Vox populi, czyli głos ludu   

Vox populi, czyli głos ludu    Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 16.11.19

Tą sympatyczną i odświętną, co by nie rzec frazą, można by spuentować każdy demokratyczny wybór, z wyborami parlamentarnymi wszak na czele. Oczywiście skrupulanci nie bez racji wspomną tu o kodeksie wyborczym, kampanii (media!!!), agitacji, partyjnych strategiach, budżetach, sondażach, frekwencjach i procedurach. Ale przecież na koniec mamy akt wyborczy i prostą (?) arytmetykę, niech nawet będzie pod dyktando tego nieszczęsnego Belga (D’ Hondta). Wynik dający jednocześnie prawo do rządzenia, jeśli wskazuje parlamentarną większość, a wszystkie inne okoliczności są wtórne i kropka. A piszę te słowa, choć jak każdy mam wrażenia i ja, chciałbym uniknąć banałów,  z dwóch co najmniej powodów. Otóż trwają niezliczone próby podsumowania ostatnich wyborów, a osobliwie ich skutków, w tym personalnych. Tu przypominam sobie niegdysiejsze pytanie studenta, jednego z najbardziej dociekliwych jakich spotkałem na mojej akademickiej drodze. Zapytał o to (z tezą!) jakie są wymogi, kryteria dla kandydatów na parlamentarzystów III RP?  Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że „prawie żadne”, no może poza wiekiem (21 i 30 lat – dla przypomnienia). To powód pierwszy. Z kolei na portalach pojawiła się osobliwa analiza zachodnich politologów  na temat europejskiego populizmu właśnie. Zbieżność  vox  populi i określenia, które wśród zachodnich ekspertów jest szczególnie deprecjonujące (populizm) nie jest wszak przypadkowa. Mniejsza o szczegóły, choć w rzeczonych analizach „pod pręgierzem” znalazły się w szczególności Węgry (i Fidesz, i Jobbik) i… Austria, natomiast u nas na to brzydkie miano zasłużyła jedynie Konfederacja (sic!). Toteż polityczny dylemat – słuchać czy nie „głosu ludu” pozostaje wciąż istotny, acz nierozstrzygalny łatwo, nie bez wpływu jednak na wyborcze wyniki. Rzecz  w tym jak zachodni eksperci (w Parlamencie Europejskim takoż) ciągle jeszcze nie rozumieją sytuacji w byłych „demoludach”, a w szczególności Polsce i na Węgrzech. Tak czy owak niewielu znam Rodaków, którzy zamieniliby Prezydenta Dudę na Prezydenta Macrona, a nawet na Kanclerz Merkel. Ciekawe dlaczego?

fot. Pixabay

 

Exit mobile version