Co „kupi ciemny lud”?

Co "kupi ciemny lud"? Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 14. 05. 20

W tzw. przestrzeni publicznej, głównie medialnej, od dawna już funkcjonują dosadne (czasem też wulgarne) popularne powiedzonka , do których autorstwa nikt nie chce się przyznać wprost. I nic dziwnego. Np. o tym, że „pierwszy milion (dolarów, rzecz jasna) trzeba ukraść” mawiali na starcie III RP nasi rodzimi (pożal sie Boże) liberałowie, ale zawsze „w cudzysłowie”.

 Zatem i ciągłe utyskiwania socjologów, politologów, filozofów i poważnych publicystów na poziom tzw. kultury politycznej nad Wisłą, który przecież ma charakter swoistego sprzężenia zwrotnego, żadną miarą nie mają „przełożenia na nasza rzeczywistość”. Pospołu  obywateli w 50% (vide – frekwencje) i polityków czyli owych obywateli przedstawicieli, wybieranych ponoć „na obraz i podobieństwo” tych pierwszych. Jeśli zatem medialny przekaz z inżynierią społeczną w tle, ową rzeczywistość w większości utrwala to pesymistyczne perspektywy są tu jak najbardziej na miejscu.

 Przyzwyczailiśmy się przecież łatwo, że np. kampanie wyborcze to popisy wszelkiej maści spin doctorów czy innych specjalistów od wizerunku i politycznego marketingu. Tu i ówdzie powstają nawet jakieś programy, których nota bene nikt nie czyta, to wszak wiedza powszechna. Co innego rejestry hasłowych na ogół obietnic wyborczych, często złożonych z tzw. „pobożnych życzeń” sztabów wyborczych podszytych tytułową kalkulacją i jak pokazuje aktualna „kampania bez kampanii” nijak się mają do konstytucyjnych (?!) prerogatyw prezydenta RP. Nota bene nowy kandydat Koalicji Obywatelskiej (już dawno nie PO) złożył warszawiakom 59 obietnic podczas kampanii wyborczej na urząd prezydenta stolicy, z czego zrealizował 4 lub 5 (trwają spory!). Toteż wydaje się, że jego kandydatura to społeczny apel o … amnezję i swoistą ślepotę na jego warszawskie „sukcesy”. A kto to powiedział, że „kampanijne obietnice wiążą  jedynie tych, którzy w nie uwierzyli”? Zatem apele o powagę, chyba i tu nie zdadzą się na wiele.

 Tym bardziej, że od lat tolerujemy np. wybryki przeróżnych sondażowni,  których efektem są wyniki badań kreujące rzeczywistość miast ją opisywać. Tu bowiem jak w wielu innych, społecznych i politycznych dziedzinach nie ma granic kompromitacji, za to zawsze jakiś sofistyczny wywód w postaci politycznej poprawności (zwanej też figlarnie politgramotą) znajdzie się na podorędziu. Zatem  odpowiedź na tytułowe pytanie (autor, autor!!) wydaje sie dość oczywista. Rozhuśtanym społecznym emocjom nie przeszkodzi przecież żadna wiedza. Niestety.

fot.Pixabay

Exit mobile version