Mądrzy po szkodzie

Mądrzy po szkodzie Radio Zachód - Lubuskie

Fot. Pixabay

Nie wystarczy ogłosić wysłużoną, wojewódzką placówkę służby zdrowia, uniwersyteckim szpitalem klinicznym żeby odnieść upragniony sukces, a zrobienie prezesem tegoż szpitala, byłego komendanta głównego policji, też nie jest gwarancją cudu.

Zielonogórski szpital uniwersytecki, nazwany na wyrost klinicznym, mieści się częściowo w substancji lokalowej liczącej ponad 100 lat a na niektórych oddziałach jest za mało toalet. Do dziewiątego sierpnia bieżącego roku, ten szpital, który powinien być z definicji najnowocześniejszą placówką służby zdrowia w naszym województwie, nie miał systemu do szybkiej genetycznej identyfikacji tzw. patogenów alarmowych. Oznacza to, że nie można było w nim zrobić – w krótkim czasie – wyników na obecność bakterii w organizmie pacjenta. Dopiero dwa i pół miesiąca po pojawieniu się w uniwersyteckim szpitalu klinicznym groźnej bakterii o wymownej nazwie „choroba brudnych rąk” władze szpitala i marszałek Elżbieta Polak doszli do wniosku, że jest pilnie potrzebny zakup wysokospecjalistycznego sprzętu usprawniającego pracę laboratorium i zapewniającego szybką i sprawną diagnostykę.

W szpitalu klinicznym, jego władze nie widziały wcześniej potrzeby stosowania rekomendacji warszawskich – szczegółowych przepisów medycznych wydanych przed laty dla zapobiegania inwazji m.in. tej właśnie bakterii, która skolonizowała szpital i zaraziła dwudziestu pięciu pacjentów, w tym troje niemowląt. Marszałek Polak tłumacząc tę sytuację rzuciła złotą myśl, że nie było takiego obowiązku ustawowego. Dopiero teraz rekomendacje warszawskie są stosowane w zielonogórskiej lecznicy mimo iż nadal nie ma takiego obowiązku ustawowego. Dzięki temu możliwe stało się wznowienie przyjęć na dwudziestu oddziałach szpitala.

Rozum i zdrowy rozsądek nie są objęte kategorią ustawowego obowiązku. A szkoda. Kiedy ich brakuje to prędzej czy później pojawiają się kłopoty.

Fot. Pixabay

Exit mobile version