Sędzia Beata Morawiec z uchylonym immunitetem

Chciała oszukać schorowanego podopiecznego. 40-latka stanie przed sądem

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w poniedziałek wieczorem nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała prokuratura, która zamierza postawić sędzi m.in. zarzuty korupcyjne.

Sąd Najwyższy postanowił też o zawieszeniu sędzi Morawiec w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc.

W uzasadnieniu tego orzeczenia sędzia Adam Tomczyński podkreślił, że podjęta uchwała wynikała „z tego, co jest w materiałach dowodowych przekazanych przez prokuraturę”.

„Nie będę wchodził dokładnie w dowody, natomiast stwierdzam, że w odniesieniu do każdego z czynów istnieją nie jeden, nie dwa, ale co najmniej trzy dowody popełnienia czynów”

– mówił sędzia Tomczyński.

Jak zastrzegł, uchylenie sędziemu immunitetu nie oznacza przesądzenia jego winy, tylko to, że „mogą być wobec sędziego podejmowane dalsze czynności procesowe, na przykład przesłuchanie sędziego, dalsze przesłuchanie świadków, albo zbadanie komputera”.

„Uchylenie immunitetu przesądza o jednym: o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa”

– zaznaczył Tomczyński.

Prokuratura: fikcyjna umowa z Morawiec, ustawianie wyroków

Według prokuratury, sędzia miała przyjąć ponad 4 tys. wynagrodzenia za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać. Zdaniem śledczych umowa z 2013 r. na przygotowanie przez sędzię opracowania „Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego” miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa.

„Nigdy w dokumentach sądu apelacyjnego nie znaleziono dowodu na wykonanie dzieła. W mowach obrony pojawił się wątek – jak to jest, że w ogóle sędzia zawierał umowę z sądem apelacyjnym (…) no przecież w sądzie jest to niemożliwe”

– mówił sędzia Tomczyński.

Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chce przedstawić Morawiec w związku z korzystnym wyrokiem – wydanym przez skład orzekający pod jej przewodnictwem – dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony.

Według prokuratorów wcześniej, przed wydaniem tego wyroku, B. skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. Skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec tego mężczyzny. Jak przekonuje prokuratura, w zamian Marek B. miał przekazać sędzi telefon komórkowy.

„Pan B. był dostawcą różnego rodzaju telefonów do sądu apelacyjnego, w ramach swych obowiązków spotykał się z sędziami, by dopasować im model telefonu. Obrona mówi znów, że to niemożliwe, bo w sądzie się tak nie dzieje. Moje doświadczenia 10-letnie z sądu rejonowego też takie są, nikt mi telefonu nigdy nie dawał i żadnych rozmów nie prowadziłem”

– mówił Tomczyński odnosząc się do wątku telefonu. Jak zaznaczył, „nie jesteśmy jednak w sądzie rejonowym w Warszawie, ale w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie”.

Obrona zapowiada zażalenie: będziemy walczyć o uznanie immunitetu sędzi

Obrońcy sędzi Morawiec w rozmowie z dziennikarzami zapowiedzieli wniesienie odwołania od poniedziałkowego orzeczenia.

„Całkowicie nie zgadzamy się z argumentacją, którą dzisiaj usłyszeliśmy. (…) Będziemy składać zażalenie. Będziemy dalej walczyć o to, aby sąd uznał, że istnieje coś takiego jak immunitet sędziowski.”

– powiedziała broniąca Morawiec sędzia Anna Korwin-Piotrowska.

Morawiec także nie zgadza się z tymi zarzutami.

„Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej”

– mówiła we wrześniu w rozmowie z PAP. Jak podkreślała, trudno jest jej merytorycznie ustosunkowywać się do zarzutów, których nie widziała, które jej zdaniem są „jakąś totalną paranoją” i „wyssane z palca”.

Szokujące zeznania ze śledztwa

W sobotę dziennikarze programu „Wiadomości TVP” ujawnili treść zeznań świadków w postępowaniu prokuratorskim mające obciążać Beatę Morawiec. Cytowany przez TVP Marek B. miał powiedzieć, że sędzia Morawiec – rozpatrująca jego sprawę karną – mówiła, „żeby się już niczym nie martwił”, że sąd w jego sprawie „na pewno wyda sprawiedliwy wyrok”.

„Jakiś czas później byłem na rozprawie odwoławczej, gdzie w mojej sprawie orzekała Beata Morawiec. Wydała wobec mnie sprawiedliwy wyrok, taki, jakiego oczekiwałem”

– miał zeznawać B.

Śledczy zamierzają postawić sędzi zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.

Exit mobile version