwereni i wasale. Centrum i peryferie pod hegemonią niemiecką”
– ocenił polityk.
Dodał, że gra toczy się również o powszechną likwidację (z wyjątkiem jednego punktu) prawa weta.
„Hierarchiczna, piramidalna struktura rządzona oligarchicznie przez Niemcy, czy tandem niemiecko-francuski, prowadząca politykę kolaboracji z Rosją, a wypychającą USA z Europy. Taki jest plan”
– ocenił.
„Jeżeli teraz nie zorganizuje się koalicji sprzeciwu wśród społeczeństw i państw, to ten walec dojedzie do końca. Nawet – jeśli w formie okrojonej. Te zmiany obalają polską konstytucję i polską niepodległość”
– stwierdził Saryusz-Wolski, dodając, że na samym końcu drogi, wszystkie kraje członkowskie muszą wyrazić na to zgodę.
Jego zdaniem, jeśli opozycja utworzy rząd, pewnym jest, że jej politycy będą za tymi zmianami.
„To jest pewność, bo oni już za tym głosowali”
– zaznaczył Saryusz-Wolski.
„Będziemy terenem zarządzanym z zewnątrz, a nie żadnym państwem”
Będziemy terenem zarządzanym z zewnątrz — powiedział w piątek prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński o projekcie nowego traktatu europejskiego. Dodał, że konieczna jest „obrona przed tym” bardzo szerokiego frontu osób.
„Za chwilę zostanie przedłożony, a miał być przedłożony przed naszymi wyborami, ale oni doszli do wniosku, że może tego Polacy nie zniosą, taki projekt nowych traktatów europejskich, który sprowadzi się do tego, jak powiedział pan redaktor słusznie w telewizji, że może nam +zostanie prawo do wyznaczania trasy ścieżek rowerowych, ale to też nie jest pewne”
– wskazał Kaczyński na IX Nadzwyczajnym Zjeździe Klubów „Gazety Polskiej” w Spale.
Podkreślił, że w 65 dziedzinach decyzje mają przejść w ręce UE — całościowe lub na zasadzie podziału.
„Będziemy terenem zarządzanym z zewnątrz, a nie żadnym państwem, chociaż pozory państwa, teatr demokracji pozostanie, przynajmniej do jakiegoś czasu, ale będzie teatrem, nie będzie się to odnosiło do niczego realnego”
– ocenił.
Dodał, że wówczas decyzje będą zapadały gdzie indziej, a Niemcy przy głosowaniu większościowym „zawsze zdobędą przewagę”.
„To jest finisz Polski. Przed taką alternatywą stoimy. Musimy się obronić”
– zaapelował Kaczyński.
Mówił o tym, że do takiej obrony potrzebny jest bardzo szeroki front. Analizował, że na PiS w ostatnich wyborach głosował 7 milionów 640 tysięcy osób, a w poprzednich ponad 8 milionów, natomiast w drugiej turze wyborów prezydenckich na Andrzeja Dudę ponad 10 mln wyborów.
„Teraz w referendum wzięło udział ponad 11 milionów osób. Jeśli nawet odliczyć tych, co głosowali na +tak+, czyli 2-4 procent z tej liczby, w zależności od pytania, to w dalszym ciągu liczba bardzo duża. (…) Jest do czego się odwołać. To jest kwestia mobilizacji, uświadomienia tym ludziom, że to, iż PiS, Zjednoczona Prawica im się czymś naraziła, czy też nie w każdej sprawie mają takie same poglądy, nie każdy polityk tej formacji im się podoba, czy nawet wielu im się nie podoba, że to nie jest powód, aby uczestniczyć w operacji likwidacji własnego państwa. Zaplecze mamy i te 11 milionów to jest wystarczające zaplecze, aby ten bieg wydarzeń odmienić. To wymaga bardzo przemyślanego działania głównej siły opozycyjnej, w zasadzie jedynej siły opozycyjnej, czyli Zjednoczonej Prawicy. To wymaga także jej jedności. Wymaga także szerszego zaangażowania społecznego, czasami zupełnie bezpośredniego”
– powiedział prezes PiS.