PSL na rozdrożu

PSL na rozdrożu Radio Zachód - Lubuskie

Pixabay

Droga, po której od półtora stulecia szedł PSL, była wiejską drogą z przydrożnymi kapliczkami i szacunkiem do naturalnego biegu rzeczy, a szczególnie do ludzkiego wysiłku, w tym specyficznym sensie, że jest on jedyną drogą do plonów, jakkolwiek rozumianych. I nawet mimo kolaboracji z PZPR’em, mimo umoczenia się w kolektywizację i rozmaite idiotyzmy gospodarki socjalistycznej, PSL potrafił zachować patriotyczny chłopski etos.

Gdzieś bowiem pod maską współpracy z komunistami, zawsze ciekł niewidoczny strumień witosowych idei. I to temu komunistycznemu PSL-owi zawdzięczamy przetrwanie indywidualnego rolnictwa w Polsce i rodzinnej gospodarki rolnej. To dzięki temu obecne polskie rolnictwo jest tak znakomite.

Kiedy jednak wymarli ludzie pamiętający Witosa, władzę w PSL objęli ludzie zdemoralizowani komuną. W miarę upływu lat coraz częściej na czele partii stawali ludzie mieszkający w miastach i nie mający niczego wspólnego z rolnictwem, poza partyjną funkcją. Kuriozalnym przykładem tego procesu jest obecny prezes PSL, z wykształcenia lekarz wywodzący się z lekarsko-uniwersyteckiej krakowskiej rodziny. To dlatego dla biurokracji partyjnej władza i stołki stały się ważniejsze od interesów mieszkańców wsi. Fasadka jaką owi działacze stworzyli, kryła ich rozmaite szwindelki, a jako koalicyjna przystawka do kolejnych rządów, mogli udawać, że nic od nich nie zależy. I tak z wolna interesy wsi oddalały się od partyjnych interesów działaczy. Coraz bardziej mieszkańcy wsi traktowani byli jako mało rozgarnięci wyborcy. Dzisiaj PSL, straciwszy większość swoich wyborców, pogubiwszy się ideowo, uwikłany w kryminalne afery, stoi na rozdrożu i ma kilka opcji do wyboru.

Po pierwsze, tkwić jako przybudówka do PO, zachować część stołków, rozpłynąć się w jakiejś mglistej koalicji i ostatecznie rozstać się z wiejskim elektoratem. Po drugie, próbować ratować swoją tożsamość jako niezależny partyjny byt. Ta droga jednak nie gwarantuje przekroczenia progu wyborczego, szczególnie jeżeli ci sami ludzie będą w tej partii przy władzy. Po trzecie, zmienić przywództwo i próbować odzyskać samodzielnie zaufanie mieszkańców wsi mając również świadomość zagrożenia słabym wynikiem w wyborach. Po czwarte dokonać rozłamu i nawiązać współpracę z PiS,em, który lepiej rozumie wieś mimo, że nie ma na wsi struktur. Struktury PSL-u na wsi byłyby cennym nabytkiem dla PiS’u, który nie potrzebuje nieudolnych w gruncie rzeczy partyjnych biurokratów, ale bardzo by zyskał na działaczach lokalnych. Po piąte ratować się przez mariaż z Kukizem a także z racjonalną częścią Konfederacji i stworzyć polityczną alternatywę nieco na prawo do PiS-u skierowaną do konserwatywno-patriotycznego i prorynkowego elektoratu, któremu się w smak nadmiar socjalizmu i wspierania wielkiego biznesu w polityce PiS. Istnieje przecież grupa wyborców chcąca: niższych podatków, większej uwagi dla rodzimych przedsiębiorców, przerwania rozboju czynionego na polskiej wsi przez zachodnie korporacje.

Możliwości jest całkiem sporo. Ale jak znam życie. Wierchuszka PSL dokona seppuku, a lokalnych działaczy i tak z czasem przejmie PiS. Jeśli nie w tych, to następnych wyborach.

fot. Pixabay

Exit mobile version