„Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć”. Mołdawia pokonała Polskę 3:2!

Zawodnik reprezentacji Mołdawii Virgiliu Postolachi (P) po wygranym meczu elimiacyjnym mistrzostw Europy z Polską w Kiszyniowie. Fot. PAP/Piotr Nowak

Zawodnik reprezentacji Mołdawii Virgiliu Postolachi (P) po wygranym meczu elimiacyjnym mistrzostw Europy z Polską w Kiszyniowie. Fot. PAP/Piotr Nowak

Trener Fernando Santos przyznał krótko po przegranym na wyjeździe 2:3 meczu z Mołdawią w eliminacjach Euro 2024, że „nie jest w stanie tego wytłumaczyć”. Polscy piłkarze prowadzili do przerwy 2:0, ale w drugiej połowie zupełnie się pogubili. „Ten wieczór przynosi nam wstyd” – dodał.

„Co się stało w drugiej połowie? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. W trakcie pierwszej części robiliśmy wszystko to, co sobie zakładaliśmy. Byliśmy skoncentrowani, posiadaliśmy piłkę, przeciwnik nie stwarzał żadnego zagrożenia, a my mieliśmy kolejne okazje. Mogliśmy prowadzić 3:0, 4:0. W przerwie mówiliśmy, że wszystko wygląda tak jak powinno. Natomiast po przerwie wydarzyło się coś niewytłumaczalnego. Szybko straciliśmy bramkę. Mieliśmy świetną okazję na 3:1 i tak naprawdę to raczej my przegraliśmy ten mecz, a nie przeciwnik go wygrał”

– powiedział Santos przed kamerami TVP Sport.

Jak dodał, taka drużyna jak reprezentacja Polski „nie może pozwolić sobie na to, żeby stracić z takim rywalem trzy gole”.

„Może przydarzyć się jedna stracona bramka, przypadkowa, ale nie trzy! Zawsze powtarzam piłkarzom, że zespół musi być skoncentrowany przez cały mecz. W pierwszej połowie byliśmy fantastyczną drużyną, więc trudno wyjaśnić, dlaczego tak inna drużyna wybiegła na drugą część”

– przyznał.

„To dla nas wszystkich bardzo zły wieczór, który przynosi nam wstyd”

Santos zaznaczył, że nic nie wskazywało na taki obrót sprawy w Kiszyniowie.

„Nie dziwię się piłkarzom, że nie wiedzą, co się wydarzyło, bo ja też nie mam pojęcia, co się wydarzyło. Nie było żadnych przesłanek, że coś takiego stanie się w drugiej połowie. To niemożliwe do wytłumaczenia. Nigdy coś podobnego nie przytrafiło mi się w karierze”

– zaznaczył Portugalczyk.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem.

Fot. PAP/Piotr Nowak

Jak doszło do blamażu w Kiszyniowie?

Polska przegrała w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3 w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy. To druga porażka kadry Fernando Santosa w trzecim spotkaniu kwalifikacji.

Bramki: dla Mołdawii – Ion Nicolaescu (48, 79), Vladislav Baboglo (85-głową); dla Polski – Arkadiusz Milik (12), Robert Lewandowski (34).

Biało-czerwoni byli zdecydowanymi faworytami w starciu z dopiero 171. w światowym rankingu Mołdawią (Polska jest 23.). Na dodatek podopieczni Fernando Santosa przystąpili do wtorkowego meczu w świetnych nastrojach, po zwycięstwie 1:0 w piątek w Warszawie w towarzyskim meczu z Niemcami.

Santos przestrzegał jednak przed lekceważeniem Mołdawii, podkreślając, że to będzie zupełnie inne spotkanie niż z Niemcami.

Santos postawił od pierwszych minut m.in. na Nicolę Zalewskiego, a w ataku – obok kapitana Roberta Lewandowskiego – wystawił Arkadiusza Milika.

Jeden z elementów planu polskiego zespołu, aby jak najszybciej strzelić gola, został zrealizowany już w 12. minucie. Po podaniu Lewandowskiego skutecznym uderzeniem z bliska popisał się Milik.

Dla 29-letniego napastnika, który w minionym sezonie występował w Juventusie Turyn, to 17. gol w kadrze, ale pierwszy od listopada 2021 roku (wówczas w meczu z Andorą).

Przewaga w tej części gry cały czas należała do gości i kolejne gole wydawały się kwestią czasu. W 34. minucie prowadzenie podwyższył Lewandowski. Napastnik Barcelony zdecydował się na płaski strzał z ok. 17 metrów – piłka wpadła przy słupku obok bezradnego golkipera gospodarzy Doriana Raileana.

Lewandowski trafił po raz 79. w reprezentacji, ale pierwszy w tym roku. Poprzednią bramkę w kadrze zdobył z rzutu karnego w grudniowym meczu z Francją (1:3) w 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze. Przy okazji stał się bohaterem efektownego jubileuszu – jego bramka w Kiszyniowie to 1500. gol w historii reprezentacji Polski.

Tuż przed przerwą napastnik Barcelony mógł podwyższyć prowadzenie, lecz tym razem nie wykorzystał dogodnej sytuacji.

Koszmar drugiej połowy

W drugiej połowie, gdy wydawało się, że biało-czerwoni będą spokojnie kontrolować przebieg meczu, spotkanie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. Znacznie lepsze wrażenie sprawiali Mołdawianie.

Już w 48. minucie gospodarze zdobyli kontaktową bramkę. Po błędzie Piotra Zielińskiego piłkę przejął Ion Nicolaescu, popędził na polską bramkę, zdecydował się na strzał z ok. 20 metrów i piłka wleciała obok Wojciecha Szczęsnego.

W 62. minucie po rzucie rożnym i uderzeniu głową Nicolaescu piłka wpadła do siatki. Gospodarze i kibice cieszyli się z wyrównania na 2:2, ale słowacki sędzia Filip Glova nie uznał gola, odgwizdując faul napastnika reprezentacji Mołdawii. Podopieczni Santosa mogli mówić o szczęściu, bowiem przewinienie było – jak mówi się w piłkarskim żargonie – „miękkie”.

Mimo takiego ostrzeżenia gra Polaków nie zmieniała się. To gospodarze – niesieni żywiołowym dopingiem coraz bardziej wierzących w sukces kibiców – grali szybciej, stwarzali okazje, wyprzedzali słabnących z każdą minutą polskich piłkarzy.

Podopieczni Santosa, nie licząc świetnej okazji po akcji Jakuba Kamińskiego i Sebastiana Szymańskiego, nie potrafili zagrozić bramce rywali. W niczym nie przypominali zespołu, który tak dominował przed przerwą.

Tymczasem Mołdawia nie tylko nie dała sobie strzelić gola w drugiej połowie, ale… wywalczyła trzy punkty. W 85. minucie po dalekim wyjściu z bramki Szczęsnego skutecznym strzałem głową popisał się Vladislav Baboglo.

Sensacja stała się faktem: jeden z najbardziej wstydliwych wyników reprezentacji

Do końca wynik już nie uległ zmianie i sensacja stała się faktem. Przed tym meczem Mołdawianie nie zdobyli w eliminacjach żadnej bramki z gry – jedynie z rzutu karnego w marcowym meczu u siebie z Wyspami Owczymi (1:1).

To jeden z najbardziej wstydliwych wyników reprezentacji Polski w historii, biorąc pod uwagę m.in. lokatę rywala w rankingu FIFA.

Biało-czerwoni w trzech meczach grupy E zdobyli zaledwie 3 pkt – w marcu przegrali na wyjeździe z Czechami 1:3 i pokonali u siebie Albanię 1:0. Zajmują przedostatnie miejsce w grupie E, tylko przed Wyspami Owczymi (1 pkt w trzech meczach).

Mołdawia, która w minioną sobotę uległa na wyjeździe Albanii 0:2, zgromadziła w czterech meczach 5 pkt. Prowadzą Czechy (7 pkt w trzech meczach), przed Albanią (6 pkt w trzech meczach).

 

Źródło: PAP/IAR/mpo

Exit mobile version