Potrzebne są rozwiązania systemowe – mówi prezydent Zielonej Góry o problemie utylizacji składowisk niebezpiecznych odpadów. Kwestia bezpieczeństwa takich miejsc wróciła po sobotnim pożarze hali z chemicznymi odpadami w Przylepie. Na niebezpieczne sąsiedztwo od dawna zwracali mieszkańcy okolicznych osiedli.
Po połączeniu Zielonej Góry z gminą wiejską miasto deklarowało, że zrobi porządek ze składowiskiem. Najpierw jednak nie miało na to odpowiednich pieniędzy. Później przetargów nie można było rozstrzygnąć, bo brakowało chętnych do utylizacji odpadów. Prezydent Janusz Kubicki mówi, że samorządy nie rozwiążą same takich problemów.
Utylizacja niebezpiecznych składowisk to koszt nawet kilkudziesięciu milionów złotych. Janusz Kubicki dodał, że właściciele takich miejsc powinni być karani.
Zgodę na składowisko w Przylepie wydał w 2012 roku ówczesny starosta zielonogórski. Kilka lat temu okazało się, że firma zarządzająca tym miejscem zakończyła działalność. W halach pozostawiła kilka tysięcy metrów sześciennych chemikaliów.
Janusz Kubicki podejrzewa, że w Przylepie mogło dojść do podpalenia. Zwraca uwagę na wiele podobnych przypadków, gdy płonęły składowiska niebezpiecznych odpadów.
Jak dowiedziało się Radio Zachód prokuratorzy czekają na zgodę straży umożliwiającą oględziny pogorzeliska. Dopiero wtedy zapadnie decyzja odnośnie kierunków postępowania w sprawie pożaru.
Polecamy
Pożar hali z odpadami w Przylepie [ZDJĘCIA]. Zakończyła się akcja gaśnicza!
Płonie hala z toksycznymi odpadami w Przylepie. Na miejscu pracuje kilkanaście zastępów straży pożarnej. Strażacy apelują do wszystkich mieszkańców okolicznych...
Czytaj więcej