Myśli przy żłóbku

Myśli przy żłóbku Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

W publicznej debacie rola religii sprowadzana jest do poziomu ciekawostki etnologicznej. Bolszewia upiera się przy idei państwa świeckiego, kompletnie nie mając pojęcia co to znaczy. Ba zbitka pojęciowa „państwo świeckie” wryła się w mózgi Polaków jako semantyczna oczywistość. Tymczasem żadne państwo areligijne nie istnieje. Bowiem naród, który państwo zakłada i swoją wolą podtrzymuje, istnieje w oparciu o trzy filary: terytorium, język i religię. Tej politologicznej tezy nie ma potrzeby dowodzić, bo jej słuszności dowodzi tak historia jak i praktyka współczesna. A to, że ktoś ogłasza się państwem świeckim, nic nie znaczy poza słowami. Słowa, to nie fakty.

Aby tezę powyższą bardziej unaocznić, należy redefiniować pojęcie „religia” i rozumieć je szerzej, jako rodzaj kultu wyznawanego przez konkretny naród. Kultu niekoniecznie rozumianego jako wiarę w Boga, bo może to być wiara w cokolwiek, czemu przydaje się atrybuty boskie. Wiara, która wyznacza granicę pomiędzy dobrem, a złem. I tak w Niemczech takim kultem otacza się państwo i prawo, które dla Niemca ma wszelkie cechy boskie, a wszystko co robi państwo jest dobre. W Rosji władca jest Bogiem. I to od czasów Iwana Groźnego. Jego wola jest święta, a wszystko co czyni jest dobre. Są państwa w których Bogiem jest zysk, albo czysta siła i to one są świętościami wyznaczającymi normy moralne, oddzielającymi dobro od zła.

Polacy i Polska są katoliccy. To dzięki katolicyzmowi powstaliśmy jako państwo i wokół tej właśnie religii zintegrowaliśmy się jako naród. Dzięki katolicyzmowi byliśmy najpotężniejszym krajem w dawnej Europie. Dzięki tej właśnie konfesji przetrwaliśmy lata niewoli i poniżenia. I katolicyzmowi zawdzięczamy dwukrotne odrodzenie się w XX wieku.

Ale nie chodzi o przynależność do struktury Kościoła jako globalnej instytucji, ale o specyficzną kompozycję zasad i wartości, które tworzą naszą narodowa wspólnotę, a których źródło bije w polskiej odmianie katolicyzmu. Polski katolicyzm jest jak polska mowa. Mimo regionalnych i personalnych różnic, potrafimy się w sprawach moralnych porozumieć. Wiemy bez specjalnych debat, gdzie znajdują się granice pomiędzy dobrem i złem. I wiemy, że to nie władza i nie państwo tę granicę wytycza, a jedynie je uściśla.

I właśnie w takim kontekście należy widzieć atak na polski Kościół, na hierarchów, na religijne obyczaje, na obecność religii w życiu publicznym, tradycję obchodzenia świąt kościelnych, wreszcie na Boże Narodzenie. Bo jeżeli rozumiemy, że bez naszej katolickiej wiary Polska jako jeden naród nie może istnieć, to zrozumiemy również i to, że atak na wiarę, jest atakiem na Polskę. To nie kwestia fanatyzmureligijnego, ale racjonalna ocena politologiczna.

Jako katolicy popełniamy błędy. Błędy te popełniają hierarchowie. Katolicyzm także daleki jest od doskonałości. Ale to jedyne spoiwo jakie jako naród mamy. Bez niego rozpłyniemy się w skomercjalizowanym, bezideowym, amoralnym świecie jak kropla miodu w szambie. Brońmy zatem religii i jej obecności w życiu publicznym.

fot. Pixabay

Exit mobile version