Batyskafem w głąb

Batyskafem w głąb Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Zgłębianie politycznej kreatywności opozycji wydaje się być możliwe jedynie za pomocą batyskafu. Wehikuł ten zdolny jest do wytrzymania ciśnienia słupa wody, nawet na najgłębszym dnie. Z tym, że toń, w której dzielnie nurza się opozycja, nie jest bynajmniej zwykłą słoną wodą. Raczej, i to zdecydowanie raczej, owa ciecz do której penetrowania niezbędny jest batyskaf, obfituje w urozmaicony wachlarz organicznych składników mających szerokie zastosowanie w ekologicznym rolnictwie. Wspieranie polityki ową cieczą podnosi plony cech dotąd w polityce uznawanych za passe. I to jest kreatywny wkład do polityki, co się zowie.
Taki Jan Matejko jak się zdenerwował na swoich wrogów, malnął sobie w wersji full kolor, „Bitwę pod Grunwaldem”. I to w panoramie nieomal 10 metrowej. Efekt owej złości był taki, że do furii doprowadzał najpierw kajzera Wilusia, a potem Hitlera. Bo niczego za naszą zachodnią granicą tak nie hodują, jak kompleksu manta jakie Polacy spuścili Niemcom pod Grunwaldem.
Prus Bolesław także miał uzasadnione prawo nienawidzenia zaborców i nielubienia mało rozgarniętych rodaków. Pewnie dlatego z tej wściekłości, zamiast chłostać Polaków kuchenną łaciną, napisał „Faraona”, w którym ostrzegał gorące głowy, których tak dużo w naszym narodzie, że władzę zdobywa się nie zapałem, ale sprytem i wiedzą, a myślenie rozporkiem mało pomaga w jej utrzymaniu.
Maria Skłodowska tak się zeźliła na opresyjne rosyjskie państwo, że wyjechała do Paryża na studia, na złość Moskalom. Nie chodziła po Krakowskim Przedmieściu ze zniczami. Nie powiewała tęczowymi flagami pod Kolumną Zygmunta, nie pisała na murach kościołów „wyp…lac”, ale z tej frustracji odkryła promieniotwórczość oraz rad a potem polon. Taka była wściekła. Negatywne emocje, jakie nią targały, sprawiły, że nie tylko została Europejką par excellence, ale i to, że do dzisiaj Francuzi uważają ją za Francuzkę.
Podaję te przykłady skutków wywołanych złymi emocjami, aby zdefiniować standard reakcji na te emocje i w przybliżeniu określić skalę negatywnych reakcji na władzę. Jednocześnie, aby przypomnieć, że nie zawsze złość piękności szkodzi. Bo zdarzają się jednostki, które potrafią sublimować, czyli przemieniać, złość w piękno. Malarskie, literackie, naukowe. To bowiem kwestia nie tyle okoliczności wywołujących złość, ale moralnej i intelektualnej materii, z której ulepiony jest złoszczący się. Jak ulepiony jest z plonodajnego badziewia, to ściśnięty, spłynie … no wiecie czym.
Zwrot o nie maniu słów w języku ludzi cywilizowanych dostatecznie obelżywych dla oceny tego co nam się nie podoba, nazbyt dobrze pasuje do oceny kreatywnej działalności opozycji na poletku obniżania standardów politycznej debaty. Nie ma bowiem, jak dowodzą podane przez mnie trzy przykłady, na tyle dostatecznych powodów, aby z agresywnej wulgarności uczynić polityczny oręż. Agresja w odpowiedzi na własne klęski zgodnie z psychologiczną wiedzą, dowodzi słabości, a wulgarność lub jej akceptacja, bycia poza nawiasem społeczności ludzi kulturalnych.
Z drugiej zaś strony umiejętność zamiany niezgody na opresję w pozytywne dzieła, dowodzi nie tylko siły charakteru, ale także, a może przede wszystkim przynależenia do sfery kultury i intelektu najwyższej próby. Sfer, które można metaforycznie porównać z Himalajami, aby to co robi w Polsce opozycja łatwiej, także metaforycznie, można było porównać z rowem Mariańskim. Owym dnem dna, czyli głąbem głębi.

Tekst: Krzysztof Chmielnik

Fot. Pixabay

 

Exit mobile version