wspomnienie z Baktrii
Pewne rzeczy człowieka tworzą, określają i obligują. Dobrze jest, właściwie i prawdziwie, gdy rzeczy te wzmacnia się i rozwija każdego dnia. To wymaga tylko konsekwencji i odrobiny wysiłku. Każdy ma cel na swoją miarę, którą określa już sam. Aleksander Macedoński w czasie jednego z krytycznych momentów Kampanii Afgańskiej, w obliczu zwątpienia wojska tak im rzekł:
„Od początku wyprawy nigdy nie brakowało takich, którzy doradzali mi odwrót. Gdybym ich słuchał, siedzielibyście dziś w swych drewnianych chałupach i dziękowali bogom za kozi ser i placki z prosa. Komu nie smakują owoce zwycięstw, może wracać.” (Aleksander, Karol Bunsch)
Jest w tym przekazie głebia matefory, którą pozostawiam każdemu z Was do przemyślenia. Mądrość z myśleniem wszak wzrasta, a my musimy być mądrzejsi. Nie tylko dla siebie i swoich bliskich, ale coraz więcej dla Chrystusa. Złóbek maleńkiego dzieciątka więcej w tym 2020 roku niż kiedykolwiek winien nam uświadomić bezbronność. Na bezbronność dziś katolików nie stać. Nam nie wolno być bezbronnymi! Musimy wyruszyć „z ubogich chat” zostawiając „kozi ser i placki z prosa”…
parpecjusze glizdosłowia
Prawie 700 stron poezji stoi przede mną w tomiku opatrzonym zdobnymi literami z imieniem i nazwiskiem poetki XX wieku. Spośród wielu znanych wciąż odkrywam te, które są Jej autorstwa. To pewien fenomen, na który trudno się obrazić, bo wszak poeta nie pisze dla sławy swego nazwiska, ale by słowa jego „zbłądziły pod strzechy”. Sprowokowany wspomnieniem twitterowym Katarzyny Maron sięgnąłem pamięcią do „Ballady wagonowej”. Usiadłem wygodnie w przedziale. Jako ten, co ani stąd, ani stamtąd. Maryla śpiewa, Agnieszka pisze, ja tylko patrzę, tylko słyszę…
Ten pociąg co nas wtedy wiózł, za oknem zostawiając mróz i placki z prosa i ser z kóz…od Cheetaway do Syracuse…
I tak sobie myślę, że w naszym życiu dużo prozy, często bylejakiej, często nam narzuconej, często pisanej za nas, nie po naszej myśli, nam wbrew. Nie na wszystko bowiem człowiek ma wpływ, a i to na co ma, nie zawsze idzie jakby chciał.
Jak wspomniałem na początku felietonu pewne rzeczy człowieka tworzą, określają i obligują; bycie na stronie, która ma w nazwie zachód, bycie częścią tego Zachodu, obliguje do wyznaczania nowych szlaków, odkrywania nowych przestrzeni i sięgania po nieznane horyzonty. Nie mamy czasu by się gnieść po padołkach, przepychać z bałwanami, utyskiwać na parpecjuszy glizdosłowia i przepluwać z obscenicznymi bluzgarami przegranych opowieści. Do wielkości Ktoś nas powołał. Chodźmy razem.
pisane śniegiem
Dumając tak w południowych godzinach dnia drugiego znanych świąt, znanych nie z tego, że są znane, ale więcej, że tam Ktoś coś, dobrnąłem w tej zadumie do płaskowzniesień, za którymi znów dłoń wyciągnęła do mnie Agnieszka Osiecka. Trzeba nam poezji, by tę narzuconą nam prozę zepchnąć do chat glinianych. Trzeba nam poezji…
Na zielonych, na gałązkach
już się błyszczą bombki;
w niebie chmurką mały anioł
rozkołysał dzwonki…
Wiatr nagina drzew korony
w pokłonie srebrzystym,
kolędnicy jasełkują
o Bogu Najwyższym;
w oknach oczy wypatrują,
niecierpliwość czeka,
która gwiazda będzie Tamtą
dla Boga – człowieka,
która pierwsza błyśnie nagle
na niebieskim skłonie
wieszcząc wszystkim, że się zrodził
Początek i Koniec.
Na zielonych na gałązkach
już się błyszczą bombki;
w niebie chmurką mały anioł
rozkołysał dzwonki…
Radość wielka w nasze serca
powoli się wkrada,
radość dziwna, niepojęta,
zmarznięta i blada;
raz do roku tu przychodzi,
by zniknęły troski,
prosta radość z Narodzenia,
radość Matki Boskiej.
„Cóż masz niebo nad ziemiany”
wśród takiej radości?
Aniołowie piszą śniegiem
hymny o miłości.
Na zielonych na gałązkach
już się błyszczą bombki;
w niebie chmurką mały anioł
rozkołysał dzwonki…
Radość, która się nie mieści
w pospolitych słowach,
serce które nie wypowie
żadna ludzka mowa,
myśli, które odgadują
białobrzoze dłonie,
co zbyt wielkie, niepojęte
jest po tamtej stronie.
Zajaśniała pierwsza gwiazda,
wieść świat w lot obiega,
że się zrodził jako człowiek
Alfa i Omega.
Na zielonych na gałązkach
już się błyszczą bombki;
w niebie chmurką mały anioł
rozkołysał dzwonki…
Pobłyskują w śniegu gwiazdy,
mróz skuł rzekę lodem,
podzielimy się opłatkiem,
tak jak dobrym słowem.
A życzenia moje dla Was
niech echo rozniesie
wichru zrywem po konarach
drzew w sosonowym lesie.
* * *
Małe gwiazdki, srebrne gwiazdki
niebieskie kółeczka,
przyśnieżone iskiereczki
płomyków na świeczkach…
Tekst: Simon White
Foto: Pixabay