Były szef ABW z zarzutami

Były szef ABW z zarzutami Radio Zachód - Lubuskie

fot. PAP/Artur Reszko

B. szef ABW Krzysztof Bondaryk usłyszał w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku zarzuty w sprawie przyjęcia do służby w Agencji na funkcję jego doradcy, osoby, co do której istniały okoliczności powodujące ryzyko podatności na szantaż lub wywieranie presji – podała Prokuratura Krajowa.

Prokuratura postawiła w związku z tym Bondarykowi zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków i uznała, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez tę osobę. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte z zawiadomienia ABW. Bondaryk nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.

PK podała, że w sprawie chodzi o jednego z pracowników cywilnych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który miał podrobione świadectwo ukończenia studiów podyplomowych, a mimo to rozkazem Bondaryka 21 grudnia 2007 roku został przyjęty do służby w Agencji i mianowany funkcjonariuszem w służbie stałej na stanowisku doradcy szefa ABW.

Do zatrudnienia – podała PK – doszło pomimo tego, że w toku postępowania sprawdzającego „ustalono, że kandydat uzyskał i posługiwał się stwierdzającym nieprawdę dokumentem – świadectwem ukończenia studiów podyplomowych w Instytucie Organizacji i Zarządzania w Przemyśle +ORGMASZ+ z siedzibą w Warszawie”.

Od grudnia 2007 do 2015 r. osoba ta osiągała dochody rzędu kilkunastu tys. zł miesięcznie i sprawowała także funkcję członka rad nadzorczych – podała PK. Ogółem w tym okresie osiągnęła prawie 2 mln zł z pracy w ABW i ponad 271 tys. zł z rad nadzorczych – wyliczyła.

Według prokuratury „Krzysztof B. (…) w ten sposób działał na szkodę interesu publicznego, poprzez narażenie wizerunku, autorytetu i prawidłowego funkcjonowania ABW jako organu realizującego zadania ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego państwa i jego porządku konstytucyjnego”.

Prokurator zarzucił także gen. Bondarykowi niedopełnienie obowiązków – niezawiadomienie prokuratora lub policji o nieprawdziwych dokumentach przedstawionych przez tę osobę przy ubieganiu się o pracę w agencji.

Przestępstwa, które zarzucono Bondarykowi zagrożone są karą do 10 lat więzienia.

Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku prokurator Paweł Sawoń poinformował po zakończeniu czynności z udziałem podejrzanego, że wobec Bondaryka prokurator nie zastosował środków zapobiegawczych. Poinformował też, że śledztwo będzie kontynuowane, bo – jak dodał – „zachodzi konieczność wykonania jeszcze innych czynności procesowych”. Powiedział też, że znaczna część dokumentów w śledztwie jest objęta klauzulą tajności.

Sawoń pytany przez dziennikarzy, czy inne osoby mogą być przesłuchiwane w charakterze podejrzanych w tej sprawie, powiedział, że za wcześnie na tego typu oświadczenia.

Bondaryk przed wejściem do prokuratury powtórzył, że jest niewinny i „nie wie, w jakim stopniu uchybił czemukolwiek”. Podtrzymał to, co napisał w oświadczeniu przekazanym PAP i – jak dodał – nie zamierza się z tego wycofywać. Podkreślił, że przez cały okres, gdy był szefem ABW „nigdy nie uchybił prawu, zawsze go ściśle przestrzegał”.

„Ja używałem stanowiska, ale nie miałem z tego żadnej korzyści. Mogę powiedzieć, że nie miałem żadnych nagród (…), nie wypłacałem sobie żadnych ekwiwalentów, nie jeździłem +na kogucie+ jak to wszyscy lubią jeździć (…). Sądzę, że dobrze służyłem Polsce, są z tego korzyści realne” – ocenił. „Natomiast ci wszyscy, którzy próbują spreparować dokumenty, spróbują wymusić zeznania albo oskarżać fałszywie, kiedyś za to odpowiedzą” – powiedział Bondaryk przed wejściem do prokuratury.

Zastrzegł, że chce, by informując o sprawie używano jego pełnego nazwiska, mimo, że zostaną mu postawione zarzuty. „Nazywam się Krzysztof Bondaryk i tak proszę o mnie mówić” – dodał.

Po wyjściu ocenił, że postawione mu zarzuty to bzdury, wymyślone i nieprawdziwe. „Będę w stanie udowodnić przed niezawisłym sądem, jeżeli do tego sądu jakiegoś niezawisłego jeszcze dojdę o własnych siłach” – powiedział dziennikarzom.

Dodał, że usłyszał zarzuty zgodnie z wezwaniem, czyli z art. 231 p.2 Kodeksu karnego. Powiedział, że ma chodzić o zatrudnienie przez niego byłego funkcjonariusza ABW, ale – zaznaczył – prokurator zastrzegł tajemnicę śledztwa, nie otrzymał on treści zarzutu ani uzasadnienia. Dlatego nie może nic więcej powiedzieć; odniesie się po otrzymaniu ich.

Adwokat generała Władysław Harkiewicz po wyjściu z prokuratury mówił dziennikarzom, że Bondaryk złożył „króciutkie wyjaśnienia”. „Zaczekamy na uzasadnienie zarzutów i wówczas zapoznamy się z materiałem dowodowym, podejmiemy decyzję co do złożenia wyjaśnień i wniosków dowodowych” – powiedział Harkiewicz. Jak zaznaczył, na miejscu w prokuraturze mieli możliwość zapoznania się z treścią zarzutów, ale nie mieli możliwości zrobienia fotokopii. Mają je otrzymać wraz z uzasadnieniem postanowienia o przedstawieniu zarzutów.

Bondaryk pełnił obowiązki szefa ABW od połowy listopada 2007 r., a formalnie szefem Agencji został w styczniu 2008 roku. W 2013 roku podał się do dymisji, bo – jak podawały wówczas media – nie zgadzał się z planowanymi zmianami w ABW.

Z wykształcenia jest historykiem, w latach 80. działał m.in. w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Przed Prokuraturą Regionalną zebrało się też kilku działaczy NZS, z którymi Bondaryk działał w Białymstoku. Mówili, że przyszli, aby wesprzeć Bondaryka, bo wierzą w jego niewinność.

W oświadczeniu przekazanym PAP generał przypomniał, że już raz stawał przez białostocką prokuraturą – gdy w stanie wojennym oskarżano go, aresztowano i sądzono za złamanie dekretu o stanie wojennym.

Exit mobile version