Co świętujemy 11.11?

Co świętujemy 11.11? Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Niepodległość jest oczywistym mitem. We współczesnym świecie sieć powiązań politycznych, gospodarczych i kulturalnych jest tak gęsta, że niepodległość należy do pojęć abstrakcyjnych. To rodzaj idealnej sytuacji, do której można dążyć, ale znacznie częściej trzeba do niej mieć racjonalny dystans. Nie traktować jej jak totem by bić przed nim pokłony, ale jako szansę.

Niepodległość jaką odzyskaliśmy w 1918 roku, była rodzajem oferty kart blanche zaoferowanej nam przez Traktat Wersalski. Była to maleńka, wobec Polski przedrozbiorowej, karteczka, którą dzięki powstaniom i wojnie o Lwów i Wilno znacznie powiększyliśmy. Jednak to inni dyktowali nam warunki, a przedwojenne państwo starało się je wykorzystać jak umiało. I jak to zawsze bywa, z różnym skutkiem.
Odzyskanie niepodległości w 1989, to także symboliczna data, bo radzieckie wojska okupacyjne opuściły Polskę w roku 1993, i ten właśnie rok należałoby uznać za datę odzyskania niepodległości od komunizmu. Ale gdy przyjrzeć się temu bliżej, to widać, iż rządy tak zwanej niepodległej Polski stworzyły partie zorganizowane za pieniądze naszych sąsiadów. Bo za środowiskiem lewicy ciągnie się tzw. moskiewska pożyczka, a za środowiskiem gdańskich liberałów niemieckie marki dostarczone późniejszym premierom w foliowych torbach.

Są i tacy, którzy za rok odzyskania przez Polskę niepodległości, tej prawdziwej, chcą uznać rok 2015, rok utworzenia rządu przez PiS. Mamy też środowiska uważające rząd PiS’u za żydo-amerykańską agenturę, a wojska amerykańskie za okupacyjne. A to może oznaczać, że według tych środowisk nadal nie jesteśmy niepodlegli.

W tej sytuacji może warto zastanowić się, co świętujemy 11 listopada, bo i ta data nosi od chwili powstania piętno kontrowersji. Niepodległość z Wolnym Miastem Gdańsk, nożem wbitym przez Anglię w plecy II Rzeczpospolitej? Bez Kresów po Berezynę? Z Zaolziem, okupowanym przez Czechosłowację? O jaką niepodległość zatem chodzi? O terytorium, zasoby, czy zakres wolności w decydowaniu o sobie?
Mnie podoba się definicja cybernetyczna, która niepodległość opisuje w dwóch aspektach. Pierwszym są zasoby jakimi Polska dysponuje, a zatem terytorium, gospodarka, demografia, siła intelektualna.

Drugim jest zdolność zarządzania posiadanymi zasobami. No bo jeżeli największa polska firma jaką jest KGHM, jedynie w 30 paru procentach jest  w rękach rządu, a ceny miedzi dyktuje londyńska giełda, to czyja ona de facto jest. Kto ma z niej największe korzyści. Czyj jest węgiel leżący pod Polską, skoro za jego używanie musimy płacić wysokie kary jakiejś ponad narodowej korporacji. Jeśli niemieckie sieci handlowe dyktują skandalicznie niskie ceny polskim producentom żywności i nie płacą w Polsce podatków, to czy przypadkiem nie jest to obca handlowa okupacja? A kiedy polski rząd stojąc na baczność przed unijnymi urzędnikami i musi się tłumaczyć z suwerennych rzekomo decyzji, to o jakiej niepodległości jest mowa? O jakiej niepodległości jest mowa w obliczu medialnych zagranicznych propagandowych tub, kiedy to zagraniczni właściciele trzymają rząd dusz i karmią nas kłamstwem i dezinformacją? Obrażają Polskę, szydzą z tradycji, poniżają Polskę i Polaków?

Takie pytania i podobne trzeba sobie zadawać kiedy świętujemy niepodległość. Bo niepodległość ma swoje konkretne parametry i musimy je umieć określić i tak się rządzić, aby wyszarpywać niepodległość obcym. Dzień po dniu. Nie hurra patriotycznym zrywem i rozlewem krwi, ale codziennym cierpliwym działaniem. Jak kropla drążąca kamień. I kawałek po kawałku odbierać obcym władzę nad Polską. Tak w zakresie zasobów, jak i w zakresie decydowania o nich samodzielnie. Korzystając z rozumu i przejściowych geopolitycznych koniunktur.

Autor: Krzysztof Chmielnik

fot. Pixabay

 

Exit mobile version