Wspólne manewry wojsk białoruskich i rosyjskich na Białorusi pełnią kilka funkcji, ale najważniejsza z nich to demonstracyjny nacisk na Zachód, by przyjął ultimatum Moskwy – przekonuje w rozmowie z PAP białoruski ekspert ds. bezpieczeństwa Andrej Parotnikau.
„Możemy rozszerzyć linię frontu (potencjalnego konfliktu z Ukrainą – PAP) jeszcze o tysiąc kilometrów – to jest sygnał, który wysyła Rosja przez manewry na Białorusi”
– mówi PAP Andrej Parotnikau.
Jednocześnie analityk ocenia, że na razie „nie wygląda na to, by Rosja przygotowywała się do pełnoskalowego ataku”.
„Wygląda to raczej na presję, której elementem są same manewry, przerzut wojsk z Dalekiego Wschodu, demonstracyjne nieudzielanie informacji na temat manewrów, liczebności, miejsc dyslokacji, itd.”
– zaznacza białoruski analityk.
Jak mówi, inicjatorem manewrów był Alaksandr Łukaszenka, któremu zależało na tym, by „zabezpieczyć się” na czas lutowego referendum w sprawie zmiany konstytucji.
„Obecność rosyjskich wojsk w jego rozumieniu niweluje ryzyko protestów oraz zachodniego ataku, w który on naprawdę wierzy”
– ocenia Parotnikau, dodając, że Rosja „wolała, by te manewry odbyły się w marcu”.
„Moskwa zyskuje jeszcze jedno – wciąga Łukaszenkę głęboko w swoją grę, uniemożliwiając mu występowanie, jak wcześniej w pozie gwaranta bezpieczeństwa w regionie. Mińsk traci możliwość prowadzenia jakiejś niezależnej polityki”
– wskazuje rozmówca PAP.
Od pewnego czasu Łukaszenka mówi o wojnie praktycznie w każdym swoim wystąpieniu, zapewniając, że w jej przypadku „Białoruś stanie po stronie Rosji”. Według jego wersji to Zachód zagraża Białorusi, żeby „dopiec Rosji”. Napaść na Białoruś – według jego narracji – może także Ukraina, którą od pewnego czasu przedstawia wyłącznie jako „sterowaną przez USA”.
„To nie jest blef, a wypowiedzi, które obrazują jego stan psychiczny. On rzeczywiście jest gotowy do konfliktu, a – jak można sądzić z publikacji w mediach oficjalnych, wojskowi przynoszą mu na biurko to, co on chce słyszeć i czytać. Np. informacje o tym, że Zachód i NATO są słabe, a w przypadku konfliktu Białoruś wraz z Rosją w ciągu czterech dni dojdzie do Kanału La Manche”
– wyjaśnia Parotnikau.
W przypadku Rosji, jak mówi, chodzi o „demonstrację gotowości do eskalacji” i granie nią. Co będzie z rosyjskimi wojskami na Białorusi po zakończeniu manewrów?
„Wszystko wskazuje na to, że Mińsk chce, żeby Rosjanie zostawili tutaj jeden z dwóch dywizjonów systemu rakietowego S-400. W tym celu na rotacyjnej zasadzie mógłby tu zostać personel do obsługi. Jeśli zaś chodzi o Rosję, to oczywiście ona jest zainteresowana pozostawieniem tu swoich sił ze względów geopolitycznych”
– zaznacza ekspert.
Władze białoruskie zapowiedziały, że rosyjskie wojska po zakończeniu manewrów opuszczą Białoruś. Z kolei w mediach pojawiały się przecieki, że wojskowi z Rosji wybierają się tam „nawet na 9 miesięcy”.
„Militarnej potrzeby pozostawiania tu wojsk nie ma. Można sobie wyobrazić tylko jeden cel, w którym Rosja miałaby to zrobić, a mianowicie – by zapewnić +bezpieczny+ transfer władzy”
– mówi rozmówca PAP.
Parotnikau zwraca uwagę, że polityka informacyjna dotycząca trwającego obecnie „sprawdzianu sił reagowania” i mających się rozpocząć 10 lutego manewrów różni się od doświadczeń z poprzednich lat. Np. z ubiegłorocznych manewrów Zapad-2021.
„Wtedy informowano o liczebności wojsk, sprzętu. Teraz tego nie wiemy, co – moim zdaniem – jest demonstracyjnym elementem nacisku na Zachód”
– podsumowuje.
Na Białoruś w ramach „sprawdzianu sił reagowania Państwa Związkowego” od ponad dwóch tygodni przerzucane są rosyjskie wojska i sprzęt, głównie ze Wschodniego Okręgu Wojskowego na Dalekim Wschodzie Rosji. Oprócz kilkudziesięciu składów z różnego rodzaju uzbrojeniem na Białoruś dostarczono systemy rakietowe S-400, samoloty szturmowe Su-25, 12 myśliwców Su-35S, systemy artyleryjsko-rakietowe Pancyr-S, a także systemy artylerii rakietowej Uragan i rakiety Iskander.
Drugi etap „sprawdzianu” będą stanowić manewry wojskowe „Związkowa Stanowczość-2022”.
Manewry odbędą się na poligonach: Obóz-Lesnowski, Osipowicki, Brzeski, Gożski i Domanowski, jak również w wyznaczonych terenach poza poligonami w obwodach grodzieńskim, brzeskim, witebskim i homelskim. Wykorzystane zostaną również lotniska w Baranowiczach, Łunincu, Lidzie i Maczuliszczach.
Ministerstwa obrony w Mińsku i w Moskwie przekonują, że skala ćwiczeń (liczba żołnierzy i sprzętu) nie podlega zapisom Dokumentu Wiedeńskiego OBWE i nie wymaga informowania innych państw.
Mińsk uzasadnił przeprowadzenie manewrów „sytuacją wokół granic Białorusi, wzrostem napięcia w Europie i zaostrzeniem się sytuacji polityczno-wojskowej na świecie”.