Mechanizm leworządności

Mechanizm leworządności Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Domniemana chińska klątwa mówi: obyś żył w ciekawych czasach. Kryzys migracyjny, terror islamski na ulicach europejskich miast, upadek wartości, coraz śmielej postępujący nihilizm lewicowy, wulgarność języka, śmiercionośne postawy, otwarta walka z Kościołem Katolickim, istnienie Unii Europejskiej warunkowane przez stojącego nad grobem milionera, a na to wszystko pandemia. Czy może byc gorzej? 

 

Anglio, Ojczyzno moja!

23 stycznia 2013 roku David Cameron wygłosił słynne przemówienie, w którym zapowiedział referendum w sprawie członkostwa we wspólnocie, namawiając gorąco do pozostania w niej. Referendum zorganizowano trzy i pół roku później. Ostateczny akt „Withdrawal Agreement Bill” przyjęto 23 stycznia 2020 roku. Unia Europejska mimo licznych sygnałów ze strony brytyjskiej i okoliczności stwarzanych przez spory polityczne na wyspach, kwestie legislacji, zmieniające się warunki nie potrafiła odwrócić Brexitu. 

Kiedy tuż przed referendum zadzwonił do mnie kolega z angielskiej redakcji z pytaniem „jak ma głosować?” pomyślałem w pierwszej chwili, ze żartuje. Nie żartował. Odpowiedziałem wtedy z przekonaniem, które mnie nie opuszcza do dzis: Jako Europejczyk proszę, byś zagłosował za pozostaniem. Jako „Anglik” mówię ci wyjdźcie. Dla Europy ważna jest jedność, która na przestrzeni dziejów jest naturalnym efektem, ale Unia Europejska zatraciła sens, dla którego została powołana do istnienia i dziś bardziej niż zasobnością portfela swoich obywateli, o co powinna mieć staranie, troszczy się o rozszerzanie praw mniejszości, nawet gdyby większość miała na tym ucierpieć. 

Żywiłem nadzieję, ze wynik referendum podziała na polityków w Brukseli, że zdołają to szaleństwo wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej zatrzymać, zwłaszcza że Anglicy sami stwarzali nieustannie mnóstwo sytuacji do tego, by wszystko zmienić. Wystarczył jeden krok. Nie zdecydował się na niego ani Juncker, ani Tusk. Przepadło.

Radość z opuszczenia wspólnoty mieszała się z niepewnością, ale z każdym dniem po referendum rosło poczucie, ze naród odzyskał moc samostanowienia, a o to przecież najbardziej chodziło Brytyjczykom i to był kamień węgielny sporu między Londynem, a Brukselą. Nikt nad Tamizą nie fetował, że kraj opuścił wspólnotę państw europejskich, ale każdy cieszył się, że Timmermans nie będzie więcej mówił synom Albionu co mają robić, ilu imigrantów wpuścić, mleka wyprodukować i jakich dyrektyw przestrzegać wbrew sobie?

 

Mechanizacja unii

Trzeba sobie zdać sprawę, że mechanizm praworządności nie istnieje. Jest to jedynie forma luźno istniejącej intencji, ale bez sprecyzowanego i prawnie dookreślonego formatu (definicja za Komisją Europejską pod felietonem). Ta chwytliwa i użyteczna Brukseli figura stała się dziś niebezpiecznym narzędziem w rękach nieodpowiedzialnych polityków, którzy za wszelką ceną chcą narzucić krajom członkowskim swoją wizję Europy. Wizja ta, realizowana od kilku lat, przynosi Europie lęk i destrukcję. Co zatem jest korzyścią i kto jest jej profitentem? Musimy mieć świadomość, że te ukute może nawet przez nich samych slogany typu „Bruksela”, „brukselscy biurokraci” etc., są im właśnie bardzo wygodne, mylą trop i zaciemniają nam właściwy obraz. A przecież „Bruksela”, „Brukselscy biurokraci”, to nie jest Pani Marie czy Pan Hansjoerg, którzy pracę w instytucjach unii zdobyli w ten czy inny sposób. To jest ten mityczny „poszukiwany gruppenführer Wolf” z ostatniego odcinka „Stawki większej niż życie. Przytoczę tu tę znamienną kwestię polskiego agenta, która zresztą kończy film: „Wernitz, Ohlers, Lübow, Fahrenwirst. To jest gruppenführer Wolf. Żądamy wydania tych ludzi. Nie uda im się obciążyć mitycznego szefa własnymi zbrodniami.”

Trudno dziś o porównywanie faszystowskich krzywd do unijnych, ale nie możemy nad tym się nie pochylić, a chwila zastanowienia uświadamia nam, że narzucanie przez Unię Europejską praworządności w rozumieniu daleko pojętej tolerancji dla niepowszechności seksualnych, liberalizacji norm społecznych czy sankcjonowanie szeroko rozumianych nierówności gospodarczych (od braku wspólnej polityki energetycznej po reformę Macrona w kwestii kierowców ciężarówek) jest nie tylko niebezpiecznym protekcjonizmem, który równe traktowanie wyklucza, ale niesie ze sobą konsekwencje, których gorzkie owoce będziemy zbierać za kilka, kilkanaście lat. (na marginesie – pytanie: „Skąd tyle młodych na strajku kobiet?” – odpowiadam: „Zapytajcie Owsiaka. Pracował na to latami w Żarach i Kostrzynie nad Odrą”) Za politykę Unii Europejskiej odpowiadają konkretne osoby, za którymi stoją konkretne grupy interesów politycznych, państw narodowych starej unii, gospodarczych. Tusk, Juncker, Timmermans, Verhofstadt – to postacie, których antypolską postawę znamy aż za dobrze. Tu jednak nie chodzi o Polskę, a w każdym razie już nie tylko. Anglia nie jest Polską, a sprzeciw wobec ingerencji w jej suwerenność skończył się wyjściem z UE. Polskę może czekać to samo.

Format unii jest pozytywny, Europa może mieć z tego jeszcze więcej korzyści, ale potrzebuje charyzmatycznych przywódców, którzy porzucą zajmowanie się sprawami wtórnymi i mało istotnymi, a zajmą wspieraniem rozwoju gospodarczego, zwiększaniem zatrudnienia i wzrostem standardów życiowych w państwach członkowskich, czyli tym do czego wspólnota została blisko 70 lat temu powołana.

W opozycji do praworządności proponuję leworządność. Mechanizm ten polegałby na pełnym samostanowieniu państw członkowskich w zakresie prawa krajowego. Państwa byłyby suwerenne we wszelkich obszarach normowania. System na wzór amerykańskiego, gdzie stany mają prawo przekazać część kompetencji prawotwórczych do różnych jednostek administracji państwowej (miast, hrabstw) czy rządowych agend. Mechanizm leworządności zamknąłby toczącą nasz kontynent od lat zastępczą dyskusję o sprawach z punktu widzenia ekonomii zupełnie nieważnych, nadał nową dynamikę działań w konkretnych obszarach. Autonomia w zakresie prawa i koncentracja na gospodarce może UE uzdrowić i pozwolić złapać drugi oddech, co byłoby w obecnym czasie bardzo pożądane.

 

Se Sovětským svazem na věčné časy

Ale UE może nie chcieć zrobić skrętu w stronę leworządności. Ekonomia jest konkretna, a z konkretnych spraw łatwiej polityka rozliczać. Mówienie o praworządności nie tylko daje złudzenie europejczykom, że eurokraci coś robią, ba! sprawia wrażenie, że robią coś bardzo ważnego. Uzależnienie wypłat środków od praworządności mimo węgiersko polskiego weta będzie momentem zwrotnym. Testem na to jaka unia chce być w przyszłości, jakim wartościom hołdować i pytaniem czy warto w takiej Unii Europejskiej być? Pieniądze to nie wszystko, a szukając odniesienia z polskiej komedii, tam też chciano głównego bohatera zneutralizować i też go próbowano zastraszyć, a w końcu wyeliminowano. Plotyn to nie wszystko, może jednak krewetki, bo jak spuentował Bogumił Maślanka „człowiek się liczy, nie branża”. Wartości się liczą, nie Unia.

Ta histeria po lewej stronie polskiej sceny politycznej w obliczu ewentualnego wyjścia Polski z UE jest zasadna tylko przez pryzmat rzeczywistego zwiększenia ich możliwości powrotu do władzy w Polsce. Bez unii środowiska quasi liberalne nie mają racji bytu. Na razie nie możemy sobie tego wyobrazić, ale jest możliwa scena polityczna gdzie rywalizują ze sobą dwie partie patriotyczne. Istnieje też życie poza Unią. Naprawdę Panie Tusk… istnieje.

W 1988 roku w Pradze widziałem napis „Se Sovětským svazem na věčné časy”. Kto wtedy mógłby pomyśleć, że kategoria „věčné” nie przetrwa roku? Kto pięć lat temu pomyślałby, że Wielka Brytania opuści wspólnotę? W historii wszystko jest możliwe i żadna unia tego nie zmieni. Rozpadł się Związek Radziecki może rozpaść się i Unia Europejska. Byłaby to wielka strata. Dziejowy wysiłek wielu pokoleń europejczyków zmarnowany przez garstkę pazernych na władzę miernot moralnych.

Wiele osób liczyło po Brexicie, że zadziała on na przywódców UE jak zimny prysznic, który zmieni ich postrzeganie i przywróci właściwą wizję Europy narodów. Niestety wniosków proeuropejskich nie wyciągnięto. Tam, gdzieś w zamglonej Brukseli (i „troszkę” w Berlinie), zdecydują się wkrótce losy 27 państw. Największy wpływ na to będą miały Niemcy. Byli odpowiedzialni za mord Europy, teraz mogą być autorami jej chwały. Wszystko zależy od Merkel. Kanclerz Merkel.

w nawiązaniu do prologu na pocieszenie:

Definicja praworządności ze strony Komisji Europejskiej:

Europejski mechanizm na rzecz praworządności zapewnia proces corocznego dialogu między Komisją, Radą i Parlamentem Europejskim oraz państwami członkowskimi, a także parlamentami narodowymi, społeczeństwem obywatelskim i innymi zainteresowanymi stronami na temat praworządności. Raport na temat praworządności jest podstawą tego nowego procesu. 

text: Simon White
photo: Pixabay

Exit mobile version