Na temat planowanych (!) referendalnych pytań wypowiedzieli się publicznie, czyli medialnie nieomal „wszyscy święci”, na ogół emocjonalnie, tendencyjnie i mało merytorycznie, toteż nie warto się nimi zajmować. Chcę jednakowoż zwrócić Państwa uwagę na samą istotę (ustrojową) tej konstrukcji zawartej w Konstytucji RP (rozdział IV, art. 125), mam wrażenie niejako przypadkiem, tytułem uzupełnienia ordynacji wyborczej, ale przecież obowiązującej i ustrojowo ważnej, bowiem dotyczącej tzw. demokracji bezpośredniej.
O tym, że jest to dla rodzimych „demokratów” rzecz niewygodna, niebezpieczna i niepewna świadczą … fakty. Otóż do tej bezpośredniej, jako się rzekło „woli ludu” odwoływano się w III RP zaledwie kilka razy, a za każdym razem w centrum uwagi była … frekwencja. Zatem miód na moje publicystyczne serce, bowiem od lat nieomal kilkudziesięciu powtarzam, że nie uczestnictwo w aktach wyborczych, w tym referendach, dużej części naszych współobywateli, mających do tego konstytucyjnie zagwarantowane prawa, jest jednym z naszych największych problemów społecznych, a i politycznych pospołu. Nota bene tuż obok jest też owych praw nieznajomość, której nie pokryje żadne prymitywne machanie (zamiast czytania ze zrozumieniem) egzemplarzami Konstytucji (rozdział I, art. 4 i 8), że o okrzykach czy koszulkach z napisem litościwie nie wspomnę.
Na te zjawiska wszak nakłada się lęk(sic!) przed wynikami, które mogą jak w stosownym konstytucyjnym zapisie (art. 125, pkt. 3) być wiążące dla władzy, ktokolwiek by ją w przyszłości sprawował. No chyba, że TSUE postanowi inaczej. Przepraszam Państwa za ten sarkazm, ale słyszałem to od byłego (na szczęście!) RPO, ale aktualnego kandydata do sejmu z list KO. Stąd wszak ten frontalny atak na samą ideę i istotę referendum, do którego miałem się nie odnosić, ale jeden z „ałtorytetów”, demokrata „z krwi i kości” zwrócił moją szczególna uwagę. Oto Leszek Miller były prominentny budowniczy „demokracji ludowej”, PZPR-owski „aparadczik”, który nową już demokrację budował za „moskiewska pożyczkę”, obecnie eurodeputowany z ramienia KO, nie zostawia na instytucji referendum „suchej nitki”. „I śmieszno i straszno”! Zatem frekwencja referendalna, tak jak wyborcza, to sprawy poważne nadzwyczaj, wobec czego … CDN.
fot.Pixabay