Lekarze pracujący w Gazie operują na korytarzach, często bez znieczulenia, próbując ratować ciężko rannych, ocalałych z wtorkowego wybuchu w Szpitalu Al-Ahli – podała w środę AP. Według reportera BBC na terenie tej placówki ludzie wciąż zbierają ciała zabitych.
W chwili eksplozji w Szpitalu Al-Ahli przebywali pacjenci, personel medyczny oraz setki lub tysiące cywilów, którzy chronili się tam przed prowadzonymi przez izraelskie lotnictwo bombardowaniami Strefy Gazy. Według palestyńskich władz zginęło co najmniej 500 osób.
Pracujący w szpitalu chirurg plastyczny Ghassan Abu Sitta przekazał, że usłyszał głośną eksplozję, a sufit w jego sali operacyjnej zawalił się.
– Założyłem opaskę uciskową na udo mężczyzny, któremu oderwało nogę, a następnie poszedłem zająć się mężczyzną z głęboką raną szyi
– poinformował w mediach społecznościowych.
Na nagraniu, którego autentyczność potwierdziła AP, widać było teren szpitala po wybuchu, pokryty ciałami zabitych, w tym wielu małych dzieci. Budynek płonął, a na trawie leżały koce, plecaki szkolne i inne przedmioty. Nagrania ze środy przedstawiają miejsce wybuchu zasłane spalonymi samochodami.
Karetki pogotowia zabrały około 350 rannych do głównego szpitala w mieście Gaza, Al-Shifa, który już wcześniej przeciążony był pacjentami z innych ataków – powiedział dyrektor placówki Mohammed Abu Selmia. Według AP w szpitalu lekarze operowali na korytarzach, najczęściej bez znieczulenia.
– Potrzebujemy sprzętu, lekarstw, łóżek, środków znieczulających, wszystkiego
– powiedział Abu Selmia.
Ostrzegł, że jeśli do Strefy Gazy nie zostaną wpuszczone dostawy, szpitalowi w ciągu kilku godzin może zabraknąć paliwa, co będzie oznaczało całkowite wstrzymanie pracy.
Wzajemne oskarżenia Izraela i Palestyńczyków
O wybuch w Szpitalu Al-Ahli wzajemnie oskarżają się Izrael i Palestyńczycy. Według palestyńskich władz placówka została ostrzelana z powietrza przez izraelskie lotnictwo. Armia Izraela twierdzi natomiast, że eksplozję spowodowała wadliwa rakieta wystrzelona przez organizację terrorystyczną Palestyński Islamski Dżihad.
Wydaje się prawdopodobne, że ostrzał szpitala, skutkujący śmiercią kilkuset cywilów, nie został dokonany przez izraelską armię. Sprawcą był kto inny – oznajmił w środę prezydent USA Joe Biden, który przybył z wizytą do Izraela.
Szpital Al-Ahli należy do oddziału wspólnoty anglikańskiej, jednej z największych grup chrześcijańskich świata – podał dziennik „Washington Post”.
Al-Ahli to jedyna niezależna, kierowana przez chrześcijan placówka medyczna w Gazie – powiedziała gazecie Eileen Spencer, która zarządza organizacją, zbierającą fundusze dla diecezji w USA. Dodała, że po wtorkowym ataku „nie wiemy, czy szpital będzie jeszcze stał”.
Według strony internetowej diecezji jerozolimskiej, oddziału wspólnoty, który zarządza szpitalem Al-Ahli, placówka została założona w 1882 roku i prowadzi m.in. program darmowych badań pod kątem raka piersi. Przed atakiem dysponowała 80 łóżkami, przyjmowała około 3,5 tys. wizyt ambulatoryjnych w miesiącu i przeprowadzała 300 operacji chirurgicznych w miesiącu.
Według serwisu informacyjnego wspólnoty anglikańskiej placówka została wcześniej, w sobotę, trafiona izraelską rakietą, która spadła na ośrodek onkologiczny i spowodowała duże zniszczenia na piętrach, na których prowadzone są badania USG i mammografie. Rannych zostało wtedy czworo pracowników szpitala – przekazał „Washington Post”