Mnie na życiu nie zależy

Mnie na życiu nie zależy Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

styl życia < tempo życia

Miliony publikacji poświęcone stylowi życia. W periodykach artykuły o tym jak mieszkają gwiazdy, co jedzą ważni tego świata, gdzie na urlop wyjeżdżają możni, z kim się spotykają i jakie związki tworzą sławni… Maluczcy tego świata patrzą z podziwem, czasem zawiścią, w większości może i obojętnie. Ludzie powszechni, traktowani przez tych pierwszych jako masa marketingowa, próbują na miarę swoich możliwości jakoś się jednak na tej elicie wzorować, a jeśli nawet by nie chcieli, to pewne standardy i wzorce są im narzucane. Elita ma do tego arsenał potrzebnych narzędzi.

Styl życia jest wartością, nad którą warto się dobrze zastanowić, bo jego treść i forma oddziałują bezpośrednio na całokształt naszego jestestwa. Styl życia, ten złożony zespół zachowań, u którego podstaw leżą nasze pragnienia i motywacje, czasem obowiązki, ma oprócz wspomnianych wcześniej czynników narzucających nam korzystne dla siebie schematy większego wroga – tempo.

O ile styl łatwiej mimo wszystko kontrolować, a przed niechcianą implementacją się bronić, o tyle tempo życia już takiej kontroli z naszej strony nie podlega, a wobec zewnętrznych czynników je podkręcających wydajemy się zupełnie bezbronni. To one nakładają na nas liczbę czynności do wykonania, wyborów do podjęcia, treści do rozeznania, aż do coraz większego zmęczenia. Moce przerobowe czynników zewnętrznych są nieograniczone, w przeciwieństwie do jednostki ludzkiej, która działając pod tak ogromną presją zaczyna albo popełniać błędy, co prowadzi do stanów depresywnych, albo chcąc nadążyć skraca czas podejmowania decyzji, przyspiesza działanie, odrzuca część treści, co z kolei prowadzi do całkowitej pauperyzacji (obniżenia poziomu, ubożenia, spłaszczenia). Tempo życia nas przerasta.

 

Złodzieje czasu – paraDOX

„Wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła (…)” – roztkliwiał się wieki temu Jan z Czarnolasu nad urokami wiejskiego życia. Do dziś wieś kojarzy nam się ze spokojem, z czasem wolniej płynącym, gdzie tempo życia więcej zgodne jest z naturą, niż wymogami rynku. Dziś z tej ludycznej wsi niewiele zostało, a jeśli kto wiejskiego spokoju chce zażyć, to tylko na chwile, by oderwać się od magicznych dwóch słów, które nakręcają spiralę pędu we wszystkich możliwych kierunkach: wydajność i wskaźniki. Oczywiście mają one swe substytuty zależnie od sfery życia i byty te się mnożą od słuchalności przez produktywność do wydolności czy potencjału. Wszystko, co mierzalne podlega konkurencyjności. Wyścig trwa i tylko nam się zdaje, że stoimy z boku.

Nawet rozrywka uległa temu niepohamowanemu procesowi efektywizacji życia i jej jakość mierzy się ilością polubień, co staje się wykładnią popularności, popularność decyduje o sprzedaży, a sprzedaż o zysku. Z równania powyższego wynika, że nie jakość, charakter, osobowość, głębia ma wpływ na obecne trendy w kulturze, a skuteczność na rynku mediów społecznościowych. Spędziłem ostatnio 15 minut patrząc w telefon młodszego kolegi. Przesuwał kilkusekundowe filmy na profilu fejsbukowym i niczym cezar wyrokował swoją sympatią. Niepostrzeżenie okradziono go z 15 minut życia, a on nawet tego nie zauważył.

Tych złodziei mamy wokół siebie więcej. To już nie tylko szklane ekrany, to również coraz nowocześniejsze sprzęty gospodarstwa domowego, do których obsługi najpierw trzeba by się zanurzyć w długiej lekturze. Potem ją zrozumieć i powtarzać czynności na przemian z rozdziałami, by ze wszystkich możliwości nowoczesnej technologii korzystać. I czy to nie zabawne, kiedy w sklepach ze sprzętem AGD dopytuje ktoś o drobne niuanse między dwoma modelami lodówek, zastanawia się nad funkcją multiflow, wybiera ostatecznie tę z funkcją podwójnego odszraniania, choć nie jest do końca pewien czy dobrze zrobił, bo ta druga miała funkcję wakacje pozwalającą na dodatkową oszczędność energii. Ostatecznie i tak w lodówce będzie mleko, masło i to co zwykle. Tracimy czas…. a nie mamy go za wiele. Technologiczny postęp miał ułatwić nam życie i oszczędzić czas. Stało się dokładnie odwrotnie.

 

Tylko śmierć na nas czeka

Największym błędem człowieka jest odkładanie czegokolwiek na później. Nie mylić z pośpiechem, bo to zły doradca. Rzeczy mają jednak swój porządek i warto w tym porządku robić po kolei co przynosi dzień, nawet jeśli pewne rzeczy wolałoby się ominąć, odłożyć. Odkładanie na później to ryzykowna gra. Nigdy nie wiadomo, czy dzień dzisiejszy to nie dzień ostatni. Lepiej być przygotowanym. Zarówno wobec samego siebie, jak i bliskich. Nie żałować sympatii, okazać uczucia, być ze wszech miar pozytywnym. Tempo życia sprawiło, że wszystko skróciło swoją wartość względną. W latach 80. na pięcioosobową kolejkę w sklepie reagowało się entuzjazmem i radością, dziś rezygnuje się z zakupów. Kiedyś, mimo biedy, ograniczonych możliwości, pustych półek w sklepie i zacofania był czas na wszystko, dziś w obłędzie postępu, przy wzroście stopy życiowej, otwarciu granic, przepływie towarów, wolnym rynku i półek uginających się wszędzie i od wszystkiego na nic czasu nie ma. I życie mija nas obok nas, chociaż z nami w roli głównej. Czasami tylko przez chwilę, pod wieczór lub wczesną nocą, o ile nie klepiemy czegoś w komórkę niszcząc oczy, coś chwyta nas w środku i zrzuca refleksję w duszę, czy to tak ma to życie wyglądać? Nieustanna pogoń… żeby lepiej, żeby się spisać, żeby prezes docenił, żeby szefowa była zadowolona, żeby mąż przytulił, żeby żona nie narzekała, żeby dzieci miały to, co rówieśnicy, żeby zmienić opony przed zimą, żeby okna umyć przed świętami… żeby… końca nie ma. STOP!!!

Znaleźć choć pół godziny dziennie… nie! To znowu będzie szatkowanie czasu, co tylko zwiększy tempo i te pół godziny nic nam – dziennie nawet – nie da. Trzeba wyłączyć się na cały dzień. I tu koronawirus gra po naszej stronie. Nie korzystać z technologii, żadnej. Wyłączyć telefony. Znajdzie się wtedy czas dla siebie. I robić w tym dniu to, na co nie było czasu w biegu pędzących zdarzeń. W biegu tak sformatowanym, by odciąć nas nawet od refleksji nad śmiercią, by już na cmentarzu nie widzieć nawet jak zakopują trumnę, by nie słyszeć tego ostrego, lecz głuchnącego z każdym sztychem łopaty uderzenia piachu o wieko, byśmy nie myśleli, że śmierć nadejdzie, tylko ślepo pędzili naprzód dla potrzeb machiny zysku elit, zapominając o tym, że ta gonitwa rzuci nas wprost w ramiona śmierci.

Zachęcając wyjątkowo do nieobecności na cmentarzach w te szczególne dni i głębokiej refleksji nad życiem wspominam pewnego Henryka, który zwykł był mawiać: „Mnie tam na życiu nie zależy, mogę żyć i sto lat”. Bez względu ile lat przeżyjemy nic nas w życiu nie ominie co ma nas spotkać, dlatego nie warto się śpieszyć, bo tu, tylko śmierć na nas czeka.

Tekst: Simon White

Foto: Pixabay

Exit mobile version