Po katastrofie smoleńskiej Rosjanie zażądali od polskich władz raportu ws. katastrofy CASY z 2008 roku, w której zginęła elita polskich Sił Powietrznych – informuje w artykule na portalu i.pl historyk Sławomir Cenckiewicz.
„Jest środa, 30 marca 2011 r. Chociaż Rosjanie nie realizują większości, a na pewno najważniejszych, wniosków polskich śledczych badających katastrofę smoleńską, zdecydowali się skierować do Polski wyjątkowy wniosek. Wyjątkowy, bo zupełnie pozbawiony związku z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 r. i bez jakichkolwiek kontekstów polsko-rosyjskich. W każdym razie tego dnia Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej +zażądał przesłania kopii sprawozdania końcowego Komisji Technicznej o dochodzeniu w sprawie wypadku lotniczego, katastrofy zaistniałej w dniu 23 stycznia 2008 r. samolotu CASA C-295M do badania i dołączenia do materiałów akt rosyjskiej sprawy karnej+”
– podkreśla w artykule Cenckiewicz.
Jak ocenia, „wniosek sformułowany był na tyle ogólnie, że oczywistym było, iż Rosjanie próbują pod legendą wzajemnej pomocy prawnej w sprawie 10 kwietnia 2010 r. wydobyć całość dokumentacji powypadkowej CASY (wraz z wrażliwymi załącznikami odnoszącymi się bardzo szeroko do przyczyn katastrofy i kondycji Sił Powietrznych RP)”.
Autor zwraca uwagę, że opublikowany na stronach MON „Protokół badania zdarzenia lotniczego nr 127/2008/2 – wypadku ciężkiego (katastrofy lotniczej) samolotu CASA C-295M numer 019” został na potrzeby publikacji internetowej w odpowiedni sposób „przygotowany”, tak by niektóre informacje (niezależnie od załączników) nie naraziły WP (i NATO) na jakiekolwiek straty.
„W ten sposób już w 2008 r. ukształtował się pogląd o faktycznym istnieniu dwóch różnych raportów poświęconych katastrofie CASY: tego opublikowanego na stronie internetowej MON oraz dokumentu wraz z załącznikami, który był przechowywany w Inspektoracie MON ds. Bezpieczeństwa Lotów w Poznaniu”
– pisze Cenckiewicz.
„Rosjanie zdawali sobie sprawę, że internetowa publikacja w sprawie CASY jest jedynie fragmentem ustaleń Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Ale nawet gdyby zredukować wniosek Rosjan jedynie do tego co i tak było już wówczas w większości ujawnione, to była to forma testu, na ile Polacy są w stanie znosić rosyjskie próby inwazyjnego ingerowania w suwerenność Rzeczpospolitej i wykorzystywania śledztwa w sprawie Smoleńska do zupełnie innych celów, narażając tym samym swój państwowy interes, pozycję międzynarodową i prestiż na oczywisty szwank”
– dodaje.
Dokument, który Rosjanie chcieli wykorzystać propagandowo
Według Cenckiewicza „Rosjanie chcieli drogą formalną pozyskać dokument, którego treść można było oficjalnie wykorzystać dla propagandowego opisu zaniedbań w Siłach Powietrznych RP, które doprowadziły zarówno do katastrofy w Mirosławcu, jak i w Smoleńsku”.
Jak podkreślił, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie realizowała czynności związane z wnioskami Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, stąd też zwróciła się do Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów w Poznaniu (gdzie przechowywana była dokumentacja ws. CASY) o przesłanie „uwierzytelnionej kopii dokumentu końcowego” w sprawie katastrofy CASY, celem przekazania jej Rosjanom.
„I nagle, pod koniec 2011 r., szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów w Poznaniu płk. pil. Mirosław Grochowski nabrał uzasadnionych wątpliwości co podstaw prawnych, na jakich Rosjanie mieliby uzyskać dostęp do raportu końcowego na temat katastrofy CASY”
– opisuje Cenckiewicz.
„21 grudnia 2011 r. płk Grochowski zwrócił się więc o opinię prawną do Departamentu Prawnego MON. Płk Mariusz Tomaszewski (zastępca dyrektora Departamentu Prawnego MON) uznał jednak, że zarówno na gruncie prawa polskiego, jak i w oparciu o umowę pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską o pomocy i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych z 16 września 1996 r., nie ma przeciwskazań, by Rosjanie uzyskali dokument w sprawie CASY, jeśli stosują się do przepisów ustawy – „Prawo lotnicze” (art. 134 ust. 1)”
– pisze Cenckiewicz.
Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu popiera wniosek Federacji Rosyjskiej
Jak informuje, „w efekcie fermentu”, jakie spowodował płk Grochowski, sprawa stanęła w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Poznaniu, który 14 lutego 2012 r. również stanął na stanowisku, że Rosjanie powinni otrzymać całość „Protokołu badania zdarzenia lotniczego nr 127/2008/2 – wypadku ciężkiego (katastrofy lotniczej) samolotu CASA C-295M numer 019”, ale bez załączników.
„Szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów w Poznaniu nie dawał jednak za wygraną. Jako dysponent materiałów dotyczących katastrofy CASY, zwrócił się z prośbą o zajęcie stanowiska do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, szefa Sztabu Generalnego WP i ministra obrony narodowej. Kierownictwo SKW w Warszawie (11 czerwca 2012 r.) nie zajęło jednoznacznego stanowiska. Natomiast Szef Sztabu Generalnego WP, gen. Mieczysław Cieniuch w piśmie z 26 czerwca 2012 r. stanowczo orzekł, że +przekazywanie dla strony rosyjskiej wszelkiej dokumentacji niezwiązanej z katastrofą samolotu TU-154M zaistniałej w dniu 10 kwietnia 2010 r. jest niezasadne. Dokumenty te nie posiadają statusu międzynarodowych, gdyż wykonano je zgodnie z polskim prawem wewnętrznym i mogą w związku z tym być zinterpretowane przez rosyjski wymiar sprawiedliwości na niekorzyść polskich obywateli wymienionych w tych dokumentach+”
– dodaje Cenckiewicz.
Departament prawny MON zabiera głos
Jak informuje historyk, szef MON Tomasz Siemoniak poprosił swój Departament Prawny o opinię. Wynikało z niej jednoznacznie, że – tu autor przytacza cytat – „nie ma przeszkód formalno-prawnych, aby udostępnić stronie rosyjskiej uwierzytelnioną kopię raportu końcowego dotyczącego wypadku lotniczego samolotu CASA”.
„Siemoniak, zgodnie z sugestią swoich prawników, zwrócił się dodatkowym pismem w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych. W imieniu ministra Siemoniaka, stanowisko MON w sprawie przekazania Moskwie raportu powypadkowego CASY, przedstawiła wiceminister Beata Oczkowicz z PSL. W piśmie do ministra Sikorskiego z 9 sierpnia 2012 r. powtórzyła całą absurdalną argumentację prawników MON, jednoznacznie konkludując, że w ocenie resortu obrony narodowej +nie ma przeszkód formalno-prawnych, aby udostępnić stronie rosyjskiej uwierzytelnioną kopię raportu końcowego dotyczącego wypadku lotniczego samolotu CASA+”
– opisuje Cecnckiewicz.
„Nikt nie chciał jednak podjąć ostatecznej decyzji w pojedynkę. Stąd też w dniu 19 września 2012 r. Radosław Sikorski skierował zapytanie do premiera Donalda Tuska z kopią do Tomasza Siemoniaka (pismem niejawnym). Szef dyplomacji napisał, że mimo iż nie istnieją przeciwskazania natury prawnej, by Rosjanie otrzymali raport opisujący przyczyny katastrofy CASY w Mirosławcu, to istnieje obawa, że jeśli rząd RP +przekaże dokument możliwe jest wykorzystanie tego przez stronę rosyjską, która może powiązać w celach propagandowych obie katastrofy, tak by zachować ciągłość rosyjskiej narracji przedstawionej w tzw. raporcie MAK prezentowanym przez Anodinę+, +wskazującym na wyłączną odpowiedzialność władz polskich+”
– pisze autor artykułu
„Nieprzekazanie stronie rosyjskiej dokumentu – pisał Sikorski, cytowany w artykule – z powołaniem się na ważny interes państwa, może spowodować opóźnienie lub brak zwrotu wraku przez stronę rosyjską”.
Według Cenckiewicza na wątpliwości Sikorskiego „z upoważnienia Pana Donalda Tuska” zareagował szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski. Przytacza pismo Arabskiego z 4 października 2012 r.
„Jeżeli zatem pytanie Pana Ministra dotyczy przeciwskazań, które umownie nazwać można merytorycznymi, a więc odnoszących się do treści protokołu katastrofy samolotu CASA C-295M w kontekście np. możliwego zagrożenia suwerenności, bezpieczeństwa, porządku publicznego lub innych ważnych interesów, poprzez jego przekazanie Federacji Rosyjskiej, to stwierdzić należy, iż wskazanych przeciwskazań trudno się dopatrzeć w sytuacji notoryjności powszechnej informacji zawartych w protokole”
– podkreślił Arabski w piśmie ujawnionym przez Cenckiewicza.
„Nie wiem, jak ostatecznie zakończył się ten ping-pong w sprawie spełnienia oczekiwań Rosjan”
– zastrzegł Cenckiewicz.
Według niego „podobno” na przełomie 2012/2013 r. w sprawę zaangażował się Inspektorat Poznań Służby Kontrwywiadu Wojskowego, „który kategorycznie odradzał przekazanie Rosjanom raportu w sprawie katastrofy CASY, uznając całą sprawę za niebezpieczny precedens o jednoznacznym charakterze wywiadowczym, którego skutkiem będzie wyciągnięcie informacji nigdy nie opublikowanych”.